40. Ben

38 2 0
                                    

Dni upływały jednocześnie szybko i wolno. Każdego dnia modliłem się do wszystkich znanych i nieznanych mi bogów, żeby dali mi siłę. Gdzieś w głębi siebie wiedziałem, że pójście na ślub Emmy i Scotta może być złym pomysłem. Dwa dni przed rocznicą śmierci Sarah? To naprawdę wydawało się wróżyć katastrofę. Mimo wszystko w ciągu ostatnich dni doszedłem do perfekcji w wypieraniu.

Tyle, że im bliżej dwudziestego trzeciego października, tym bardziej zaczynałem odczuwać wewnętrzny niepokój.

Dziś jednak nie mogłem sobie na to pozwolić.

Przemyłem twarz zimną wodą i przeczesałem dłonią włosy.

Dam radę. Muszę chociaż spróbować.

Fay czekała na mnie w salonie. Radość jaką emanowała od chwili, w której przekroczyła dzisiaj mój próg była zaraźliwa. Dzięki niej czułem, że naprawdę to może się udać, że w końcu będę znów mógł być sobą.

Kiedy tylko wszedłem do salonu, poczułem na sobie wzrok Fay. Gdyby to była kreskówka, jej oczy w tym momencie byłby bardzo błyszczące, albo zmieniłyby się w czerwone serca.

– Dlaczego tak na mnie patrzysz?

– Bo jesteś zachwycający? –  odpowiedziała z uśmiechem.

– A tak naprawdę?

– Tak naprawdę patrzę tak, bo jestem szczęśliwa. I wdzięczna. Przede wszystkim wdzięczna. To, że chcesz poznać moich przyjaciół, to jest lepsze niż Gwiazdka.

–  Poczekaj do Gwiazdki. Myślę, że wtedy tak nie powiesz.

W momencie, w którym wypowiedziałem to zdanie dotarło do mnie, że chciałem tego. Chciałem zostać w Cintray z Fay. Chciałem spędzać z nią czas. Chciałem wspólnych świąt, Gwiazdki, Nowego Roku. Chciałem z nią być.

O dziwo ta myśl przerażała mnie tylko trochę. Z tyłu głowy wciąż majaczyły wyrzuty sumienia względem Sar, ale zanim doprowadziły mnie na skraj paniki udało mi się zepchnąć na dalszy plan.

–  Gotowa na niezapomniany wieczór?

– Oj, żebyś wiedział, że będzie niezapomniany. Emma z pewnością o to zadba.

*

Mój wieczór kawalerski to był czyste szaleństwo. Z opowieści Vivienne wiem, że zaplanowały go razem z Sar i przekazały dokładną instrukcję moim kumplom. A kto miał mnie znać lepiej niż moja przyszła żona?

Wbrew powszechnym koncepcjom wieczorów kawalerskich, mój nie był wypełniony kobietami tańczącymi na rurach i alkoholem.

Wręcz przeciwnie. Najpierw zostałem "porwany" na kręgle, tylko po to, żeby uśpić moją czujność. A potem spełniło się jedno z moich największych marzeń –  wieczór spędziliśmy otoczeni tłumem ludzi na koncercie Coldplay.

To naprawdę był jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu.

Kiedy wpatruję się z jaką miłością Scott patrzy na Emmę, widzę siebie patrzącego na Sarah i widzę, że ją kocha. Nie mam wątpliwości, że są cudownymi ludźmi, z którymi szczerze mógłbym się zaprzyjaźnić.

Szczególnie ze Scottem, co wypełnia mnie szczerą radością, bo po śmierci Sarah odciąłem się praktycznie od wszystkich, co sprawiło, że tak naprawdę moimi jedynymi przyjaciółmi była moja rodzina. I chociaż niechętnie, to jednak musiałem przyznać, że czasem brakowało mi męskiego towarzystwa.

–  Nie mów, że nigdy nie łowiłeś ryb. Jak tylko się ożenię to zabieram Cię na ryby.

–  Czy właśnie proponujesz mi męską randkę? –  zaśmiałem się.

–  Żebyś wiedział. Jestem więcej niż pewny, że te dwie cudowne kobiety nie będą miały nic przeciwko, co więcej same pewnie chętnie wykorzystają ten czas na swoje babskie ploteczki.

– Skoro już o ploteczkach mowa –  wtrąciła Emma. –  Kto ma ochotę na dawkę żenujących historii z życia Fay?

Ja. Chciałbym poznać je wszystkie.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz