62

5 1 1
                                    

Był poniedziałkowy wieczór. Pięć dni przed przyjęciem Leny.

Lena brała długą, relaksującą kąpiel, a ja miałem właśnie wynieść śmieci, gdy coś na dnie worka przykuło moją uwagę. Była to papierowa torebka. Taka, w jakiej najczęściej przechowuje się suszone zioła bądź liście herbaty. Widocznie uwypuklona, jakby wciąż miała w sobie jakąś zawartość.

Z początku pomyślałem, że Lena, sprzątając w niedziele rano kuchenne póki wyrzuciła coś przez przypadek. Sięgnąłem do kosza i wyciągnąłem torebkę, z myślą, że może się jeszcze przydać.

Rozchyliłem wieczko i zajrzałem do środka. Zmarszczyłem brwi z zaskoczenia. Wewnątrz znajdowało się coś, co przypominało suszony korzeń. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Korzeń nie przypominał żadnej ze znanych mi przypraw. Daleko mu było do korzenia imbiru, czy laski cynamonu. Do czego mogła używać go Lena? Nie miałem pojęcia.

Zaciekawiony spojrzałem na etykietę opakowania. Ipekakuana prawdziwa. Nazwa brzmiała bardzo egzotycznie i kompletnie nic mi nie mówiła. Jeszcze raz zajrzałem do wnętrza opakowania i powąchałem korzeń, ale był bezwonny.

Już miałem wyciągać telefon, żeby wygooglować nazwę, kiedy usłyszałem nawoływanie Leny:

– Wyrzuciłeś już śmieci?!

– Już wyrzucam! – odkrzyknąłem.

– Kiedy wrócisz pamiętaj wybrać nam do oglądania jakiś serial!

– Jasne!

Wcisnąłem papierową torebkę do kieszeni spodni i wyszedłem na zewnątrz z workiem śmieci.

Po powrocie z dworu zawartość tajemniczej torebki nadal ciekawiła mnie na tyle mocno, że usiadłem na kanapie ze smartfonem i wpisałem w wyszukiwarkę jej nazwę, a to, co pod nią zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach.

Ipekakuana prawdziwa miała działanie wykrztuśne i pobudzające wymioty. Do skutków niepożądanych jej stosowania należały: silne wymioty, uporczywy ból brzucha, gorączka i dreszcze, a nawet krwawa biegunka. Próbowałem nie myśleć o tym, że to wszystko brzmiało przerażająco znajomo, ale nie mogłem przestać.

Mój rozbiegany wzrok raz po raz wędrował między ekranem smartfona a papierową torebką spoczywającą na moich kolanach. Serce galopowało mi w piersi. Puls szumiał w uszach. Na przemian robiło mi się zimno i gorąco. Zaschło mi w ustach.

To nie mogła być prawda. Bo jeśli to byłaby prawda to oznaczałoby, że Lena próbowała mnie otruć.

Po plecach przebiegł mi dreszcz. Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Drżącymi dłońmi ścisnąłem papierową torebkę. Jej obraz zaczął rozmazywać mi się przed oczami. Nie mogłem złapać ostrości. Myśli galopowały mi w głowie. Czułem, jak uginam się pod ich naporem.

To nie mogła być prawda. Musiała zajść jakaś pomyłka. Musiałem coś źle przeczytać. Lena nie byłaby w stanie mnie otruć. Prawda?

– Więc co oglądamy?

Wzdrygnąłem się gwałtownie i prawie z wrażenia wypuściłem torebkę z rąk.

– Ej, to tylko ja. – Lena roześmiała się głośno i zarzuciła mi ręce na szyję, a ja pośpiesznie wepchnąłem Ipekakuanę do kieszeni bluzy. – Gdzie odpłynąłeś?

Jej wilgotne włosy omiotły moją twarz. W nozdrza uderzył mnie znajomy kwiatowy zapach szamponu, który zawsze kojarzył mi się z czymś znajomym i bezpiecznym. Ale czy teraz byłem bezpieczny? Czy kiedykolwiek tak naprawdę byłem przy Lenie bezpieczny?

– Aleks?

Lena zbliżyła swoją twarz do mojej. Zapach szamponu był teraz tak intensywny, że aż mnie mdlił.

– Hm?

– Dalej błądzisz gdzieś daleko myślami.

Zamrugałem kilkakrotnie oczami. Musiałem się ogarnąć. Nie chciałem, żeby Lena zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak.

– Przepraszam ja... – Próbowałem wymyślić jakąś wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. – Po prostu się zamyśliłem...

– Nad czym myślałeś?

Lena dosiadła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Zapach szamponu stał się nie do zniesienia.

– O niczym ważnym. Wiesz co? – Próbowałem przywołać do swojego głosu entuzjazm, ale dość kiepsko mi to wychodziło. – Ty wybierz serial, który będziemy dzisiaj oglądać.

Próbowałem skupić się na oglądaniu, ale korzeń, który trzymałem w kieszeni ciążył mi jak skała. Czy to naprawdę było możliwe? Czy Lena mogła posunąć się do czegoś takiego? Ale po co miałaby to robić?

A później przypomniałem sobie, że zachorowałem zaledwie kilka dni przed przyjęciem sylwestrowym, na które zaprosiła nas Bianka. Ale Lena przecież chciała na nie pójść. Sama mnie do tego namawiała. Po co w takim razie miałaby... To nie miało sensu. Ale mimo to to wszystko wydawało mi się zbyt dużym zbiegiem okoliczności. Zachorowałem tak nagle. Czułem się wspaniale dopóki nie zjadłem naleśników zrobionych przez Lenę. A teraz nagle znajduję w śmietniku to. Rzecz, która być może była za to wszystko odpowiedzialna. Czy nie brzmiało to zbyt paranoicznie? Czy nie było to istne szaleństwo? Podejrzewałem swoją dziewczynę o podtrucie. Chyba do końca postradałem rozum.

Korzeń nie dawał mi spać. Zagnieździł się w moim umyśle, całkowicie, przejmując nad nim kontrolę. Byłem w stanie myśleć tylko o nim. Zamiast spać paranoicznie przeszukiwałem wyszukiwarkę. Pochłaniałem wszystko o Ipekakuanie prawdziwej. Wszelkie artykuły, jakie tylko udało mi się znaleźć. Miałem nadzieję, że okaże się, że to nieprawda. Ale wszystkie mówiły to samo. Spożycie wywaru z Ipekakuany prawdziwej powodowały gorączkę, dreszcze, wymioty i ból brzucha. Najbardziej przerażała mnie krwawa biegunka, do której mogła prowadzić. Dlaczego Lena miałaby mi zrobić coś takiego? To brzmiało tak nierealnie, że już sam nie wiedziałem, kto z nas był szalony. Lena, która być może dopuściła się czegoś tak okropnego. Czy może ja, podejrzewając ją o to?

Kiedy w końcu zasnąłem, śniłem o swojej chorobie. Przeżywałem ją znowu od nowa. Byłem rozpalony i gorączkowałem. Moim ciałem targały dreszcze. Wymiotowałem obficie i boleśnie. Żółć mieszała się z krwią. Miałem wrażenie, że umieram. To był mój koniec. Na szafce nocnej stała torebka z Ipekakuaną, a zaraz za nią szklanka pełna jakiegoś wywaru. Ciecz miała okropną błotnisto-zielonkawą barwę.

Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Lena. Próbowałem uciec, ale nie miałem siły się ruszyć. Byłem pewien, że zaraz zmusi mnie, żebym wypił tego więcej.

– Dobrze się czujesz, Aleks? – Jej twarz zawisła nade mną. – Nie wyglądasz najlepiej. Powinieneś wypić swoje lekarstwo.

Wyciągnęła do mnie szklankę z błotnistą substancją.

Przebudziłem się gwałtownie, kiedy Lena przystawiała mi szklankę do ust. Byłem cały zlany potem, a serce gorączkowo tłukło się w piersi o żebra.

– Dobrze się czujesz, Aleks? – Lena wpatrywała się we mnie zmartwionym wzrokiem ze swojej połowy łóżka. – Miałeś jakiś okropny koszmar?

Wpatrywałem się w nią pustym wzrokiem. Głos uwziął mi w gardle. Tętno szumiało w uszach. Nie wiedziałem już, czy to ona jest szalona, czy to ja oszalałem. Nazwa trującej rośliny odbijała się echem w mojej głowie. Moje ciało nosiło znamiona choroby. Powoli zaczynałem wątpić w to, że rzeczywistość, w której żyłem jest prawdziwa. Może to wszystko było jednym, wielkim koszmarnym snem? Tylko czy kiedykolwiek się z niego obudzę?


Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz