Rozdział 38

4 0 0
                                    

- I ostatnia. Kevin czyń honory. - Podałam chłopakowi ostatnią bombkę, która nam została. Powiesił ją na samym środku i tym samym skończyliśmy nasze zadanie.

- A czubek? Nie mamy żadnej gwiazdy? - zmartwiła się Evie, więc podeszła do pudła, żeby sprawdzić czy coś nie ostało się na dnie. Dumnie wyciągnęła złotą gwiazdkę z metalu. Podeszła i podała mu ostatni detal, który był nam konieczny.

- I voile! Dawno nie widziałem tak kolorowej choinki. - skomentował brunet i zaczął nalewać nam czerwony barszcz, który wcześniej doniósł nam jego tata.

- U mnie akurat u babci jest co roku kolorowa. Na dodatek na gałązkach wiszą takie sopelki, które w rzeczywistości są lizakami i można je dowoli jeść. W jednym roku babcia ich nie kupiła i moje kuzynki się popłakały, więc musieliśmy od sąsiadki pożyczać. Święta na wsi to najlepsze co może być. 

- Właśnie Roni, kiedy już wyjeżdżasz? - zapytała Cami, gdy usiedliśmy do stołu.

- We wtorek i w sobotę wracam. W tym roku zabieramy ze sobą dziadków, żebyśmy nie musieli w drugi dzień świąt pakować się do auta, by wrócić na świąteczny obiad. Szykują się naprawdę duże święta, ale cieszę się, że wszyscy będą w jednym miejscu. 

- To jest rodzina od strony twojej mamy, tak? W sensie tam, gdzie jedziecie? 

- Tak, dokładnie. Jeden jej brat mieszka niedaleko Fereal, więc nie mają tak daleko. Siostra mieszka za granicą, u swojego męża, ale obiecali, że w tym roku przylecą do nas. Co drugi rok w sumie są na naszej wigilii, bo uznali, że tak będzie najlepiej i ciężko inaczej im to pogodzić. Ten drugi, młodszy brat natomiast mieszka na drugim końcu kraju i cały czas pracuje. Stara się jednak, co jakiś czas odwiedzić rodzinę, bo swojej własnej jeszcze nie ma. 

- Twoja babcia miała sporo dzieci. Akurat tak do pary, dwie córki, dwóch synów. - zauważyła Aurora.

- Tak, ale tata jest jedynakiem, więc tylko od tamtej strony mam tak dużą rodzinę. Malcolm, jak dobrze pamiętam, to ty też masz sporo kuzynostwa. - zagadałam chłopaka mieszającego łyżką w swojej gorącej zupie. Wątpiłam, że to ją ochładza, ale nie miałam zamiaru mu tego przedstawiać.

- Pewnie najwięcej z was wszystkich. Tata ma trzech braci i siostrę. Dziadkom chyba zależało na córce, bo jest najmłodsza z wszystkich. Każdy z nich ma co najmniej dwójkę dzieci, także już od tej strony jest ich sporo. Mama natomiast ma i siostrę, i brata, ale siostra dalej jest singielką i zajmuję się karierą prawniczą. Nie wspomnę już o rodzeństwie dziadków, bo to też wielkie rodziny i z wieloma mamy kontakt, także bywa różnie. Też właśnie obchodzimy jeden dzień świąt tu, a drugi tu. 

- Ja tylko za dzieciaka miałam podwójne święta. Kiedy dziadkowie zmarli, przestaliśmy utrzymywać jakoś kontakt z jedyną siostrą mamy. - dodała od siebie Camilla.

- Szkoda trochę. 

- Czy ja wiem. Czasem więcej z nimi problemów było niż pożytku. Zawsze mieli jakiś problem i nic im nie pasowało. A to nie ten termin, a to nie ma 12 potraw, a to prezentów za dużo. Współczuję tylko ich dzieciom, bo byli wobec nich strasznie rygorystyczni. 

- U mnie też właśnie od śmierci dziadków już tak bardzo się nie obchodzi świąt wspólnie. Czasem na kawę się podjedzie, ale to też nie co roku. - Aurora dolewała sobie kolejną porcję zupy, jednak szło jej to opornie. Omal nie wylała na siebie połowy wazówki barszczu.

- Pomóc ci? - zapytał grzecznie Kevin.

- Nie, już i tak skończyłam, ale dziękuję. Tak się w sumie teraz zastanawiam... Czy my nie powinniśmy byli najpierw podzielić się opłatkiem? 

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz