7

111 13 67
                                    


Z łóżka wywabił mnie intensywny zapach smażonych naleśników. Ślina nabiegła mi do ust, a brzuch wydał z siebie długie, przeciągłe burczenie, po którym nastąpił niespodziewany skurcz żołądka, a po nim następny, znacznie mocniejszy od pierwszego. Skrzywiłem się z bólu i objąłem rękami brzuch. Nie byłem pewny, czy to możliwe, tak dawno nie czułem już głodu. W nozdrza ponownie uderzył słodki zapach naleśników. Poczułem kolejny silny skurcz. Do ust napłynęło jeszcze więcej śliny. Złapałem się mocniej za brzuch, z jego wnętrza wydobyło się jeszcze jedno nienaturalnie głośne burczenie. Przełknąłem ślinę. Musiałem coś zjeść i to natychmiast, inaczej głód zeżre mnie żywcem.

Błyskawicznie odrzuciłem kołdrę i wyślizgnąłem się z łóżka. Szedłem dość szybko, choć trochę zgarbiony, cały czas obejmując rękami brzuch, który wciąż warczał i skręcał się z głodu. Podążałem za słodkim zapachem, który zwabił mnie prosto do kuchni. Stanąłem w progu i nie zważając na ból, wyprostowałem się gwałtownie, gdy ujrzałem Lenę. Stała przy kuchence, odwrócona do mnie tyłem i beztrosko nuciła pod nosem jakąś piosenkę. Jej bose stopy podrygiwały na marmurowej podłodze w rytm melodii. Naleśnik zaskwierczał na patelni.

– Już wstałeś, kochanie? – spytała, zerkając na mnie przez ramię.

Milczałem, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami, oniemiały ze zdziwienia.

– Myślałam, że dzisiaj pośpisz trochę dłużej. Nie to radziła ci twoja psychoterapeutka? Miałeś spać dłużej, jeść lepiej i więcej wypoczywać, pamiętasz?

Wciąż milczałem. Z zaskoczenia nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. To nie mogło dziać się naprawdę.

Lena odwróciła się do mnie powoli. Jej granatowe wargi rozciągnięte były w szerokim uśmiechu. W czarnych niczym otchłań oczach połyskiwały radosne ogniki. W dłoni splamionej sinymi wybroczynami, ściskała metalową łopatkę do przewracania naleśników, którą teraz dla zabawy delikatnie wymachiwała.

– Mam nadzieję, że chociaż się wyspałeś? – Uśmiechnęła się do mnie szerzej, odsłaniając białe, proste zęby.

Nie odpowiedziałem. Czułem, że w gardle zaczyna mi rosnąć gula strachu.

– Aleks?

Spokojnie Aleks, to nie dzieje się naprawdę. Nie może. Na pewno, to tylko jeden z twoich durnych koszmarów. Za chwilę się obudzisz – powiedziałem do siebie w myślach, próbując się uspokoić.

Zamrugałem gwałtownie powiekami, że naprawdę się obudzę i gwałtownie usiądę na łóżku, trzęsąc się cały ze strachu. Sęk w tym, że jakoś nie mogłem się wybudzić, a mruganie nie pomagało.

– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytała z wyraźną troską w głosie. – Jesteś dzisiaj bardzo rozkojarzony. – Zmarszczyła czoło i przyjrzała mi się uważnie, przekrzywiając delikatnie głowę w bok. – Czy coś się stało?

Nie mogłem odpowiedzieć, strach kompletnie odebrał mi mowę. Mogłem tylko stać i wpatrywać się w nią wytrzeszczonymi z przerażenia oczami. Leny nie powinno tutaj być, nie powinna stać w mojej kuchni, robiąc mi śniadanie, a jednak w niej stała. Martwa. Co gorsza wcale nie śniłem, to wcale nie był koszmar. Lena naprawdę tam była.

– Aleks? – Lena postąpiła krok naprzód, a ja mechanicznie cofnąłem się do tyłu, przywierając plecami do ściany. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie swój błąd, nie mogłem pokazać Lenie, że się jej boję. Oderwałem plecy od ściany i tym razem to ja postąpiłem do przodu. Ziewnąłem sztucznie i przetarłem dłonią oczy, udając, że wciąż jestem zaspany.

Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz