6

117 13 30
                                    

- Od naszego ostatniego spotkania minęło trochę czasu, prawda? Powiedz mi, jak się dzisiaj czujesz, Aleks? - spytała psychoterapeutka, rozpoczynając naszą sesję, po czym zgodnie z naszą cotygodniową tradycją poczęstowała mnie uśmiechem. Tym samym niemalże idealnym, perfekcyjnie wyuczonym, podnoszącym na duchu i dającym opokę, przyjaznym uśmiechem, którym raczyła mnie odkąd po raz pierwszy przekroczyłem próg jej gabinetu. Doskonały uśmiech od doskonałego terapeuty specjalnie dla jej straumatyzowanego pacjenta.

- Tak szczerze to fatalnie - odpowiedziałem, nawet się nie zastanawiając. Tym razem jej firmowy uśmiech, który wręcz sobą krzyczał: "Przecież wiesz, że możesz mi zaufać, Aleks. Jestem twoją terapeutką!", nie zadziałał. Nie mógł. Byłem zbyt wykończony po kolejnej niespokojnej nocy, aby się na niego nabrać.

Psychoterapeutka poprawiła się w fotelu.

- Dlaczego? Czujesz się tak z jakiejś konkretnej przyczyny, Aleks? - zapytała z zainteresowaniem. - Opowiedz mi o niej.

Przetarłem oczy. Po mojej poszarzałej ze zmęczenia twarzy przemknął grymas niezadowolenia. Nie miałem dzisiaj nastroju do zwierzeń.

- Od pewnego czasu źle sypiam - przyznałem z trudem, po dłuższej chwili milczenia.

Psychoterapeutka skinęła głową.

- Cały czas bierzesz jedną tabletkę Zolpidemu przed snem, tak jak zalecił ci twój psychiatra?

- Tak.

- Łykasz je codziennie?

- Tak - przytaknąłem ponownie. - Ale mi nie pomagają. Znaczy pomagają, ale nie całkiem. - Zacisnąłem drżące ze zdenerwowania palce na podłokietnikach skórzanego fotela.

- Pomagają ci, ale nie całkiem - powtórzyła za mną cicho. Jej bystre, przenikliwe oczy, wpatrzone wprost we mnie lśniły żywym zainteresowaniem. - Co masz na myśli?

Przełknąłem ciężko ślinę.

- Myślę, że to przez koszmary - przyznałem.

- Koszmary? - Psychoterapeutka spojrzała na mnie z żywym zainteresowaniem. - Nigdy wcześniej nie wspominałeś mi o nich.

- Wiem, ale teraz mówię. Od pewnego czasu, bez przerwy mnie dręczą. Dlatego nie mogę spać w nocy.

- Pamiętasz może, od jak dawna masz te koszmary? - Z trzaskiem otworzyła okładkę notatnika i przycisnęła automatyczną końcówkę długopisu.

- Niestety. Nie pamiętam dokładnie - przyznałem ze smutkiem, kręcąc głową.

Pomimo tego, że od wypadku minęło już kilka ładnych tygodni moja pamięć wciąż mocno szwankowała, skutecznie utrudniając mi codzienne funkcjonowanie. W dalszym ciągu miałem problemy z dokładnym zapamiętywaniem szczegółowych dat. Dlatego też spotkania, na które zaledwie chwilę temu się umówiłem nagminnie wylatywały mi z głowy. Nie pamiętałem również, jaki jest dzisiaj dzień tygodnia, a o moich sesjach terapeutycznych nieustannie musiała przypominać mi Bianka. Tak samo zresztą jak i o pozostałych rzeczach, o których notorycznie zapominałem. Najprawdopodobniej bez niej w moim obecnym stanie w ogóle nie dałbym sobie rady.

- Wydaje mi się, że zaczęły się trzy, może cztery tygodnie temu? Ale nie jestem pewien.

- Pojawiły się zaraz po twoim wyjściu ze szpitala? - dopytywała, notując każde moje słowo w notatniku.

- Może tydzień później - naprostowałem.

- I jesteś przekonany, że te koszmary zaczęły się właśnie wtedy? Na pewno nie wcześniej?

Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz