Rozdział 35

4 0 0
                                    

- Nigdy więcej... - David upadł ciężko na siedzenie własnego auta. Wyglądał na wycieńczonego bardziej niż po niejednym meczu. Nie ukrywałam, że troszkę bawił mnie ten widok, ale jednocześnie czułam ogromną chęć przytulenia go.

- Jeszcze w środku mówiłeś, że ci się podoba.

- To było zanim zrobiliśmy kolejne 20 rund wokół lodowiska... - Pociągnął mnie subtelnie za rękę, a następnie oparł na mnie swoją głowę.

- Aż tyle nie zrobiliśmy na pewno. Mieliśmy na dodatek przerwy, także nie wiem o czym mówisz. - Zaczęłam przeczesywać jego włosy dłonią.

- Następny raz będzie dopiero za rok, także się z tym pogódź. Muszę wypocząć do tego czasu, bo czuję się, jak po maratonie... I nie przestawaj głaskać. - Zarumieniłam się, gdy zwrócił mi uwagę. Zaprzestałam na chwilę, by moja dłoń odpoczęła, jednak on od razu to zauważył. Czułam przez to, że moje serce zagrzewa się od środka.

- No trudno, będę musiała sama tutaj przyjeżdżać. - Podniósł się gwałtownie, żeby spojrzeć mi w oczy.

- Sama na pewno nie. Nie żebym ci bronił, ale oczekuję w takiej sytuacji powiadomienia i zaproszenia. Rozumiemy się? - Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, przez co powaga jego wzroku przeszywała moje ciało na wskroś. Jednocześnie sam jego zapach zdawał się kusić mnie, by zbliżyć się jeszcze bardziej.

- Rozumiemy proszę pana. - Uśmiechnął się i pstryknął mój nos. Zaczął się śmiać, gdy zobaczył moją kwaśną minę.

- Muszę chyba przestać mówić do ciebie proszę pana, bo mentalnie, to mam wrażenie, że masz z cztery latka. 

- To i tak więcej niż ty, słodka. 

Oparł prosto swoje plecy i głowę na fotelu, jednak twarzą był cały czas zwrócony do mnie. Miałam wrażenie, że profilem był jeszcze przystojniejszy niż normalnie. Zapominałam w takich momentach, jak się oddycha poprawnie i przez wiele minut potrafiłam trzymać tlen w swoich płucach. Żaden obraz nie potrafiłby ująć jego piękna w drewnianej ramie. Był po prostu czarujący pod każdym względem i sama już nie wiedziałam czy to jego perfumy, czy jego wzrok, czy jego białe, lśniące zęby tak bardzo mnie pociągały, by zatopić się w jego uścisku. Miałam wrażenie, że nie potrafiłam wyrwać się spod jego czaru i nawet najmniejszy ruch był dla mnie oporny. Musiałam jednak przerwać to wszystko, by do reszty nie dać się zahipnotyzować.

- Chyba przyszła pora na jeszcze jedną niespodziankę. - Sięgnęłam po swoją torebkę, która leżała pomiędzy moimi nogami.

- Co ty takiego przyszykowałaś niby? 

- Sam się przekonasz. Wesołych świąt kochany! - Miałam wrażenie, że jestem bardziej podekscytowana niż on, gdy wręczałam mu malutką torebkę prezentową. Patrzył na moje dłonie wielkimi oczami i chwilę mu zajęło odebranie ode mnie pakunku.

- Nie no Roni, nie musiałaś mi nic kupować. Kurde nie spodziewałem się... - Nieśmiały uśmiech zdobił jego pogodną twarz.

- Dalej, otwieraj, a nie. Chciałam ci zrobić prezent to zrobiłam. 

Wyciągnął cały papier do pakowania razem z rzeczami w środku i powoli zaczął rozwijać wszystko.

- O kurde, czy to nowy zapach do auta? Właśnie już od dawna miałem sobie kupić jakąś choineczkę i zawsze zapominam. Mega przemyślane. - Przyglądałam się uważnie, jak z dokładnością przegląda swój prezent, a następnie zawiesza go na wstecznym lusterku.

- Dawaj dalej. - Jego oczy błyszczały, gdy dalej rozwijał papier.

- Czy ja dobrze widzę? To mój numer na koszulce. - Zaczął wymachiwać mi przed nosem breloczkiem z cyfrą 5.

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz