20

44 5 25
                                    

Z początku myślałem, że ten odgłos dochodzi z wnętrza mojej głowy. Dźwięk był zbyt odległy i niewyraźny, żeby mógł być prawdziwy. Byłem przekonany, że na skutek silnego ataku paniki doznałem jakichś omamów słuchowych. Dlatego próbowałem go zignorować.

Tylko że z czasem ten dźwięk przybierał coraz bardziej na sile. Rytmiczne "łup! łup!" odbijało się echem w mojej głowie. Wwiercało mi się w mózg. Raniło uszy i mąciło zmysły. Już nie byłem taki pewien, czy naprawdę nie było prawdziwe. Zaczynało brzmieć coraz bardziej realnie.

,,Łup! Łup!"

Miałem ochotę zasłonić uszy rękoma, żeby nie dopuszczać do siebie tego odgłosu.

,,Łup! Łup"

Przed oczami eksplodowało mi niebiesko-czerwone światło policyjnych radiowozów. Ze wszystkich stron zalewało mnie wycie policyjnej syreny. Całe moje ciało na ułamek sekundy stężało. Lęk kolejny raz tego dnia wyciągnął po mnie macki. Czułem go każdą komórką.

Przyszli po mnie. Policja jest pod drzwiami.

Otworzyłem oczy i gwałtownie zerwałem się z podłogi. I niemalże od razu z powrotem na nią runąłem, gdy zawroty głowy ponownie dały o sobie znać.

Jęknąłem cicho. Byłem za słaby, żeby wstać. Byłem za słaby, żeby się poruszać. Byłem za słaby, żeby uciekać.

Serce obijało mi się boleśnie o żebra. Znowu miałem wrażenie, że lada moment wyskoczy mi z piersi. Lodowate szpony strachu zaciskały się na mnie coraz mocniej. Byłem na skraju załamania nerwowego.

Co teraz powinienem zrobić? Nie chciałem dać się złapać. Nie wyobrażałem sobie życia w więzieniu. Skoro nie mogłem wstać, może powinienem się czołgać? Jak daleko w taki sposób bym zaszedł? Odpowiedź brzmiała niedaleko i nie byłbym w stanie dostać się na piętro. Jak miałbym niby na brzuchu pokonać schody? Musiałem wymyślić coś innego.

,,Łup! Łup!"

Nie miałem czasu na myślenie. Walenie stawało się coraz bardziej nachalne.

Zaraz dostaną się do środka. A wtedy będzie już po mnie.

Błądziłem spanikowanym wzrokiem po całej kuchni. Przeskakiwałem od ściany do ściany, od szafki do szafki. Szukałem czegoś, co w jakikolwiek sposób byłoby w stanie mi pomóc. Wyswobodzić mnie z tej sytuacji. Przez krótką chwilę rozmyślałem o zlewie, ale nie było szans, żebym dał radę się pod niego wcisnąć.

W końcu zatrzymałem spojrzenie na stole, stojącym na samym środku pomieszczenia. Wciąż mogłem się pod nim schować i liczyć na to, że policjanci mnie nie zauważą.

Zacząłem czołgać się w jego kierunku. Odpychałem się łokciami i kolanami od podłogi i bardzo powoli sunąłem przed siebie. Czułem, jak mięśnie całego ciała drgają konwulsyjnie za każdym razem, gdy zmuszałem je do ciężkiej pracy. Z całych sił starałem się do zignorować. Kryjówka stała się dla mnie priorytetem.

Zagryzłem zęby i uparcie parłem do przodu. Byłem już coraz bliżej celu. Jeszcze tylko chwila. Ostatnie kilka centymetrów i...

– Aleks!

Z początku wydawało mi się, że się przesłyszałem, ale po chwili kobiecy głos znowu zawołał moje imię.

– Aleks! Jesteś w domu?!

Gwałtownie przerwałem czołganie. Głos nawołujący mnie z korytarza wydawał się dziwnie znajomy.

– Bianka?! – Spróbowałem odkrzyknąć, ale gdy tylko otworzyłem usta, moją szczękę przeszył niewyobrażalny ból.

Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz