część 34

1.7K 58 69
                                    

Po wyjaśnieniu całej sytuacji święta trójca pojechała gdzieś, a Will pooglądał z mną bajki, a Vincent.. Vincent to Vincent.. poszedł pracować.. Jak zawsze.

W szkole Leo ciągle chciał z mną gadać.

-Leo kurwa nie rozumiesz? Zostaw mnie! -krzyknęłam i uderzyłam go z całej siły na oczach nauczycieli

-Panno Monet do dyrektora! Już! -krzyknęła nauczycielka francuskiego

-Co się stało Panno Monet? -zapytał dyrektorka

-Uderzyłam kolegę z klasy na oczach nauczycieli i kazali mi przyjść. Zaraz tutaj przyjdzie Pani od francuskiego.

Po chwili zjawiła się nauczycielka z chłopakiem i powiedzieli co się stało.

-Niestety muszę wezwać mamę bądź tatę do szkoły -powiedział

-Brata. Mama nie żyje, tata nie mieszka w Pensylwanii.

-Jasne, przepraszam. Mogę prosić numer?

-569 XXX XXX

Jakieś 20 minut później w gabinecie zjawił się Will.

-Dzień dobry. Przepraszam że nie ma tutaj opiekuna prawnego Hailie, ale nie mógł przyjechać. -wyjaśnił

-Dzień dobry, Panie Monet. Proszę usiąść -powiedział

-Co się stało? -zapytał Will

Gdy dyrektorka mówił co się stało kątem oka widziałam że Will się na mnie zawiódł. Tak bardzo chciało mi się płakać..

-Dobrze. Dziękuję. Miłego dnia -powiedział Will biorąc mnie za mój nadgarstek.

-Czemu to zrobiłaś? -zapytał

-Przepraszam.. Ja.. Ja nie chciałam..

-Wyraziłem się chyba jasno z Vincentem? Czyż nie? Obiecałaś nam że nic nie będziesz robić na własną rękę! -krzyknął, a ja się rozpłakałam.

-Malutka proszę nie płacz. Nie chciałem na ciebie podnieść głosu.. -mruknął

W domu Vincent zaprosił mnie na rozmowę do gabinetu. Pierwszy raz widziałam to na tyle wkurwionego że chciał na mnie podnieść rękę...

W pokoju chciałam płakać, ale nie mogę już taka być.. Za często płacze. Dość.

*-Chuj co mi zaszkodzi. Pobawię się w Vincenta XD.

Przebrałam się i zeszłam na dół na obiad.

-Czemu jesteś smutna? -zapytał Shane

-Ja? Smutna? Nie jestem Shane smutna. -powiedziałam

-Jedź obiad, a nie gadasz -powiedział Dylan

Zjadłam trochę obiadu i poszłam na dół poczytać książki.
Chcąc usiąść usłyszałam nieznajomy głos.

-Witaj Monet -szepnął

-Witaj.

-Jaka poważna kobieta z ciebie

-Opuścisz dobrowolnie ten budynek czy nie oraz po co tu jesteś?

-Jestem tutaj po ciebie. -powiedział rzucając się na mnie, uderzyłam go kilka razy i jak na mnie wyniosłam go z mojej biblioteki i rzuciłam na podłogę przed frontowymi drzwiami.

-Już nigdy więcej nie postawisz nogi w moim domu. Zrozumiano?

-T-tak..

-Nie słyszę.

Rodzina Monet  /FAKE STORY/ KONTYNUACJA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz