48. Ben

38 1 1
                                    

Wysiadłem z samolotu, czując się wykończony psychicznie.

Jedyne o czym marzyłem to znaleźć się w ciepłym, bezpiecznym łóżku.

Moje samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej, kiedy uruchomiłem telefon.

Masz 50 nieodebranych połączeń od Fay.

Pięćdziesiąt nieodebranych połączeń. Cholera. I kilka wiadomości.

Nie chciałem ich czytać, bo wiedziałem, co tam znajdę. Mimo wszystko nie potrafiłem ich zignorować.

Fay: Ben, gdzie jesteś? Wszystko w porządku? Martwię się. Odezwij się tak szybko, jak zobaczysz tę wiadomość.

Fay: Proszę, daj znać, że żyjesz.

Fay: Martwię się.

Fay: Ben, błagam cię. Odezwij się, bo zaczynam odchodzić od zmysłów. Jestem pod twoim mieszkaniem.

Nie chciałem, żeby się martwiła. Nie zasłużyłem na to, żeby się o mnie bała.

Wsiadłem do taksówki i podałem kierowcy adres mieszkania.

Całą drogę gapiłem się w wiadomości, które przysłała Fay. Nie potrafiłem znaleźć w sobie odwagi, żeby jej opisać. Zamiast tego wybrałem numer doktor Morrant.

– Tak słucham? – w słuchawce odezwał się jej ciepły głos.

– Doktor Olivia? Z tej strony Ben Brown. Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale potrzebuję pani pomocy. Znajdzie pani dla mnie czas?

– Oczywiście, że tak Ben. Doskonale o tym wiesz. Czy ta sprawa może poczekać do jutra? Czy chcesz się zobaczyć jeszcze dzisiaj?

– Nie chcę zabierać pani wolnego wieczoru. Przyjadę jutro do gabinetu.

– Bądź o siódmej piętnaście, dobrze?

– Tak. Dziękuję.

Zakończyłem połączenie i poczułem się odrobinę lepiej.

Już miałem schować telefon do kieszeni, kiedy poczułem w ręce wibracje.

Masz nową wiadomość.

Fay: Rozmawiałam z Vivienne. Mam nadzieję, że bezpiecznie dotarłeś do Nowego Jorku.

Po chwili pojawiła się kolejna wiadomość, która całkowicie rozdarła mi serce.

Fay: Będę o ciebie walczyć.

*

W mieszkaniu paliło się światło.

Dlaczego mnie to nie zdziwiło.

W momencie, w którym zadzwoniłem do Vivienne, wiedziałem, że będzie na mnie czekać. I nie myliłem się.

Miała klucze do mojego mieszkania, w razie gdyby coś się stało. W ostatnim czasie sprawdzała pocztę i od czasu do czasu wpadła tutaj, żeby wpuścić trochę świeżego powietrza.

Siedziała teraz z kieliszkiem wina przy kuchennym stole i wpatrywała się w telefon.

– Muszę ci coś pokazać – powiedziała i wręczyła mi swój telefon. Żadnego powitania, żadnego jak się masz. Co było tak ważne, że...

Spojrzałem na ekran i zrozumiałem.

Fay wrzuciła nowy post na Instagrama. Post, który w ciągu kilku godzin zebrał tysiące polubień i komentarzy. Ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze były jej słowa. Słowa, które wyrwały mi serce, odebrały oddech i sprawiły, że poczułem się jak największy dupek na świecie.

Chciałam, żeby mi zaufał.

Wiedziałem, że to o mnie. Bo o kim innym, to mogło być. Próbowałem zrozumieć sens. Próbowałem.

– Ona cię kocha Benny.

Spojrzałem na Vi i pozwoliłem sobie czuć wszystko.

Strach.

Obezwładniające przerażenie.

Odpowiedzialność.

Smutek.

Radość.

Łzy płynęły po moich policzkach i nie potrafiłem nic na to poradzić. Vivienne podeszła do mnie i objęła mnie najmocniej jak potrafiła. Wiedziałem, że to dlatego, że chciała zakotwiczyć mnie w rzeczywistości i bez słów powiedzieć, że nie jestem sam. Byłem jej za to niesamowicie wdzięczny.

– Zraniłem ją. Zraniłem ją jak ostatni dupek, a ona wyznaje mi miłość? Nie chciałem jej zranić. Naprawdę nie chciałem, ale musiałem uciec. Ona zasługuje na kogoś lepszego, a jeszcze... Jeszcze nie jestem tym kimś.

– Jeszcze? – zaskoczenie wybrzmiało w głosie Vivienne.

– Umówiłem się na wizytę do doktor Olivii. Muszę pozwolić twojej siostrze odejść. Muszę pozwolić mojej żonie odejść. Żonie, która odeszła już trzy lata temu, Vi? Trzy lata. Ale potrzebuję pomocy, bo ewidentnie sam sobie z tym nie radzę.

Teraz już oboje byliśmy zapłakani.

– A nie myślisz, że Fay mogłaby ci pomóc?

– Muszę to zrobić sam.

– Mimo wszystko powinieneś z nią porozmawiać. Była przerażona, kiedy nie mogła cię znaleźć. Myślę, że zrozumiałaby, gdybyś w końcu powiedział jej o co chodzi.

Westchnąłem. Byłem więcej niż pewny, że Fay doskonale zrozumiałaby moje zachowanie. Zrozumiałaby wszystko, bo jest najcudowniejszą, najbardziej troskliwą kobietą jaką znam. Dlatego zasługiwała na moją najlepszą wersję, a żeby się nią stać, musiałem o siebie zawalczyć.

I to właśnie miałem zamiar zrobić.

Dla siebie. I dla niej.

Musiałem zawalczyć dla nas.

– Musisz do niej zadzwonić, albo napisać. Cokolwiek. Żeby nie poczuła, że ją odtrącasz. Benny, wiem że ją kochasz. Proszę, nie odpychaj jej.

– Jutro. Po rozmowie z doktor Olivią – powiedziałem stanowczo.

– Okay, ale napiszę jej o tym. I masz się z tego wywiązać, jasne?

Kochałem Vivenne, za to jaka była. Wspierała mnie w każdy możliwy sposób, a jeśli potrzebowałem dostać kopa, to nie ona się nie wahała. Miałem szczęście, że znalazła się w moim życiu i za nic na świecie nie chciałem jej stracić.

– Jasne.

Pierwszy raz od mojego dzisiejszego załamania poczułem, że mogę się uśmiechnąć.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz