Rozdział 3

24 1 0
                                    

- Jak mam się tego niby nauczyć w 45 minut? 

- Nie podnoś tak głosu. To, że sytuacja wydaje ci się fatalna nie znaczy, że cała klasa musi o tym wiedzieć. 

- Ale ja nic kompletnie nie rozumiem z tego co mi tłumaczysz, nie nadrobimy całego działu w jedną lekcję. - 

W ostatniej chwili wpisali nam zastępstwo za geografię na czwartej godzinie, dlatego też próbowałam swoich sił, żeby nauczyć Mathew chociażby na dwójkę. Chłopak nie był słaby, właściwie wszystkie inne przedmioty szły mu dobrze. Jedynym jego problemem była matematyka rozszerzona, bo z podstawą też nie miał jakiś większych problemów. W gruncie rzeczy był on na tyle inteligentny, że gdyby się uczył mógłby na spokojnie mieć stypendium, ale go zadawalały trójki i czwórki, więc też nie widziałam sensu, żeby tracił czas na coś, na czym mu nie zależy.

- Damy radę, szybko łapiesz, więc myślę, że uda ci się uniknąć kolejnej jedynki. 

- Nie wiem, z niczym nie mam tak problemu jak z tą matmą. Myślałem nawet, żeby zmienić kierunek, ale teraz już trochę za późno. - Chłopak patrzył wyczekująco na równania zapisane na kartce.

- No prawda, biorąc pod uwagę, że jesteśmy już na półmetku mogłoby być ciężko się przenieść. - Nie ukrywałam, że byłam zdziwiona jego zachowaniem. Mało, kiedy widziałam, żeby był on poddenerwowany. Matty miał raczej wywalone we wszystko, niczym się praktycznie nie przejmował i czasem mu zazdrościłam takiego spokoju w głowie. Zawsze, kiedy okazywało się, że zapomniał o jakimś sprawdzianie to mówił, że jakoś się go napisze. A jego ,,jakoś" znaczyło często lepiej niż połowa klasy. - Okej, spróbujmy raz jeszcze... 

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Oboje obróciliśmy głowy w stronę drzwi, żeby upewnić się, że się nie przesłyszeliśmy.

- Nazwisko? 

- Otto Villar. - Gdy tylko zobaczył nasze twarze, zaczął iść w naszym kierunku.

- No proszę, kto to nas zaszczycił swoją obecnością. - Matthew na sam widok spóźnialskiego się rozchmurzył, a znudzona mina przyjaciela, chyba tylko dodawała mu humoru.

- No co no, trochę mi się zaspało. Budzik obudził mnie o siódmej, ale stwierdziłem, że jeszcze 10 minut sobie pośpię i tak wyszło, że obudziłem się półtorej godziny później. A że nie opłacało mi się iść na informatykę, bo i tak nic  na niej nie robimy to stwierdziłem, że przyjdę dopiero na geografię. 

- Nie wiedziałeś, że mamy zastępstwo? - Nawet Aurora odłożyła podręcznik i zainteresowała się naszym przybyszem.

- Gdybym wiedział, to by mnie tu nawet nie było... Dopiero jak wysiadałem z auta to mi się plan w aplikacji zaktualizował, a już mi się nie opłacało wracać do domu. - Chociaż nie brzmiał na zadowolonego to na jego twarzy dalej widniał cień uśmiechu. Szczerze mówiąc, często miałam problemy z odczytaniem jego emocji. - A wy co robicie? Uczycie się czegoś czy mi się wydaje? 

- Matthew zapomniał o sprawdzianie z matmy, więc staram się go na szybko poduczyć. 

- Serio mamy sprawdzian? Co ja tu dzisiaj robię... mogłem już zostać w łóżku. Żarty... - westchnął i zrezygnowany usiadł w wolnej ławce.

- Jak chcesz to się dosiądź i też posłuchasz. 

- No niby mogę, ale w sumie mam na tyle dobrą sytuację, że mogę nawet jedynkę dostać i nic mi to nie zmieni. - Mimo to, wziął krzesło i usiadł obok nas. Co prawda nie słuchał zbyt uważnie i często patrzył w telefon, ale nie miało to większego znaczenia, skoro nie zależało mu nauce. 

Naprawdę szło nam całkiem dobrze, a dzięki tym mini korepetycjom sama miałam powtórkę do sprawdzianu. Matty był też już o wiele spokojniejszy o swoją ocenę, kiedy zobaczył, że w sumie wiele podstaw pamięta, a zadania po kilku próbach rozwiązywał samodzielnie w całości. Wiadomo, że było to tylko kilka zadań, które mogły, ale nie musiały pojawić się na sprawdzianie, ale doszłam do wniosku, że znając te zadania bez problemu dostanie pozytywną ocenę. Byliśmy tak wciągnięci, że nawet nie zorientowaliśmy się jak szybko zleciała nam lekcja. Obudziły nas dopiero odgłosy szurania krzesłami, a sekundy później dźwięk dzwonka.

- Pora na finalną próbę. Zobaczymy, ile udało ci się zapamiętać. 

- Oby wystarczająco, bo szczerze mówiąc, ani widzi mi się to potem poprawiać. 

***

Sprawdzian był łatwiejszy niż myśleliśmy, gdyż nasz nauczyciel uznał, że jest to ciężki dział, a nie chce nam nadto utrudniać. Pan Roberts doskonale zdawał sobie sprawę, że znaczna większość osób będzie pisała maturę z geografii lub angielskiego w naszej klasie, więc nie chciał nam dawać trudnych zadań. Chociaż robiliśmy je na zajęciach, żeby mieć pojęcie o tym, co na maturze rozszerzonej może się znaleźć, jeśli jednak ktoś się na nią zdecyduje.

- I jak poszło? - Złapała mnie szybko Ari po wyjściu z klasy.

- Myślę, że dobrze, wszystko zrobiłam, a czy poprawnie to się okaże. A tobie jak? 

- No na czwórkę liczę, fajnie by było, gdyby wleciała piątka, ale zobaczymy. Masz jakieś plany na jutro? 

- Tak się składa, że jestem całkowicie wolna, a co tam? - Praktycznie cały czas byłam wolna tak się składało. Wychodzenie z przyjaciółmi czy znajomymi było dla mnie priorytetowe, bo naprawdę dodawało mi to wiele energii, a w najgorszych momentach życia ratowało mnie od czeluści rozpaczy.

- Malcolm pisał do mnie czy nie chcemy spotkać się jutro u niego całą drużyną. - Rory wydawała się równie zdziwiona jak ja mówiąc to.

- I użył słowa drużyną tak? 

- Dokładnie tak. Czyżbyś też myślała, że Kevin to pisał? 

Nie było innej opcji. Tylko nasz wspaniały brunet używał słownictwa sprzed dwóch dekad, co czasem bywało zabawne, a czasem totalnie żenujące. Szło się do tego przyzwyczaić, w końcu była to jego cecha charakterystyczna, ale czasem naprawdę byliśmy ciekawi skąd przychodzą mu akurat takie słowa na język.

- Albo Kevin to pisał albo nasz biedny Malcolm zaraził się od niego tą ciężką przypadłością. 

- Oby to nie była opcja druga, bo jeśli nie, to obawiam się, że nie ma już dla niego ratunku kochana - Nasz śmiech rozniósł się po korytarzu, gdy obie powoli kierowałyśmy się w kierunku kolejnej sali.  

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz