część 43

1.6K 49 48
                                    

Owszem. Zabiłam mężczyznę który nas zaatakował, ale..

-Shane?! -padłam obok niego cała zalana łzami.

-Dzwoń na pogotowie Tony! -krzyknęłam cała zalana łzami. Chciałam zadzownić po Vincenta, ale nie byłam w stanie. Po kilku minutach znajdowaliśmy się już w szpitalu. Tony zadzwonił po resztę, a ja siedziałam skulona w jakimś rogu i płakałam. Po chwili usłyszałam głos Will'a który usiadł obok mnie.

-Malutka.. masz chusteczkę -powiedział dając mi chusteczkę

-Ja.. ja go zabiłam -mruknęłam przez łzy.

-To nie twoja wina, malutka. -mruknął i mnie przytulił.
-Chodźmy do reszty, pewnie się martwią o ciebie.

-Nie wiem czy dam radę im spojrzeć w oczy -mruknęłam.

-Obiecuje Ci że nic się nie stanie. -powiedział i wstał, podał mi dłoń i wstałam. Poszłam z nim do reszty zapytać się co z Shane'm.

-Co z nim? -zapytał Will

-Przechodzi operację. Powie mi ktoś jak to się stało?

-Gdy byliśmy pod galerią na Hailie jakiś chuj się patrzył obleśnie i się przestraszyła i pojechaliśmy ciągle prosto, Hailie wyjebała nas na jakieś zadupie

-Przepraszam.. -przerwałam mu

-I wtedy ktoś zaczął strzelać. Hailie go zabiła.

-Ale po strzeliłam Shane'a. -mruknęłam

Kilka godzin później.

-Mogę prosić Pana? -zapytała lekarka patrząc się na Vince'a.
-Zapraszam do gabinetu. -powiedziała, a Vince za nią poszedł.

-To moja wina.. -mruknęłam

-Wyliże się

-Skąd masz taką pewność. Hm? Dylan? -zapytałam

-Nie raz dostał i żyje.

-M-Może i tsa..

-I co z nim? -zapytał Will gdy do nasz podszedł Vince

-Żyje i jest przytomny, ale może do niego wejść jedna osoba. Hailie.

-Słucham? -zapytałam przerażona.

-Shane prosił Cię abyś przyszła.

-J-Ja?

-Nie kurwa. Ja -warkną Dylan

-Dylan. -powiedział Vince
-Idź do niego.

Poszłam do sali która pokazał mi ręką Vince.

-Hailie! -krzykną Shane

-Tak?

-Ty.. Ty płakałaś?

-Nie. Wydaje Ci się ahah -powiedziałam uśmiechając się
-Jak się czujesz?

-Jest okej, ale nie mogę się ruszać. Brzuch mnie boli.

-Dostałeś w brzuch? -zapytałam

-Tak

-Okej.

-Przepraszam że przeszkadzam, ale musi Pani wyjść. Musimy zrobić badania. -powiedział lekarka wchodząc na sale

-Dobrze -odpowiedziałam i wyszłam

-I co? -zapytał Dylan

-Badania będzie miał. Wracam do domu, źle się czuje -mruknęłam

-Pojdę z tobą -odpowiedział Tony

-Dobrze -odpowiedzieli wszyscy i wyszliśmy z szpitala.
Droga do domu minęła nam spokojnie i tak jak chciałam zostałam sama w domu. Tony pojechał do reszty, a ja jak tylko mogłam zabezpieczyłam dom.

Rodzina Monet  /FAKE STORY/ KONTYNUACJA!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz