15

67 8 31
                                    

– Jesteś pewien, że dziewczyny lubią włoską kuchnię?

– A kto jej nie lubi?

– I na pewno nie są wegetariankami?

– I na pewno nie są wegetariankami – potwierdziłem.

– Wolę się upewnić, bo tortellini jest z mięsem, nie ze szpinakiem.

Skończyłem rozkładać zastawę na jadalnianym stole i wróciłem do kuchni, w której od ponad czterdziestu minut krzątała się Lena.

– A co z winem? Nie będzie im przeszkadzać, że podamy wodę zamiast wina do kolacji? – Zamaszystym ruchem rozmieszała sałatkę w misce i dolała do niej sporą ilość oliwy z oliwek.

– Nie będą. Rebeka nie lubi wina, a Bianka od nowego roku ogranicza spożywanie alkoholu. Dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz?

– Wcale się nie przejmuję – zapewniła. Uniosła pokrywkę, nachyliła się nad patelnią i spróbowała odrobinę gotującego się sosu pomidorowego. – Chcę po prostu dobrze przed nimi wypaść.

Zamieszała sos łyżką i zaczęła wyliczać.

– Chcę też żeby mnie polubiły, i stały się moimi najlepszymi przyjaciółkami, ale po kolei. Najpierw zrobię na nich dobre wrażenie. I wiesz co? Mam zamiar osiągnąć to jedzeniem, jak to mówią przez żołądek do serca. Doskonale wiesz, że mojej kuchni nikt się nie oprze.

Zachichotała i rzuciła w moją stronę figlarny uśmiech.

– Tylko wtedy, kiedy nie dodajesz do niej tony jarmużu – rzuciłem i żartobliwie wywróciłem oczami.

Lena udała, że robi obrażoną minę i objęła mnie w pasie.

Po tym, jak zamieszkaliśmy razem zaczęliśmy się ze sobą zabawnie przekomarzać. Te drobne, słowne przepychanki zapewniały nam rozrywkę i ubarwiały naszą nudną codzienność. Lubiliśmy je. Pewnie dlatego, że między nami jeszcze ani razu nie wybuchła poważna kłótnia. Po prostu nie mieliśmy o co się kłócić. Przeważnie byliśmy ze sobą we wszystkim zgodni i zawsze potrafiliśmy znaleźć porozumienie, a raczej to ja częściej odpuszczałem zamiast naciskać. Nie byłem kłótliwym człowiekiem, nie musiałem mieć zawsze racji i lubiłem żyć z ludźmi w zgodzie. Akceptowałem swój styl życia. Do tej pory ani razu nie przysporzył mi problemów, więc nie czułem potrzeby, żeby go zmieniać.

– Po pierwsze jarmuż jest bardzo zdrowy i smaczny. I to na pewno nie z nim jest problem w tej relacji, a z tobą – oznajmiła przesadnie poważnym tonem.

Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem cichym śmiechem.

– Po drugie wiem, że i tak lubisz, kiedy gotuję – kontynuowała, nie zwracając na moje zachowanie najmniejszej uwagi. – A teraz przestań mi przeszkadzać, bo za dwadzieścia minut przyjdą nasi goście, a my jesteśmy dopiero w połowie przygotowań.

Lena zsunęła ręce z moich bioder i odwróciła się z powrotem do kuchenki, znowu zamieszała drewnianą łyżką sos na patelni, pilnując, żeby się nie przypalił. W tym czasie ja wyjąłem z lodówki dzbanek soku pomarańczowego ze świeżo wyciskanych pomarańczy, który codziennie rano przygotowywała Lena, i wróciłem do salonu, żeby skończyć nakrywać do stołu.

Dwadzieścia pięć minut później, kiedy kolacja była już prawie gotowa w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Długie przeciągłe din-dong, które w przeszłości zdecydowanie często doprowadzało mnie do lekkiej palpitacji serca, ale nie tym razem. Tym razem byłem przygotowany. Szarpnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi z szerokim uśmiechem.

– Hej. – Bianka przytuliła mnie radośnie.

– Hej.

Wzdrygnąłem się lekko z zaskoczenia, gdy usłyszałem głos Leny za moimi plecami. Nie wiedziałem, że Lena za mną stała. Jeszcze chwilę temu szykowała się w naszej sypialni. Teraz dziarskim, pewnym siebie krokiem zmierzała w stronę Rebeki, a ja odsunąłem się dyskretnie od Bianki. W jednej chwili poczułem się dość dziwnie, jakbym zrobił coś niedozwolonego, więc wolałem utrzymywać z Bianką minimalnie większy dystans.

Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz