Wchodzę do sklepu i widzę, że Betty żywo z kimś rozmawia. Przy ladzie stoi mężczyzna, którego widzę pierwszy raz w życiu. Jakoś szczególnie mnie to nie zaskakuje.
Już dawno zostawiłam za sobą czasy, kiedy znałam tutaj dosłownie wszystkich. w ciągu ostatnich lat Cintray się zmieniło. Pojawili się nowi ludzie, a część znanych mi twarzy już tutaj nie mieszka. Wszystko niby jest tak samo, ale inaczej. Nie byłam jeszcze pewna, czy to dobrze, czy źle.
Wzrok mężczyzny wędruje na mnie i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przygląda mi się zbyt intensywnie. Zupełnie tak, jakbym stanowiła odpowiedź na wszystkie jego pytania i problemy. A może to dzieje się tylko w mojej głowie?
Muszę przyznać, że jest przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, a jego twarz wydaje się hipnotyzująca. Zanim pozwalam sobie na niestosownie długą chwilę gapienia na nieznajomego, po prostu znikam między alejkami. Nie przyszłam tutaj poznawać nowych ludzi.
Moje zakupy miały konkretny cel. Kupić długopisy, kilka zeszytów. Szybko odnajduję je na jednej półce z rzeczami papierniczymi dostępnej w sklepie. Do koszyka dorzuciłam jeszcze opakowanie ziaren kawy, bo widziałam, że się kończą, a bez kawy nie przeżyję. Mijając alejkę ze słodyczami, zobaczyłam opakowania moich ulubionych czekoladek, których nigdzie poza Cintray nie można dostać, więc uznałam, że to dobry moment na zrobienie zapasów. Czekolada przyda mi się, na rozgrzanie mózgu przed pracą, prawda?
Uśmiecham się do siebie mijając kolejne alejki. To był dobry dzień. Od rana zdążyłam nakreślić swoje nowe cele i zabrałam się za tworzenie pomysłu na nowy wygląd bloga. Niestety nie przemyślałam, że w którymś momencie zabranie mi zeszytów i kartek na planowanie wszystkiego i tak oto skończyłam w sklepie u Betty.
Kiedy podchodzę do kasy, okazuje się, że przystojny mężczyzna wciąż tam stoi. Ciekawe, czy to jego ulubione zajęcie stać tak w środku dnia przy kasie i ucinać sobie pogawędki z największą plotkarą w mieście?
Betty pakuje moje zakupy, a on wciąż na mnie spogląda. Nie odzywa się jednak ani słowem, więc postanawiam po prostu go ignorować. Jeśli chce się gapić to proszę bardzo. Droga wolna.
– Fay, masz chwilę na krótką rozmowę, czy bardzo się spieszysz? – zagaduje kobieta. Jako, że nie czuję żadnej presji czasu, to wzruszam ramionami i odpowiadam, że chwilę dla niej zawsze znajdę.
– Cudownie się składa kochana. – uśmiecha się podstępnie i zerka na mężczyznę, który wciąż stoi obok mnie. – Poznaj, to jest Ben Brown. Ben otwiera w naszym mieście nową kawiarnię, ale ma mały problem. Tyle, że nie moją rolą jest o tym mówić.
Betty intensywnie spogląda na mężczyznę, który wydaje się być nieco speszony. Muszę przyznać, że wygląda uroczo. Oceniając po samym wyglądzie nie powiedziałabym, że jest kimś komu może brakować pewności siebie. Ale kto jak kto, ja powinnam doskonale wiedziedzieć, że nie powinno się w żaden sposób oceniać książki po okładce. Tylko, że czasem tak trudno się powstrzymać. Szczególnie jeśli ta okładka wygląda tak jak owy tajemniczy Ben.
– Dzień dobry Fay. Miło mi cię poznać. Dasz się zaprosić na kawę? Potrzebuję pomocy, a Betty w swojej dobroci doradziła mi, że możesz być osobą, która pomoże mi rozwiązać moje problemy.
Przyznaję, to wszystko jest jakieś dziwne. Jego zaproszenie brzmi co najmniej dziwnie. I jest zupełnie niespodziewane. Mimo wszystko coś w spojrzeniu jego pięknych , brązowych oczu nie daje mi spokoju. Fascynuje mnie.
No i w końcu otwiera w naszym mieście kawiarnię, a teraz proponuje mi kawę. Jak mogłabym odmówić takiej propozycji? Nie byłabym sobą.
– W porządku, możemy pogadać. Szczególnie jeśli mam dostać darmową kawę - uśmiecham się i łapiąc torbę z zakupami wychodzę z Benem ze sklepu.
Przemierzamy kilkaset metrów w milczeniu i skręcamy w jedną z moich ulubionych uliczek. Jest bardzo kameralna. Na chodnikach poustawiane są donice z kwiatami, a obok nich stoją pomalowane białą farbą ławeczki. Uwielbiałam tu przychodzić razem z Emmą po szkole. Siedziałyśmy, najczęściej z lodami, które można było dostać w pobliskiej budce i rozmawiałyśmy godzinami.
Dopiero kiedy mój mózg przestaje myślami wracać do wspomnień zauważam nowy szyld, który zdobi jedną ze ścian budynków. Small Town Cafe. Nowa kawiarnia powstała na jednej z moich ukochanych uliczek. Czy to przypadek? Myślę, że kofeinowa opatrzność po prostu wiedziała, czego mi trzeba.
Ben otwiera drzwi do lokalu, gdzie kręci się kilka osób. Zapewne dbają o dopieszczenie wyglądu, który moim zdaniem już jest dopieszczony.
Wnętrze wygląda prześlicznie. Ciemna podłoga w cudowny sposób kontrastuje z błękitnymi stolikami i krzesłami. W jednym z rogów stoją dwa wielkie fotele, o których marzyłam, gdy tylko zobaczyłam je w IKEI, a na które w Nowym Jorku nigdy nie miałam miejsca.
Na meblach z ciemnego drewna stoją dwa ekspresy do kawy, które już w pierwszej chwili przyciągają mój wzrok. Są niesamowite. Musiały kosztować fortunę.
Całość kawiarnii prezentuje się lepiej niż mogłam przypuszczać. Pojawia się zatem pytanie: czego ode mnie chce Ben? Co mogło pójść nie tak, skoro wszystko wygląda tak jak powinno?
Przechodzimy między stolikami, do pomieszczenia, które jak mniemam jest zapleczem lub jakiegoś rodzaju pokojem socjalnym. Nie znajduje się tu zbyt wiele, ale jest jakieś krzesło i laptop.
Ben każe mi się rozgościć, a sam zabiera dwa kubki i idzie przygotować kawę. Siadam więc na jedynym krześle w pomieszczeniu, a zakupy kładę sobie między stopami, żeby później o nich nie zapomnieć.
Kiedy mężczyzna wraca, okazuje się, że moje nadzieje na pyszną kawę z ekspresu były tylko nadziejami. Już po samym zapachu rozpoznaję zwykłą kawę rozpuszczalną.
– Wybacz, mam tylko taką. Ekspresy, które tam stoją, jeszcze nie się podpięte do prądu. Zresztą nawet gdyby działały to pewnie nawet nie wiedziałbym od czego zacząć. Barista ze mnie bardzo marny. Mam nadzieję, że mogę się zwracać do ciebie na ty?
– O tak, zdecydowanie. Jestem Fay. Zdecydowanie. Nie żadna Pani Fay. Nie znoszę kiedy ludzie się tak do mnie zwracają.
– W takim razie Fay pozwól, że przejdę do rzeczy. Wszystko sprawdza się do tego, że desperacko poszukuję pracowników. Kogoś, kto zna się na kawie, ekspresach do kawy i wszystkim co jest związane. Szefostwo naszej sieci napisało dziś do mnie wiadomość, że muszę otworzyć ten lokal jeszcze w tym tygodniu, a ja pracowników zacząłem szukać zaledwie wczoraj i nikt tak naprawdę jeszcze się nie zgłosił. Betty wspomniała, że pracowałaś kiedyś w kawiarni i możesz okazać się moim wybawieniem. Powiedz proszę, że to prawda. I najlepiej dodaj jeszcze, że szukasz pracy. Chociaż na kilka dni, do czasu aż znajdę kogoś, kto będzie odpowiednim kandydatem.
Słucham go i nie wierzę w co słyszę. Jakie normalne szefostwo z dnia na dzień decyduje się na przyspieszenie otwarcia nowego lokalu? Przecież w normalnym świecie to nie może tak działać, prawda? Chociaż co ja tam wiem, czasem okoliczności wymagają drastycznych decyzji. Albo jak zazwyczaj w sytuacjach bez wyjaśnienia, chodzi o pieniądze.
– Wiem, że potrzebujesz odpowiedzi na już, ale czy mogę dostać chociaż kilka godzin? – pytam. – Wróciłam do Cintray zaledwie kilkanaście godzin temu, z myślą że od dziś zacznę pracę nad swoim blogiem, którego zawsze odkładałam na później. Nie miałam na razie zamiaru podejmować nowej pracy, ale obiecuję to przemyśleć, bo widzę, że naprawdę musisz być zdesperowany. Wrócę tutaj za trzy godziny z odpowiedzią. I mam nadzieję, że do tego czasu zorganizujesz dla mnie prawdziwą kawę – uśmiecham się do niego i wychodzę.
Tak naprawdę wiem, że przyjmę tę pracę, ale chcę postawić kilka warunków. Mam nadzieję, że oczekiwanie na moją decyzję skłoni później Bena do zgodzenia się na cokolwiek tylko przyjdzie mi do głowy. Masa pomysłów kiełkuje w mojej głowie przez całą drogę do domu.

CZYTASZ
Nowy początek [zakończone]
Roman d'amourCzy prawdziwą miłość można odnaleźć więcej niż raz? Fay Edwards chce od życia czegoś więcej, ale wie, że aby sięgnąć po swoje marzenia musi najpierw zrobić krok wstecz i zacząć budować wszystko od zera. Rzuca pracę w renomowanym wydawnictwie w Nowym...