Rozdział 1

24.5K 484 25
                                    

Emily

- Em pospiesz się, bo znowu się spóźnisz! - z parteru dobiegł do mnie głos mojej współlokatorki i zarazem najlepszej przyjaciółki.

- Już idę, idę nie krzycz!

- Ja wcale nie krzyczę. Poza tym to ty musisz się w końcu ogarnąć i przestać spóźniać. Klientów należy szanować, bo inaczej wystawią ci złą opinię i nikt więcej nie będzie chciał z tobą współpracować. Jeśli umawiasz się z nimi na 15:00 to o tej godzinie masz już tam być, a nie wychodzić z domu - w korytarzu napotykam karcący wzrok Avy.

- Wiem, wiem ale cóż poradzę, że zawsze na ostatnią chwilę przypominam sobie o ważnych rzeczach - całuje ją w policzek i wychodzę z domu - No nie złość się, bo złość piękności szkodzi, będę na kolację.

- Ha ha ha i mówi to największa złośnica chodząca po ziemi, a poza tym... ! - krzyczy za mną, ale ja wsiadam do samochodu i nie słyszę jak kończy swój wywód.

Ava jest kochana, ale od zawsze widzi wady tylko w innych, a nie u siebie. Może jest to spowodowane tym, że tak jak ja od dziecka robi zdjęcia innym i musi mieć wyczulone oko, by zawczasu wyłapać różne mankamenty. Wolę nie wnikać, bo obawiam się do jakich wniosków związanych z moją osobą mogłabym dojść.

Odpalam silnik i macham jej na pożegnanie. Teraz muszę skupić się na sesji zdjęciowej, którą mam do zaplanowania i wykonania. Rodzina państwa Cole. Rodzice i dwójka identycznych, ślicznych, rudowłosych bliźniaczek. Kiedy zgłosili się do mnie jakiś czas temu, z prośbą o wykonanie magicznej sesji zdjęciowej, od razu wpadłam na pomysł, by zrobić z nich elfią rodzinę królewską. Oni podobnie jak ja zachwycili się tym pomysłem, dlatego dzisiaj umówiliśmy się w wypożyczalni kostiumów w centrum Londynu, by pobawić się w przebieranki i znaleźć odpowiednie stroje.

Z uśmiechem na ustach wyjeżdżam na główną drogę w kierunku centrum. Puszczam swoja ulubioną playlistę i pędzę przed siebię, śpiewając z całych sił. Kiedy docieram na miejsce państwo Cole już na mnie czekają.

- Przepraszam, że musieliście państwo czekać - mówię przekraczając próg wypożyczalni.

- Spokojnie to my przyjechaliśmy wcześniej. Dziewczynki nie mogły się już doczekać - z uśmiechem stwierdza pani Cole. Sophie i Bridget wpatrują się we mnie jak w obrazek. Dziewczynki ubrane w kwieciste różowe sukienki wyglądają jak księżniczki z bajki.

- Nie dziwię się, że nie mogłyście się doczekać - zwracam się do dziewczynek - Ja też ledwo wczoraj usnęłam. W takim razie jesteście gotowe zrobić tu bałagan panu Foxowii? - mówię puszczając do niego oko. Jest to siwiejący mężczyzna około sześćdziesiątki, który bardzo pomógł mi, kiedy jeszcze studiowałam i potrzebowałam znaleźć różne kostiumy na sesję zdjęciowe.

- Cała wypożyczalnia jest wasza, tylko błagam was nie wysadźcie jej w powietrze - krzyczy za nami pan Fox, kiedy ruszamy do środka.

W wypożyczalni spędzamy pięć godzin. Nawet nie wiem kiedy ten czas mija. Wszyscy doskonale się bawią. Niestety pan Cole opuszcza nas po dwóch godzinach, bo dostał pilny telefon z pracy. Dziewczynki i pani Cole, a dokładniej Lexi bo tak każe mi się do siebie zwracać, przymierzają wszystkie sukienki dostępne w wypożyczalni. Przyglądam im się dokładniej, kiedy wychodzą z przymierzalni w takich samych turkusowych sukniach do ziemi. Wszystkie wyglądają cudownie. Dziewczynki są bardzo podobne do mamy, ale piękny rudy kolor włosów odziedziczyły po tacie. Robimy sobie prywatny pokaz mody, a ja pstrykam im też parę fotek, które później planuje również dołączyć do albumu z sesji. Robimy sobie przerwę na jedzenie, a potem kontynuujemy zabawę. Wieczorem mamy już wybranych kilka outfitów, a dziewczynki padają ze zmęczenia.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz