Otworzyłam delikatnie oczy, czując, że coś nie gra. Nie do końca rozumiałam, co się dzieje i miałam ogromną ochotę odpłynąć w dalszy sen. Obróciłam się na drugi bok, próbując odtworzyć senne wizje sprzed chwili. Zrozumiałam jednak, że cały czas coś mi gdzieś piszczy. Niechętnie zaczęłam szukać po łóżku źródła dźwięku, po czym okazało się, że był to mój wibrujący telefon.
- Halo? - powiedziałam zaspana, dalej nie ruszając się z pozycji leżącej.
- Jesteś gotowa? Będę tak za 15 minut, a brzmisz jakbyś dopiero co się obudziła. - Zajęło mi kilka sekund zrozumienie, kto i co do mnie mówi.
- O kurwa, bo tak właśnie jest... - Chciałam zerwać się z łóżka, ale dostałam takich mroczków, że razem z telefonem wylądowałam na podłodze.
- Roni, wszystko okej? Upadł ci telefon, czy... - nie zdążył dokończyć, bo zaczęłam jęczeć z bólu.
- Chyba umarłam. Kurna, moje kości już ostatnio zostały wystarczająco zmasakrowane przez schody. Nawet mój własny pokój jest przeciwko mnie. - pomrukiwałam, podnosząc się z paneli i starając się uniknąć kolejnej krzywdy.
- To nie twoje pomieszczenia, a ty sama niezdaro. Masz jak nikt inny umiejętności do nieumyślnego samookaleczania. Jak to się stało, że zasnęłaś? Miałaś iść się ogarniać już dawno. - zaczął śmiać się, choć mi nie było ani trochę do śmiechu. Każda część mojego ciała wołała o pomstę do nieba. Powoli docierało też do mnie, że miałam tylko kilka minut na wyszykowanie się do wyjścia. - Na pewno wszystko dobrze? - zapytał czule przez telefon.
- Tak, chyba tak, a przynajmniej wszystko jest na swoim miejscu. Sama nie wiem jak, ale wróciłam spod prysznica i mówię sobie, że mam czas więc włączę sobie muzykę, poleżę trochę. Ja w dzień spać nie potrafię, ale akurat dzisiaj musiało mi się przymknąć oko. Kiedy natomiast tej drzemki potrzebuję, to wiercę się godzinę, po czym stwierdzam, że to nie ma sensu. No cudownie.
- Dobra kochana, już się tak nie denerwuj, tylko zmykaj ogarniać, to co ci zostało. Ja poczekam przecież, może wejdę pogadać z twoimi rodzicami.
- Okej, czyli jednak muszę się bardzo spieszyć. Żadnych rozmów, bo znowu będziecie mnie obgadywać z tatą. Nie ma takiej opcji, dam radę. Ciao! - Rozłączyłam się w drodze do łazienki. Cofnęłam się jednak jeszcze po ciuchy i wbiegłam do niej zamykając drzwi. Ubierałam się w piorunującym tempie, by móc przejść do mycia zębów. Musiałam umyte wcześniej włosy doprowadzić do porządku, a przede wszystkim je wysuszyć, bo pozostały mokre, a na dodatek powywijane w każdym kierunku. Starałam się robić dwie rzeczy w jednym momencie, co nie wyszło mi jednak na dobre, bo omal nie zbiłam swojego ulubionego flakonu z perfumami, a także prawie moje kolczyki wylądowały w zlewie.
Wstąpiłam do pokoju po torebkę, którą szczęśliwie już wcześniej spakowałam i zbiegłam ubrać buty. Chciałam już wychodzić, gdy przypomniało mi się o najważniejszym.
- Kurna, prezent. - Pędem wróciłam do pokoju i zaczęłam szukać mojego podarunku dla chłopaka, którego nigdzie nie mogłam znaleźć. Wiedziałam, że już dzień wcześniej powinnam była go wyjąć. Usłyszałam w pewnym momencie dzwonek do drzwi, co wprawiło mnie w jeszcze większą panikę. Wreszcie udało mi się ujrzeć mini torebkę, pod stertą wielu innych rzeczy i ubrań.
- Veronica! David przyjechał! - krzyk mamy rozniósł się po całym domu. Schowałam pakunek do torebki i zeszłam zdyszana oraz spocona na parter. Ujrzałam tam, tak jak się spodziewałam Davida, który żartował sobie z moim tatą.
- Dobrze, panom już podziękujemy. Wiem, że miło było i przykro mi, że przeszkadzam, ale na nas pora. Papatki! - Dałam tacie buziaka i pociągnęłam Davida za przedramię w kierunku drzwi. Próbował protestować, jednak nie dawałam za wygraną. Zdążył jedynie odmachać mojemu ojczulkowi, zanim zamknęłam za sobą drzwi.
CZYTASZ
Tamiza naszych uczuć (Tom 1)
Dla nastolatków(Skończone) Historia o dziewczynie, z którą może się identyfikować każda nastolatka. 17 letnia Veronica Tamis próbuje odnaleźć swoje odczucia i wynurzyć się z głębi oceanu, który pochłonął ją w całości. Na ratunek przychodzi jej pewien chłopak, któr...