Rozdział 44

5 0 0
                                    

Siedziałam w bezruchu, na taborecie w łazience, chociaż powoli było mi niewygodnie. Patrzyłam cały czas w lustro, jak moja mama kręci mi loki. Bałam się, że zostało mało czasu i już obie byłyśmy przez to poddenerwowane. Co chwilę słyszałam syk mojej rodzicielki, która w pośpiechu parzyła sobie przypadkiem opuszki palców. 

Kiedy skończyła, utrwaliła je toną lakierku i zaczęła spinać w niską kitkę, tak jak sobie zażyczyłam. Miałam na sobie długą czarną suknię, przeszytą brokatową nicią. Ramiona miałam odkryte, gdyż rękawki kończyły się równo z dekoltem, tworząc delikatną literkę v. Byłam ogromnie zadowolona, że w końcu mogłam wykorzystać tę sukienkę. Pozostawiliśmy dwa kosmyki włosów na mojej twarzy, by chowały jej owalny kształt. Byłam ogromnie zadowolona z efektu końcowego. 

Poszłam do swojego pokoju i założyłam czarne buty na korku, a także cały mój zestaw pierścionków i długie, złote kolczyki. Pozując przed lustrem, by sprawdzić czy rozcięcie przy nodze nie jest zbyt duże, przypomniało mi się, że powinnam dołożyć do tego wszystkiego jakiś drobny naszyjnik. 

Spojrzałam na zegarek, zabrałam torebkę i chciałam już zbiegać na dół, ale zdałam sobie sprawę, że skończy się to tragedią. Złapałam w rękę swoją oversizową marynarkę, a także zimową kurtkę i zeszłam ostrożnie na dół.

- Poczekaj, stań no tutaj, to ci zdjęcie zrobię. - poleciła mi mama, gdy tylko zobaczyła, jak schodzę.

- To nie studniówka przecież... - wymamrotałam, chociaż cieszyło mnie, że robię takie wrażenie na niej. Rzadko podobały się jej moje stylizacje i wybory modowe, więc miałam pewność, że naprawdę muszę wyglądać dobrze. Cieszyłam się jednak najbardziej z tego, jak bardzo wygodna była ta kreacja i wiedziałam, że jeśli tylko wezmę buty na przebranie, to będę się czuła całą noc cudownie.

- Stań ładnie i nie garb się. - Słyszałam te słowa zdecydowanie za często, ale za każdym razem działały ze skutkiem natychmiastowym. Wyprostowałam się, wzięłam torebkę w dłonie i odsunęłam jedną nogę, by wszystko było dobrze widać.

- Pospieszcie się moje panie, bo jeszcze musimy do Fereal pojechać, a już mało czasu nam zostało. W obie strony zejdzie nam co najmniej ponad godzinę, a z tą pogodą to już w ogóle. - Tata stał zniecierpliwiony we framudze drzwi kuchennych i przyglądał się całemu pokazowi mody. Nałożyłam swoje okrycie wierzchnie i przepuściłam go w drzwiach. Było jeszcze słonecznie, jednak wiedziałam, że na miejscu będzie już ciemno, kiedy tylko dojedziemy. 

Dopiero, gdy weszłam do auta poczułam stres związany z całym wydarzeniem. Te wiele dni przerwy od spotkania z Davidem dołożyły mi tylko nerwów, choć nie wiedziałam skąd się one brały. Starałam się przekonać, że będzie to normalna impreza, jak każda inna i będę miała wokół siebie ludzi, na których mi zależy, więc nie ma czego się bać. Nic to jednakże nie dawało i czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła.

- Stresuję się. - Miałam nadzieję, że poprzez rozmowę rozładuję swoje napięcie.

- Czym? Przecież taka podekscytowana byłaś jeszcze w domu. 

- Sama nie wiem. Boję się, że coś się wydarzy, czego nie przewidziałam. Chłopacy się bardzo nie lubią i też nie wiem czy to był jednak dobry pomysł, żeby brać tam Davida... 

- Nie dowiesz się, dopóki się nie przekonasz. Musisz go im kiedyś przedstawić, jeśli jesteście razem albo planujecie być, bo nie wiem w jakiej tam teraz relacji jesteście. Jeśli się nie lubią, to trudno, może z czasem im się to zmieni, a może nie. Nie jest to twój problem, a ich. Możesz myśleć, że jest inaczej, ale jeśli jesteś ich przyjaciółką, to powinni spróbować chociaż się wzajemnie olewać czy coś. Jeśli jednak będą się zaczepiać i robić konflikty, to możesz próbować ingerować, ale nie wróżę ci świetlanej przyszłości. Wiem, że ty byś chciała, żeby każdy z każdym się lubił, ale nie da się tak w życiu. Wyobraź sobie, że twój dziadek i bracia twojej mamy przez dwa lata mnie nie znosili. 

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz