Rozdział 94

129 9 0
                                    

- To naprawdę nie jest dobry pomysł - mruknął zestresowany Janek w limuzynie. 

Zerknęłam na niego. Z czoła spłynęła mu kropelka potu, nerwowo co i rusz nastawiał sobie palce. Złapałam go za dłoń, a ten posłał mi wymuszony uśmiech. 

- Po prostu się uspokój, jestem przy tobie. Całkowicie wystarczy, jeśli porozmawiasz tylko z jednym dziennikarzem. Przygotowywaliśmy się, prawda? Opowiadasz tylko o nadchodzącej płycie, która będzie istnym bestsellerem. Ale nie możesz zdradzić nic więcej, bo to wielka niespodzianka. Czujesz ogromną inspirację, a muzyka jest dla ciebie najważniejsza, tak? - spytałam. 

- Ty jesteś moją inspiracją i to ty jesteś dla mnie najważniejsza - oznajmił, patrząc na mnie swoim intensywnym spojrzeniem. 

Poczułam, jak moje policzki oblały się czerwienią, choć zapewne nie było to widoczne pod ogromną taflą mocnego makijażu. Pierwszy raz zdecydowałam się na wizytę u profesjonalnej wizażystki i to był błąd. Miałam wrażenie, jakbym nosiła maskę na twarzy, a kolorystyka makijażu kompletnie do mnie nie pasowała. Choć powtarzałam jej kilkukrotnie, że wyglądam dobrze w ciepłych, jasnych kolorach, to moje oczy były obrysowane czarną kredką, co sprawiało, że wyglądałam jak istna czarownica. Janek zapewniał mnie, że wyglądałam nieziemsko, to cały czas trzymała mnie irytacja z tego powodu. 

Blondyn, nie czekając na moją odpowiedź, zbliżył swoją twarz do mojej. Kciukiem delikatnie dotknął mojej dolnej wargi, a następnie pociągnął ją w dół. 

- Rozmażesz mi szminkę - warknęłam ostrzegawczo, ten jednak jedynie parsknął śmiechem. 

Pocałował mnie. Powoli, jakby świat zatrzymał się w miejscu. Nie musiałam jednak długo czekać, by jego język wdarł się do mojego podniebienia, prawie że do gardła. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam mocniej. Naparł na mnie swoim ciałem, a ja wbiłam się w fotel limuzyny. Dłoń chłopaka skierowała się na moją pierś, przez cienki materiał czarnej sukienki zaczął ją uciskać. Jęknęłam cicho prosto w jego wargi, a ten mruknął gardłowo w odpowiedzi. 

- Jezu, jedźcie do hotelu, a nie na galę! - Usłyszeliśmy nagle. 

Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni. Nawet nie zorientowaliśmy się, gdy drzwi samochodu otworzyły się szeroko, a do środka weszli bracia Kacperczyk. Wyglądali co najmniej zjawiskowo w pasujących do siebie, białych smokingach. Paweł nawet pofatygował się o szelki. Mieli idealnie ułożone na lakier włosy, zapewne zużyli go więcej niż ja. 

- Maciek, ile butelek lakieru do włosów dzisiaj zużyłeś? - spytałam ze śmiechem, palcem wskazując jego jasne włosy. 

Blondyn pokazał mi język. 

- A ty wykupiłaś wszystkie rozświetlacze w Rossmannie, żeby cała się nimi wysmarować? - rzucił w odpowiedzi, wywołując śmiech Janka oraz Pawła. 

Zrobiłam oburzoną minę, a następnie uderzyłam obcasem chłopaka w kostkę. Zawył z bólu, od razu zaczął masować obolałe miejsce. Mimowolnie parsknęłam śmiechem. 

- Jak nastroje przed wieczorem? Gotowi odebrać wielką nagrodę? - spytał Jaś. 

Jego dłoń powędrowała w stronę mojego uda, które po chwili ścisnął mocno. Ja przez ten czas wyciągnęłam lusterko z małej, srebrnej torebki, by poprawić szminkę, którą zapewne chłopak zepsuł. Jednym okiem jednak cały czas obserwowałam chłopaków. Maciek westchnął głęboko, a potem delikatnie przeczesał swoje sztywne włosy. 

- Solar nam już zapowiedział, że w tym roku wygrywa Sanah. Trochę chujowo, ale może w przyszłym roku się uda. Może nawet będziemy walczyć ze sobą. - Uśmiechnął się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. 

Janek pokiwał przecząco głową, prychnął cicho. 

- W chuju mam te nagrody - mruknął. 

W limuzynie nastała nieprzyjemna cisza. Schowałam lusterko do torebki, a następnie mocno ścisnęłam dłoń blondyna. Nasze oczy się spotkały tylko na sekundę. Jedyne, co w nich widziałam, to przerażenie oraz zmęczenie. 

- Chłopaki, gadaliście z Solarem? Co z tym wyjazdem? - Zmieniłam szybko temat, by pozbyć się złego nastroju. 

To miał być dobry, szczęśliwy dzień. Po raz pierwszy mieliśmy wspólnie pojawić się publicznie. Zwłaszcza że media jeszcze nie wiedziały o naszym powrocie do siebie. Bardzo chciałam się tym cieszyć, ale widząc Janka, po prostu nie potrafiłam. Miałam wrażenie, jakby powoli zanikał. Każdego dnia było go coraz mniej, a ja nie potrafiłam temu zapobiec. Choć starałam się, jak mogłam, to coraz trudniej było mi wydobyć z niego uśmiech. A jeśli już mi się to udawało, to oczy nadal pozostawały smutne. 

Zaczynałam też coraz lepiej rozumieć Bedoesa, który uciekł na ranczo znajdujące się na drugim końcu Polski. Miałam w planach odwiedzić go, przegadać cały temat i spytać o radę, choć teraz w mojej głowie pojawiał się coraz lepszy plan. Byłam pewna, że gdybym zabrała tam Janka, chociaż na tydzień, to zdecydowanie by odżył. Chociaż taką niespodziankę mogłam mu sprawić. I, choć Jaś nie przepadał za Bedoesem, ich charaktery po prostu do siebie nie pasowały, to wierzyłam, że Borek mu po prostu pomoże uporać się z tym wszystkim. 

- Gadaliśmy z Solarem. Nie zgodził się od razu, powiedział, że to przemyśli, ale jesteśmy dobrej myśli. 

- Solar nie oprze się mojemu wrodzonemu urokowi - przytaknął poważnym tonem Paweł, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem. 

Naprawdę dobrze było spotkać się z Kacperczykami. Zawsze potrafili rozluźnić atmosferę, a nawet najpoważniejsze tematy obrócić w żart. Ale nawet teraz nie potrafili rozbawić Janka, choć ich starania były dostrzegalne gołym okiem. Maciek opowiadał o swoich nieudolnych podbojach miłosnych, Paweł natomiast cały czas mu dogryzał. Jednak z każdą kolejną minutą, każdym kolejnym przejechanym kilometrem, mój stres wzrastał. Po raz kolejny sprawdziłam swój makijaż. Wiedziałam, że moje zdjęcia wylądują w całym Internecie, a na evencie wszyscy będą je komentować. Poprawiłam się na fotelu, a w tym samym momencie samochód stanął. 

- Wszyscy gotowi? - spytał Maciek, patrząc na nas znacząco. 

Przełknęłam ślinę, a potem kiwnęłam głową. Chłopaki wygramolili się jako pierwsi, podczas gdy ja obrzuciłam Jasia jeszcze jednym, szybkim spojrzeniem. 

- Kocham cię i jestem przy tobie - rzuciłam, przelotnie całując go w usta. 

Ten jedynie pokiwał głową, a potem wysiadł. Stanął przy drzwiach, wyciągnął w moją stroną dłoń. Od razu ją ujęłam. Dłonią wygładziłam idealnie wyprostowaną suknię. Rozbłysły pierwsze flesze, a mi śniadanie podeszło do gardła. Mój żołądek wywinął fikołka, poczułam silny skurcz, odruchowo dotknęłam brzucha, a potem zrobiłam głęboki wdech. Zerknęłam na Janka, a ten posłał mi rozbawione spojrzenie. 

- Witaj w piekle, maleńka - rzucił. 

Splótł nasze palce ze sobą, wyprostował się, a na jego twarzy zagościł firmowy, szelmowski uśmiech. Zrobił krok do przodu, a ja razem z nim. Bo z nim naprawdę mogłam zejść do samego piekła. 

Naprawdę szalałam za tym chłopakiem. 


Tinder || Jan-RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz