Rozdział 31

3 0 0
                                    

Dni robiły się co raz krótsze, przez co zaburzał się mój plan dnia. Słońce widywałam jedynie przez okna szkolne, bo gdy tylko wracałam do domu, zaczynało się robić coraz ciemniej. Jedynie w weekendy mogłam nacieszyć się blaskiem dnia i wykorzystać pogodę, która była zadziwiająco ładna. Nie padało już tyle śniegu, jednak nadal się utrzymywał przez mroźne temperatury. Nie przeszkadzały mi one, gdyż promienie słońca dodawały ciepła, a wiatr wydawał się zniknąć.

Zbliżały się wielkimi krokami święta Bożego Narodzenia, a co za tym idzie nasza ekipowa Wigilia, którą zadecydowaliśmy wyprawić. Nie miało to być jakieś wielkie wydarzenie, a raczej przyjemne wieczorne spotkanie przy czerwonym barszczu i wspólne wręczenie prezentów. Mówiąc o prezentach, potrzebowałam się dowiedzieć, co takiego mogłabym kupić Malcolmowi, bo nie chciałam zaliczyć żadnej wtopy. Ustaliliśmy budżet na 100 złotych i nie miałam bladego pojęcia jak go zagospodarować, gdyż wszystkie moje pomysły nie mieściły się w nim. Pozornie miałam ponad dwa tygodnie na wymyślenie i kupienie czegoś, jednak uznałam, że im szybciej tym lepiej. Leżąc na swoim łóżku wybrałam numer Evie w telefonie i zadzwoniłam do niej. Nie musiałam długo czekać na odebranie.

- Hejka Roni, co tam? - odezwała się jako pierwsza dziewczyna.

- Hej, przychodzę z pewnym zapytaniem. Masz teraz chwilkę? 

- Pewnie, dopiero co niedawno wstałam, także i tak nie mam chwilowo co robić. 

- Idealnie, a więc mam do ciebie pewną sprawę. Przy losowaniu prezentów trafiłam na Malcolma i obawiam się strasznie, że kupię mu coś, co mu się nie spodoba. Mam plus minus ustalone rzeczy, które chciałabym mu kupić, ale nie mam tej takiej głównej, najważniejszej. - powiedziałam przenosząc się na krzesło przy biurku.

- Kurde dobrze, że mówisz, bo sama myślałam, żeby do ciebie się odezwać w tej sprawie. Myślę, że możemy sobie pomóc nawzajem, bo mam podobny problem. Wylosowałam Rory i nie mam zielonego pojęcia co jej sprezentować, a nie chce czegoś typu perfumy czy kosmetyki. Chcę, żeby to faktycznie było coś dla niej fajnego i potrzebnego. 

- No popatrz, złożyło się nam wręcz perfekcyjnie. Szczerze, gdybym ja robiła jej prezent, to kupiłabym jej organizer do nici i przyborów krawieckich, bo cały czas wszystko jej się plącze w szufladach i od dawna o tym mówi, ale nigdy nic z tym nie robi. Mogłabyś też dokupić jej drugiego manekina, ale chyba wyszłybyśmy poza budżet, bo nie wiem jak z ich cenami. 

- W sumie, gdyby jej kupić taki spory przybornik krawiecki czy coś takiego, to mogłoby się jej to naprawdę przysłużyć. To jest genialne Roni i myślę, że mogłabym to zamówić na spokojnie gdzieś na jakiejś stronce. Mogłybyśmy dziś też przejechać się na bazar i dokupić do tego jakieś piękne tkaniny. Zawsze jak z mamą jeżdżę, to widzę taką panią, która ma tak cudowne materiały na swoim stoisku. Jeśli chodzi natomiast o Malkiego, to zdecydowanie mogłabyś mu kupić jakiś nożyk, bo kolekcjonuje takie i ma pół ściany w gablotkach z różnymi rodzajami, przekrojami i kolorami. Wydaje mi się, że może też na tym targu byśmy coś takiego znalazły, a jeśli nie, to kilka ulic dalej jest sklep z takimi akcesoriami. O ile jesteś dziś w ogóle wolna. 

- Tak się składa, że jestem i z przyjemnością bym się tam z tobą wybrała. Od lat nie byłam na targu i z chęcią zobaczę po latach, jak to było. 

- Świetnie. Dasz rade wyszykować się w pół godziny i dojechać na miejsce? - Evie mieszkała na blokach, na drugim końcu miasta. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie, jednak wiedziałam, że były to właśnie okolice placu, na którym odbywały się targi i jarmarki. Gdy byłam bardzo mała babcia i mama zabierały mnie na nie, jednak, gdy tylko podrosłam przestałam tam jeździć, a z czasem i one zaprzestały.

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz