Wróciłem do domu. Do mamy.
Nim tam dotarłem znowu zaczęło lać. Strugi deszczu płynęły ulicami, wsiąkały w moje ubranie, spływały z moich włosów i twarzy. Stałem cały przemoczony pod wejściowymi drzwiami i maniakalnie naciskałem dzwonek do drzwi. Z tego wszystkiego zapomniałem zabrać z naszego wspólnego mieszkania klucza, a telefon już dawno mi się wyładował.
W drżącej dłoni ściskałem walizkę i czekałem. Miałem nadzieję, że mama jeszcze nie śpi, czasem, szczególnie wtedy, kiedy doskwierała jej migrena kładła się do łóżka szybciej ani nie gości się u sąsiadki. Ponownie niecierpliwie nacisnąłem dzwonek. Miałem wrażenie, że dociskam go do samej ściany. I nasłuchiwałem kroków i znajomy krzyk: „ Już idę!", ale nic się nie działo.
Choć było lato trzęsłem się z zimna smagany deszczem. Czułem się pusty w środku, jakby ktoś nagle wymazał we mnie wszystkie emocje. Nie czułem się źle ani dobrze. Nie czułem się wcale. Chciałem tylko jak najszybciej dostać się do środka.
Nacisnąłem dzwonek po raz kolejny i czekałem. Powoli zaczynałem tracić nadzieję, że mama mi otworzyło. Może śpi. Moja mama miała twardy sen albo spędza wieczór w domu sąsiadki. Nie wiedziałem, czy powinienem podejść do sąsiedniego domu, czy dalej czekać. Powoli zaczynałem się zastanawiać, co zrobię, jeśli faktycznie mi nie otworzy. Nie chciałem wracać do Leny. Do Bianki też wolałem nie iść. Ona nawet nie wiedziała, że naprawdę zerwałem z Leną. Wszystko działo się tak szybko, że zapomniałem do niej zadzwonić zanim padła mi bateria. A może celowo tego nie zrobiłem? Może nie byłem jeszcze na to gotowy. Uciekłem w popłochu z mieszkania, które miało stać się moim i Leny wymarzonym domem, a teraz nie miałem gdzie się podziać. Stojąc przed własnym domem czułem się trochę, jak bezdomny.
Z całej siły wdusiłem dzwonek raz jeszcze. Mamo proszę cię, otwórz.
Przestąpiłem z nogi na nogę i potarłem dłonie. Zaczynało robić mi się zimno. Żałowałem, że przed wyjazdem nie podładowałem telefonu, a przecież wystarczyło zadzwonić.
Nie wiem, ile czasu czekałem, dla mnie była to cała wieczność, ale drzwi w końcu się otworzyły. W progu stanęła moja mama.
– Aleks? – zapytała zaspanym głosem.
Wyglądała, jakby dopiero co wstała z łóżka. Jej oczy były podpuchnięte i zaczerwienione, a włosy w nieładzie. Na twarzy malował się wyraz zdziwienia. Nie spodziewała się mnie tak późno w nocy.
– Mogę wejść? – spytałem.
Mój głos brzmiał słabo i bezbronnie. Drżałem i szczękałem zębami z zimna.
– Oczywiście, kochanie, wejdź do środka. Cały przemokłeś. Długo już tak stoisz? Przepraszam, że nie przyszłam szybciej, ale nie słyszałam dzwonka, bo spałam.
– Nic się nie stało.
Przekroczyłem próg domu. Padło na mnie jasne światło lampy sufitowej. Oświetliło moją podrapaną, posiniaczoną twarz. Mama krzyknęła.
– O Boże! Aleks! Co ci się stało?! Ktoś cię napadł?! Gdzie jest Lena?! Nic jej się nie stało?!
Wypowiedziała imię Leny w tak czuły i troskliwy sposób, że nie byłem w stanie tego przeżyć. Nagle coś we mnie pękło. Poczułem, że zalewa mnie fala smutku tak silnego, że ledwo byłem w stanie ustać na nogach. Poraziła całe moje ciało, sprawiając niemalże fizyczny ból. Cały zdrętwiałem, czując na sobie jej ciężar. Przygniatała mnie. Miałem wrażenie, że lada moment się pod nią załamię.
– Aleks? Wszystko w porządku?
Spojrzałem na mamę. Moje oczy nagle stały się wilgotne. Czy wszystko było w porządku? Nie, nic nie było w porządku. Dopiero teraz boleśnie zdałem sobie z tego sprawę. Moim ciałem targnął szloch. Nie chciałem płakać przy mamie, ale nad tym nie panowałem. Nie umiałem tego powstrzymać. Przed oczami stanęły mi wszystkie najgorsze momenty z Leną. Po raz kolejny je przeżywałem. Odczuwałem ten okropny ból. Nie byłem w stanie tego znieść.
Płakałem. Łzy spływały mi po twarzy i kapały na podłogę. Czułem się rozbity. Zniszczony. Roztrzaskany. Nie wiedziałem już kim jestem. Jak po tym wszystkim mam być znowu sobą? To tak bardzo bolało. Tak bardzo. Nie wiedziałem, jak mam sobie z tym poradzić. Czułem się nagi i bezbronny. Bez Leny byłem nikim.
Wydawało mi się, że ten stan nigdy nie minie. Że ból będzie trwać wiecznie. Wtedy poczułem na sobie ciepłe matczyne ramiona. Przytuliła mnie i mocno przyciągnęła do siebie. Gładziła mnie po włosach i przemawiała do mnie spokojnym głosem, a ja wylewałem na nią swoje łzy. Niekończące się morze łez.
Mama o nic nie pytała. Nie naciskała na mnie. Po prostu była. Tonąłem w jej ramionach. Kołysałem się w nich. Wdychałem znajomy zapach, który zawsze kojarzył mi się z domem i bezpieczeństwem. A łzy płynęły, tak, jakby nigdy nie miały przestać. Nie próbowałem ich powstrzymać. Nie czułem takiej potrzeby. Byłem nagi i bezbronny, jak dziecko, ale przy mamie mogłem taki być. Wiedziałem, że mimo wszystko mnie zrozumie i nie będzie oceniać. W końcu wróciłem do domu, w który zawsze czułem się bezpiecznie.
Mam tuliła mnie do siebie, a ja czułem, jak niewyobrażalny ciężar spadł z moich ramion. W ktoś go z nich ściągnął. W końcu przez krótką chwilę mogłem być sobą. Takim jakim naprawdę byłem. Bezradny. Bezbronny. Zniszczony. Złamany.
CZYTASZ
Jestem przy tobie
Mystery / ThrillerTo miało być zwykłe przyjęcie, a jednak w dniu swoich dwudziestych czwartych urodzin Lena umiera. Nikt z gości nie wie, czy doszło do morderstwa, czy był to jedynie nieszczęśliwy wypadek. Uwaga policji od razu skupia się na partnerze dziewczyny, któ...