Rozdział 9

10 0 0
                                    

Kiedy tylko otworzyłam drzwi, mała futrzana kreatura wyskoczyła na mnie i zaczęła mnie gryźć po nadgarstkach. Nasze witanie zawsze trwało kilka dobrych minut, bo Cody nie potrafił przestać biegać wokół moich nóg. Zresztą witał tak każdego domownika, nie ważne czy nie widział go kilka godzin czy kilka dni. Był ze mną od kiedy skończyłam 10 lat i nie wyobrażałam sobie dorastania bez niego. Ten mały pekińczyk spędzał przy mnie większość swojego czasu. Spał ze mną, jadł ze mną, bawił się ze mną i często przesiadywał na moim łóżku. Czasem denerwowało mnie, że kładzie się na moich poduszkach i zachowuje się jak królewicz, który wszystko może, ale był najwierniejszym moim przyjacielem.

- No cześć maluchu, a kto to jest taki szczęśliwy co? Pani wróciła do domciu tak? - Cała nasza trójka domowników rozmawiała z nim, jakby potrafił odpowiedzieć. Choć, myślałam, że każdy kto posiadał zwierzę, doskonale znał to uczucie.

- Już wróciłaś? - Podniosłam głowę i zobaczyłam mamę opartą o drzwi prowadzące do kuchni. - Jak było? Dobrze się bawiłaś? 

- Bardzo dobrze, zresztą jak zawsze. Dużo się pośmialiśmy, szybko znaleźliśmy mu potrzebne ubrania, więc poszliśmy się przejść. 

 Mama zdołała poznać Davida osobiście, tego samego dnia co ja. Zresztą bardzo go polubiła, bo wydawał jej się porządny na pierwszy rzut oka. Mówiłam jej zawsze z kim wychodzę, bo nie widziałam potrzeby ukrywania takiej informacji. Nie chciałam też, żeby się martwiła i zastanawiała, gdzie jestem.

- No to dobrze, jadłaś coś w ogóle? - Zawsze dbała o moją dietę bardziej niż ja.

- Tak mamo, przecież musiałam zjeść jakiś obiad. David przemyślał sprawę i nie dość, że zabrał mnie do parku, w którym jeszcze nie byłam, to poszliśmy do pobliskiej pierogarni. - Byłam ogromną fanką pierogów ruskich i fakt, że pamiętał o tym mnie zdziwił, bo wspominałam o tym jedynie raz, na początku naszej znajomości.

- Chłopak się postarał, tu spacer, tu twoje ukochane pierogi. Ewidentnie coś tu jest na rzeczy, ale to tylko moja mała sugestia. - Myślałam, że się przesłyszałam, jednak sekundę później ujrzałam mojego tatę schodzącego po schodach. - Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. - Od razu, podeszłam dać mu buziaka w policzek, którego odwzajemnił. Zawsze się tak witaliśmy, gdy wracał z delegacji.

- Nie miałeś wrócić dopiero za tydzień? 

- A co, nie chciałaś, żebym wrócił? Ja tu myślałem, że się ucieszysz, a tu wychodzi, że ani trochę się nie stęskniłaś - Pokręcił głową, udając urażonego.

- Już nie żartuj, oczywistym jest, że się stęskniłam. Teraz przynajmniej mama nie będzie narzekała tylko na mnie. - Uśmiechnęłam się do niej, a ona stwierdziła, że jednak wycofa się do kuchni. Nie lubiła, gdy z tatą jej dogryzaliśmy, a gdy tylko nadarzyła się okazja oboje ją wykorzystywaliśmy. Nie była na nas zła, jednak nie miała ochoty z nami dyskutować, tym bardziej, że mieliśmy przewagę liczebną.

- Zjechaliśmy tydzień wcześniej, bo nie mieliśmy już nic do roboty. Brakuje nam materiałów, są deficyty w magazynach, więc stwierdziliśmy, że po co mamy czekać tam tydzień w mieszkaniu, aż wrócimy, jak możemy spędzić tydzień dłużej w domach. 

- Racja, w takim razie, możesz cieszyć się dłuższym odpoczynkiem. A ja będę miała jednego kierowcę więcej. - Uśmiechnęłam się i szybko uciekłam po schodach, aby nie musieć słuchać kazania taty.

- Ja ci dam kierowcę. A chcesz, zarobić kopa w dupę? - Była to jego kultowa odpowiedź, na każdą moją ,,niestosowną" wypowiedź, które i tak były mówione dla żartu. Oboje się śmialiśmy, mimo gróźb, które rzucał w moją stronę. Ale skoro nigdy, go nie dostałam, to chyba jeszcze na niego nie zarobiłam.

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz