43. Fay

58 5 0
                                    

Moja przyjaciółka wychodzi za mąż za trzy dni. Z jakiegoś powodu nie mogłam w to uwierzyć. Przecież tak niedawno siadałyśmy w naszych pokojach i tworzyłyśmy zmyślone życie naszym lalkom Barbie.

Tak, do ślubu zostały trzy dni, a najlepsza przyjaciółka panny młodej, jej świadkowa i jedyna druhna wciąż nie miała prezentu.

I to wcale nie dlatego, że nie miałam pomysłu. Wręcz przeciwnie. Miałam masę pomysłów, ale nie potrafiłam się zdecydować.

Przekopałam całego Pinteresta w poszukiwaniu inspiracji. Odwiedziłam chyba każdy możliwy sklep w Cintray i wciąż nie znalazłam niczego, co w pełni by mnie satysfakcjonowało.

Zapach świeżo parzonej kawy zaczął właśnie docierać do moich płuc, kiedy w kuchni pojawił się uśmiechnięty tata.

– Cześć córeczko. Dawno cię nie widziałem – przywitał się z uśmiechem. To prawda. Mimo, że mieszkałam teraz z rodzicami, w przedziwny sposób w ostatnim czasie stale się mijaliśmy.

– Gdybym miała na co zwalić winę to powiedziałabym, że praca. Ale to tylko część pożeraczy mojego czasu.

– Dobrze wiedzieć, że jesteś zajęta. Przyznam szczerze, że trochę się z mamą martwiliśmy o ciebie i o ten nagły powrót do Cintray. Myśleliśmy, że zamkniesz się w pokoju i znikniesz za ekranem laptopa.

– Taki był plan – śmieję się. – Ale jak zwykle życie miało dla mnie zupełnie inną wizję.

Moja kariera blogerki, aktualnie niczym się nie różniła od tego, co robiłam, gdy wciąż pracowałam w wydawnictwie. No może poza tym, że teraz miałam całkiem sporo niesamowicie klimatycznych zdjęć stworzonych w mojej nowej ulubionej kawiarni.

Może i praca w Small Town Cafe nie pochłaniała dużo mojego czasu, ale Emma i Ben już tak. I za nic na świecie nie chciałabym tego zmieniać. Moje życie było w tym momencie dobre. Nie chciałam niczego więcej.

– Tato, mogę cię o coś zapytać?

– No jasne, co ci chodzi po głowie.

Usiadłam przy kuchennym stole i podparłam twarz rękami.

– Cały czas szukam idealnego prezentu dla Em i Scotta. Ślub jest za kilkadziesiąt godzin, a ja nie znalazłam nic wystarczająco dobrego.

– Wiesz o czym my z mamą marzyliśmy po ślubie? O długim romantycznym weekendzie we dwoje. Emma jest w ciąży, więc pewnie nie planują ze Scottem podróży poślubnej. Może więc zorganizuj im jakiś pobyt w hotelu, albo wycieczkę? Będą mogli odpocząć i nacieszyć się sobą.

W miarę jak tata kończył swoją myśl, w mojej głowie zaczął rodzić się plan. Moi przyjaciele zdecydowanie zasługują na wycieczkę.

– Dziękuję tatku. Jak zwykle wiesz, co mi doradzić. Znikam szukać czegoś odpowiedniego.

Zabrałam kubek z chłodnawą już kawą i zniknęłam w swoim pokoju.

Odpaliłam laptopa i  zaczęłam szukać pięknych domków wypoczynkowych. Zapisywałam linki i każdy kolejny wysłałam do Bena.

Ben: Jeśli chcesz mnie porwać i mam wybrać dokąd to odpowiadam, że nigdzie nie jadę.

Podniosłam telefon i zamiast odpisać wybrałam jego numer.

– To nie dla nas. Szukam idealnego miejsca,w które możemy wsłać Emmę i Scottiego.

– A, już rozumiem. Prezent ślubny last minute?

– Nie, wcale nie robię tego na ostatnią chwilę. Miałam milion pomysłów, ale nic nie było dość dobre.

– Poczekaj chwilę – powiedział i się rozłączył.

Po chwili telefon oznajmił, że dostałam wiadomość.

Ben: Sprawdź to.

W kolejnej wiadomości był link.

Kiedy go kliknęłam na moim ekranie pojawiła się strona internetowa. Chwilę zajęło mi zorientowanie się o co chodzi.

Jaka jest twoja wymarzona podróż? Napisz czego oczekujesz, a my postaramy się znaleźć idealne miejsce dla Ciebie.

Ponownie wybrałam numer Bena. Potrzebowałam wyjaśnień.

– Wytłumacz.

– W skrócie: daj im w prezencie ich wymarzoną podróż. Na tej stronie możesz kupić bon podarunkowy. Ty płacisz, a oni sami wybiorą miejsce do którego chcą jechać. Trik jest taki, że bon trzeba zrealizować do trzech miesięcy, więc będziesz miała pewność, że nie rzucą go w kąt i nie pojadą.

Musiałam przyznać, że brzmiało to całkiem logicznie. Dzięki temu nie musiałam podejmować decyzji gdzie ich wysłać i unikałam ryzyka związanego z tym, że mój wybór ich rozczaruje.

– Ben, to jest idealne. Dziękuję.

– Polecam się.

– A tak w ogóle to skąd wiedziałeś, że coś takiego w ogóle istnieje?

Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, prawda? Byłam pewna, że szykowali już tam dla mnie jakąś gorącą miejscówkę.

–  Dostałem taki bon w prezencie ślubnym.

Poczułam jak cała radość ze mnie ulatuje.

Z drugiej jednak storny? To chyba mały krok do tego, że w końcu dowiem się więcej o jego żonie? Bardzo chciałam wierzyć w to, że w końcu się przede mną otworzy.

– Mogę zapytać na co go zrealizowaliście?

– Tylko się nie śmiej – ton jego głosu sprawił, że kamień spadł mi z serca. – Hotel w pobliżu Disneyladnu.

– Interesujący wybór – odpowiedziałam, próbując zachować powagę. Jednak moja głowa nieustannie podsyłała mi wyobrażenie Bena kręcącego się na karuzeli z filiżanek. I nic nie mogłam na to poradzić.

– Miałaś się nie śmiać.

– Przecież się nie śmieje.

– Jestem pewny, że wewnętrznie zwijasz się ze śmiechu.

– No może trochę, ale Ben... Disneyland i ty? To zbyt urocze połączenie, nie mogłabym się nie śmiać.

– Uważam tę rozmowę za zakończoną – powiedział ze śmiechem i się rozłączył.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz