24

27 4 13
                                    

Bianka zgodziła się ze mną pójść pod warunkiem, że zjem kolację. Jeszcze przez chwilę z nią negocjowałem, próbowałem się wymigać, tłumacząc, że nie jestem głodny, ale była nieugięta. W końcu skapitulowałem, ostatecznie cena nie była zbyt wysoka. Martwiłem się trochę o swój żołądek, wciąż miałem z nim bardzo burzliwą relację, ale co mi szkodziło spróbować? Przecież jeśli zwrócę jedną kolację, Bianka nie spróbuje wmusić we mnie drugiej, prawda?

Wygoniła mnie do salonu. Miałem przygotować kanapę i coś do obejrzenia na Netfliksie. Od dawna nie oglądałem żadnych filmów i seriali, więc nie miałem pojęcia, co teraz było na czasie, ale Bianka uparła się, żebym to zrobił. Nie protestowałem. Zgodziłbym się na wszystko, byleby tylko jutro poszła ze mną do tej sąsiadki. Na samą myśl o spotkaniu skręcało mnie w żołądku. Nie wiedziałem tylko, czy to dobry, czy zły znak.

Gdy wszedłem do salonu zwierzęta już tam były. Whiskas leżał rozciągnięty na zagłówku kanapy. Marlon siedział tuż pod nim i zachowywał się podejrzanie cicho.

– Co jest, stary?

Pies spojrzał tylko na mnie swoimi smutnymi, ogromnymi oczami. Miał na pysku wymalowaną minę winowajcy. Czyżby coś przeskrobał? Rozejrzałem się uważnie po salonie i od razu ją zauważyłem – żółtą plamę na samym środku dywanu, który leżał między kanapą a stolikiem kawowym.

Skrzywiłem się z niesmakiem. Przynajmniej całe pomieszczenie nie zdążyło jeszcze przeciągnąć zapachem psiego moczu.

Westchnąłem głośno i spojrzałem na psa. Nie mogłem go za to winić. To ja zapomniałem wyprowadzić go na dwór. Ostatnimi czasy byłem strasznie nieobecny. Dopiero teraz powoli zdawałem sobie z tego sprawę.

Podrapałem Marlona za uchem.

– Nic się nie stało – powiedziałem. Gdybym miał psie smaczki, to pewnie dostałby ode mnie kilka, ale żadnego nie miałem.

Wyszarpnąłem dywan spod stolika kawowego i zaniosłem go do łazienki. Od razu wrzuciłem go do pralki. Miałem tylko nadzieję, że później nie zapomnę jej włączyć.

Wróciłem do salonu i poczułem się nieco dziwnie. Wokół mnie zaczęła rozbrzmiewać muzyka jazzowa. Czy to nie tego kawałka słuchaliśmy na przyjęciu urodzinowym Leny? Sprawdziłem telewizor, myśląc, że może wychodząc przez przypadek ustawiłem jakiś kanał muzyczny. Na ekranie świeciło się czerwone logo Netfliksa.

Dziwne. Rozejrzałem się wokół i nagle odkryłem, że niczego nie słyszę. Potrząsnąłem głową. Chyba ze zmęczenia zaczynałem mieć jakieś omamy słuchowe.

Rozłożyłem kanapę. Bianka zaproponowała, że możemy dzisiaj na niej spać. Nie polemizowałem. Naprawdę potrzebowałem towarzystwa. I znalazłem jakąś głupkowatą komedię. Im mniej krwi i mordobicia, tym lepiej. Zająłem miejsce pomiędzy psem i kotem, którzy z trudem, ale zaakceptowali transformację kanapy. Bianka dołączyła do nas po jakichś dziesięciu minutach z talerzem kanapek.

Był ogromny. Zrobiło mi się niedobrze na sam jego widok.

– Nie zjem tyle – powiedziałem, gdy tylko talerz trafił na stolik kawowy. Miałem wrażenie, że Bianka zużyła przynajmniej z połowy bochenka chleba.

Byłem przerażony.

– Połowa jest dla mnie. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Przestań robić taką przerażoną minę.

Szturchnęła mnie ramieniem i od razu wzięła się za jedzenie. Spojrzała na mnie. Wiedziałem, że nie odpuści i będzie się tak gapić na mnie w nieskończoność. Bianka również wiedziała, jak dostać to, na czym najbardziej jej zależy.

Niechętnie wziąłem do ręki kanapkę i memłałem ją przez następne dziesięć minut. Po trzeciej zrobiłem się senny. Okryłem się szczelniej kocem i przymknąłem powieki. Komedia, która leciała w tle wcale mnie nie interesowała. Czułem, że zaczynam powoli odpływać. Jeszcze przez chwilę walczyłem ze sobą. Bałem się, że jeśli zasnę ponownie wpadnę w pułapkę Leny. Ale moje powieki stawały się coraz cięższe, koc przyjemnie otulał całe moje ciało, oferując ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Moje myśli zaczęły coraz wolniej płynąć, głowa stawała się coraz lżejsza i w końcu zasnąłem.

Wieczorem budziłem się jeszcze kilka razy. Za każdym razem, gdy się przebudzałem, spoglądałem na Biankę. Na to jak spokojnie ogląda Netfliksa. Na Whiskasa leżącego na jej kolanach i Marlona grzejącego jej stopy, i ponownie odpływałem.

W ciągu nocy ani razu nie przyśniła mi się Lena. Przy Biance czułem, że jestem bezpieczny.


Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz