Rozdział 36

3 0 0
                                    

Przeszukiwałam półki sklepowe w poszukiwaniu makaronu na spaghetti. Były jednak one tak wysokie, że nie mogłam dostrzec dobrze firm z górnej półki. Uznałam, że sięgnę po pierwszy lepszy, jednak i to sprawiło mi trudność. Mimo że stałam na palcach, nie mogłam poprawnie złapać pudełka. Po chwili jednak przyszła mi z pomocą męska dłoń.

- Trzymaj krasnalku. - Spojrzałam zdziwiona na Malcolma, który okazał się być moim wybawcą.

- Nie jestem krasnalem. Widziałeś te w ogrodzie Kevina, więc zdecydowanie powinieneś umieć rozróżnić jedno od drugiego. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło, bo mało kiedy mi dogryzał.

- Dużej różnicy nie ma. - zaśmiał się, po czym sam sięgnął po pudełko z makaronem.

- Też zakupy?

- Tak, tata mnie namówił, żebym mu pomógł, bo mama wyjątkowo dostała wezwanie do pracy. A ty?

- Ja dziś też wyjątkowo z tatą. W naszym obowiązku zostało zrobienie dziś obiadu, więc skoczyliśmy szybko do sklepu, bo wzięła nas ochota na spaghetti. - odpowiedziałam, gdy oboje ruszyliśmy w kierunku kolejnej alejki.

- Zapowiada się wspólne gotowanie? - powiedział to tak dziwnie, że nie potrafiłam rozpoznać czy to pytanie, czy zdanie oznajmujące.

- Tak, dziś tak. Mało kiedy gotuję, bo jest duże ryzyko pożaru lub szpitalu jednego z członków rodziny.

- Nie no, nie może być, aż tak źle. - próbował zapewnić mnie chłopak.

- Pamiętasz, jak robiłam sadzone na kamerce, a potem wrzeszczałam z bólu, bo oparzyłam palce patelnią? Albo jak źle przeczytałam instrukcję i spaliłam burgera w piekarniku? Ewentualnie najnowsza sytuacja, bo sprzed kilku dni jest taka, że zostawiłam na gazie olej i tak trochę zaczął płonąć. Ale to tylko taki mały szczególik. - Chłopak odsunął się dwa kroki ode mnie, jakby próbował uniknąć zagrożenia.

- Okej, zaczynam się cię bać. Może jednak nie powinienem cię zapraszać na tę imprezę.

- Jaką imprezę? - Zatrzymałam się przy regale z różnymi sosami.

- Miałem ci właśnie mówić, że w Medarze odbędzie się sylwester i wszyscy z naszej paczki mogą na spokojnie przyjść, jeśli tylko zapłacą. Obawiam się jednak, że wszystko tam nam rozniesiesz. - Przyjrzał mi się uważnie, analizując prawdopodobnie jak duże zagrożenie stanowię.

- Myślę, że jeśli nie dopuścicie mnie do czegoś, co ma związek z kuchnią, to nie macie się o co bać. Mogę nawet wziąć osobę towarzysząca, by mnie przypilnowała dobrze.

- W takim wypadku mogę pójść na taki układ. Mam tylko nadzieję, że będzie to osoba, która naprawdę będzie miała na ciebie oko. Nie chciałbym przeżyć apokalipsy. - Uśmiechnął się do mnie i kontynuował. - Nie wiem czy dostałaś już jakieś informacje, odnośnie tego wydarzenia, ale koszt od osoby będzie wynosił coś koło 220 złotych i do środy potrzebuję mieć już co najmniej zaliczkę, ale najlepiej by było, jakbyś całą kwotę wpłaciła, jeśli to nie problem. Zajęliśmy wam z góry miejsca, ale nie spodziewaliśmy się jak wiele ludzi będzie chętnych i lista nam się już prawie zamyka.

- Dziewczyny ostatnio już wspominały, że być może coś takiego będzie miało miejsce. Dobrze w sumie, że jest tylu chętnych. Liczę, że będzie dobra zabawa. Przyniosę ci za dwie osoby całą kwotę jeszcze w tym tygodniu, ale jakbym we wtorek jeszcze ci nie dała to mi przypomnij dobra? - Nie ufałam do końca swojej pamięci, bo wielokrotnie nie dotrzymywałam terminów rozliczeń lub poprawek przez właśnie zapomnienie.

- Jasne, nie ma sprawy. A tak z czystej ciekawości, co to za osoba, która będzie ci towarzyszyć? Zawsze samemu, a tym razem jednak z kimś? - Nie byłam zdziwiona jego pytaniem, bo samemu nie spodziewałam się, że jednak zdecyduję się nie iść sama. Nie wiedziałam tylko czy powinnam była mu mówić wprost kim jest mój partner.

Tamiza naszych uczuć (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz