Rozdział 30

3 0 0
                                    

Śnieg nie opuszczał nas, nawet na chwilę i kilka dobrych dni sypał grubymi płatkami, które obserwowałam każdego dnia. Powoli każdy wyczuwał już atmosferę zbliżających się świąt i był to jeden z głównym tematów, jakie przewijały się w naszym codziennym życiu. Na bieżąco relacjonowałam otwieranie kalendarza adwentowego, nagrywając vlogi na relację, głównie tą na prywatnym Instagramie, a także wymieniałam się z przyjaciółmi pomysłami na prezenty dla rodziny.

- Najważniejsze pytanie, jest takie. Robimy sobie prezenty w tym roku, czy niekoniecznie? - zapytała podczas jednej z przerw Evie, gdy staliśmy na szkolnym holu.

- No nie wiem, miałbym tracić na was pieniądze? Szkoda mi trochę. - rzekł sarkastycznie Kevin.

- Nie no każdy, by wylosował osobę, której daje. Przynajmniej tak by było najlepiej, bo stracilibyśmy fortunę robiąc każdemu z osobna. 

- Kurna jeszcze wylosuję tą idiotkę i co wtedy? Nie ma szans, żebym wydał na nią choćby złotówkę. Prędzej bym jej wręczył puste pudełko, chociaż nawet to szkoda jej oddać. 

- Bardzo zabawne Kev, naprawdę uśmiałam się. - odrzekła dziewczyna. - Moim zdaniem mega pomysł. W tamtym roku żałowaliśmy, że tego nie zrobiliśmy, więc uważam, że powinniśmy się za to zabrać w tym. Ile osób jest za? - Wszyscy jednomyślnie podnieśli rękę. No prawie wszyscy, bo Kevina została podniesiona przez Malcolma. - W takim razie przegłosowane kochani. Teraz tylko zrobić losowanie. Ma ktoś kartkę na szybko? 

- Czekaj wyrwę ci jakąś z zeszytu. - Malky sięgnął do plecaka i wyrwał jedną z pierwszego, lepszego zeszytu.

- Popatrz Kev są prawie tak samo puste, jak twoja głowa. Chociaż nie, bo widzę, że Malc je częściowo chociaż zapisał. 

- Pierdol się Cami. 

- I wzajemnie kochany. Da mi ktoś jakiś długopis jeszcze? - Podałam jej jeden i zaczęła na szybko zapisywać na porozrywanych karteczkach nasze imiona. Złożyła je w kostki, a następnie wymieszała w dłoniach. - Nie mam niestety żadnego kapelusza, więc musicie brać je w ten sposób. Panie przodem. - zwróciła się najpierw do Evie. - Tylko nie mówmy sobie może, kto kogo ma. Będzie o wiele ciekawiej. - Wszyscy pokiwaliśmy głowami, gdy podeszła do Malcolma i Kevina. 

Na samym końcu zostałam ja, więc wzięłam tą, która była najbardziej na lewo. Otworzyłam ją i ujrzałam imię Malcolma. Nie byłam zawiedziona, ale obawiałam się, że nie trafię z prezentem, bo nie znałam go, aż tak dobrze. Widząc, jednak minę Camilli, która szybko postarała się ją ukryć, wiedziałam już, że trafiła na nikogo innego, jak Kevina we własnej osobie. Zauważyła, że to widziałam, więc rzuciła mi błagalne spojrzenia, tak bym tylko ja je dostrzegła, a wobec innych próbowała nie dawać po sobie niczego poznać.

- Chyba nie będziemy się wymieniać karteczkami co? - zapytała dla upewnienia Ari.

- Myślę, że nie. To nie są prezenty klasowe, tylko między nami. Jesteśmy ze sobą na tyle długo, że powinniśmy dać radę. Zawsze można też się podpytać kogoś, kto zna tą osobę bardziej. - odparła Camilla, podczas gdy dzwonek wybrzmiał na całą szkołę. - Pora na nas, mamy sprawdzian z chemii, także życzcie nam powodzenia i bądźcie w razie co aktywni, bo może będę pisała na grupie o pomoc. Buźka. - Zarzuciła plecak na ramię i poszła w stronę sali.

- Nic nie umiem, także lepiej, żebyście nam pomogły. Liczymy na was i módlcie się, żeby dało się ściągać. 

- Dobrze Kev, wystosuję apel do świętych, by wysłuchali waszych próśb. 

 Pokazał mi serduszko z daleka i odwrócił się z powrotem do pary, z którą szedł ramię w ramię. Same również ruszyłyśmy w stronę sali, by móc rozpocząć fizykę.

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz