Rozdział 8

29 0 0
                                    

Patrzyłam, jak mój radosny kolega siedzi przy stoliku i czeka, aż przyniosę mu kawę. Ku mojemu zdziwieniu, wszystkie trzy stylówki zrobił tak, jak ja sobie to wymyśliłam. Oboje trafiliśmy w dziesiątkę, bo wyglądał w nich tak dobrze, że nie mogliśmy zdecydować, która była najlepsza. Finalnie padło na szary bezrękawnik z dzianiny, nałożony na białą koszulę, a do tego szare spodnie od garnituru. Wyglądał równie elegancko, co oryginalnie i swobodnie. Nie wiedziałam tylko, czy cieszył się bardziej z nowego stroju, czy darmowej kawy.

- Pamiętałaś, ile słodzę? 

- Jak mogłabym zapomnieć? Ale awaryjnie poprosiłam, żeby pani dała mi zapasowy cukier. - Położyłam przed nim jego napój i usiadłam naprzeciwko. Udaliśmy się do jedynej kawiarni w centrum handlowym, jednakże była też najlepszą w jakiej do tej pory byłam. Okropnie żałowałam, że znajdowała się tylko w Fereal, bo brakowało mi jej, gdy wyjeżdżałam do innych miast. Od dawna też zagadywałam właścicielkę, czy nie chciałaby otworzyć drugiej w naszej Villanie.

- Wzięłaś sobie kawę, czy mi się wydaje? 

- Coś ty. Wiesz, że tylko herbatę piję. - I to częściej niż wodę. Byłam totalną herbaciarą, a za kawą nie przepadałam. Od wielu lat też jej nie piłam i być może, gdybym spróbowała to bym polubiła, jednakże nie zapowiadało się na to.

- Właśnie wiem, ale założyłaś się ze mną o kawę i zastanawiam się, czy coś się na dniach nie zmieniło. 

- Użyłam skrótu myślowego. Gdybym wygrała poprosiłabym o herbatkę. - Uśmiechałam się sama do siebie mieszając łyżeczką w moim kubku.

- Niech ci będzie, ale to chyba trochę niezgodne z zasadami. 

- Dlaczego? - Zaśmiałam się, bo doskonale wiedziałam, dlaczego.

- Bo jeśli zakładasz się o kawę to wygrywasz kawę. - mówił to w sposób, w jaki tłumaczy się małemu dziecku jak gra się w daną grę.

- Ja gram trochę według innych zasad. - Wzięłam łyk herbaty i bardzo szybko tego pożałowałam. Poparzyłam sobie podniebienie i język, co najwidoczniej było po mnie widać, bo mój towarzysz ledwo powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem, co tylko wzmogło jego objawy, jednakże walczył dzielnie. Odłożyłam kubek i poczekałam cierpliwie na rozwój wydarzeń. Udało mu się zdusić wybuch, lecz co jakiś czas śmiał się pod nosem, gdy tylko na mnie spojrzał.

- Będę udawał, że tego nie widziałem. Ogólnie rzec biorąc spodziewałem się, że o wiele dłużej nam to zajmie. Jeśli mam być szczery, myślałem, że dzisiejszego dnia stąd nie wyjdę, bo będziesz mnie ciągała po wszystkich sklepach i nic ci się wystarczająco nie spodoba. 

- Sądząc po twoim uśmiechu, chyba nie byłaby to aż tak wielka tragedia dla ciebie. Ale też jestem zdziwiona. Nie liczyłam, że będziemy tu do wieczora, bo sama nie lubię tyle godzin włóczyć się po sklepach, dlatego też tak szybko po nich chodzę. Myślałam jednak, że z dwie, trzy godzinki nam zejdą, a tu proszę, nawet nie godzina, a my już załatwieni. 

- Będę pamiętać, że mogę cię zabierać na zakupy i nie muszę się martwić, że będziesz przeglądała każdy pojedynczy wieszak. - Najwyraźniej oboje byliśmy bardzo zadowoleni z tego powodu.

- Zawsze do usług. Wolę po prostu przejść cały sklep i uważnie się rozglądać. Wychodzi to pięć razy szybciej i nie wracam z bólem głowy do domu. Ewentualnie patrzę online, co jest ciekawego i przyjeżdżam przymierzyć. - Było to jednak rzadkie, ponieważ często rzeczy, które mi się podobały były niedostępne w sklepie albo wyprzedane.

- Produktywnie. Szanuję takie podejście, bo nie znoszę chodzenia po galeriach. Robię to tylko, kiedy muszę. Wolę zdecydowanie kupować przez internet. 

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz