23

29 4 27
                                    

Znowu byłem w kuchni w naszym starym mieszkaniu. Po całym pomieszczeniu roznosił się słodko-mdlący zapach smażonych naleśników. Zbierało mi się od niego na wymioty.

Lena stała przy kuchence z metalową szpatułką w dłoni i wesoło podśpiewywała pod nosem. Na patelni skwierczało surowe, naleśnikowe ciasto. Rozejrzałem się wokół, szukając drogi ucieczki. Lena była odwrócona do mnie plecami, więc może gdybym wystarczająco cicho wstał od stołu, dałbym radę czmychnąć z kuchni, zanim by się zorientowała. Uniknąłbym tym samym konfrontacji z nią.

Warto było spróbować. Podniosłem się powoli z krzesła i ostrożnie przesunąłem je do tyłu. Starałem się zachowywać przy tym, jak najciszej. Nie chciałem, żeby Lena usłyszała jak nogi krzesła szurają po podłodze.

– Ani mi się waż, Aleks! – warknęła. Nawet nie udało mi się do końca wysunąć krzesła. – To niegrzecznie odchodzić od stołu w trakcie przygotowywania posiłku – dodała już swoim normalnym, słodkim jak miód tonem. – Zwłaszcza, kiedy przygotowuję go specjalnie dla ciebie.

Przez to, że była odwrócona do mnie plecami nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy, ale wiedziałem, że się uśmiecha.

– Usiądź.

Posłusznie wykonałem jej polecenie i z powrotem usiadłem do stołu. Zabębniłem palcem w blat.

– Policja wczoraj wieczorem mnie ścigała. Terapeutka mnie zakapowała. Wszyscy myślą, że cię zabiłem.

Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Słowa samoistnie opuściły moje usta.

Lena spojrzała na mnie przez ramię.

– Dziwisz się im? Szukają mojego zabójcy i chyba go znaleźli. Powinieneś się cieszyć, że tym razem udało ci się uciec. Za drugim razem możesz nie mieć tyle szczęścia.

– Nie wiem, co mam robić – pożaliłem się.

– Przestań wychodzić z domu. Zapuść wąsy, przefarbuj się na rudo, przejdź kilka operacji plastycznych i wyjedź do Meksyku.

– To nie jest śmieszne – jęknąłem. – Naprawdę nie wiem, co robić.

Poczułem, że łzy zbierają mi się pod powiekami. Zamrugałem kilka razy, żeby je odpędzić. Nawet we śnie byłem w rozsypce.

Lena wróciła do smażenia naleśników. Chyba wcale mnie nie słuchała. Zacisnąłem ręce na krawędzi stołu. Mój żołądek fikał koziołki, ilekroć dolatywał do niego mdlący zapach ekstraktu waniliowego.

– Myślisz, że to prawda? Że naprawdę cię zabiłem? – Nie dawałem za wygraną. Próbowałem zmusić Lenę do mówienia. – Kompletnie nic z tego wieczoru nie pamiętam. Byłaś tam ze mną. Przeżyliśmy to razem. Jesteś jedyną osobą, która może, cokolwiek wiedzieć.

Spojrzałem na nią błagalnie, ale nie mogła tego zobaczyć, bo dalej była odwrócona do mnie plecami.

– Leno, proszę. Jeśli coś wiesz, to mi o tym powiedz.

Olej zasyczał na patelni. Lena zsunęła gotowego naleśnika na talerz i wylała kolejną porcję ciasta. Nadal się do mnie nie odzywała.

– Leno, proszę – błagałem dalej. – Jesteś mi potrzebna. Bez ciebie sobie nie poradzę.

Dalej zero reakcji. Wróciła do nucenia pod nosem, kiedy dekorowała owocami talerz.

– Leno, błagam. – Powoli kończyły mi się zwroty, którymi mogłem wyrazić, jak bardzo potrzebowałem jej pomocy. – Zrobię dla ciebie wszystko, jeśli tylko zgodzisz się mi pomóc. Wiem, że wszystko pamiętasz.

Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz