Rozdział 2

14.3K 449 14
                                    

Christian

- Panie Martin? - słyszę ciche pukanie do drzwi - Przyniosłam raporty, o które pan prosił - moja asystentka nieśmiało pojawia się w drzwiach. Pracuje już ze mną od roku, a nadal bardzo się wszystkim stresuje i mam wrażenie, że się mnie boi.

- Wejdź Su. Jeśli możesz połóż je na moim biurku, a jutro przygotuj proszę rozliczenie z projektu Chestwill - mówię, wpatrując się w panoramę Londynu. Dzisiaj, po kilku dniach ciągłego deszczu, w końcu wyszło słońce. Zawsze kiedy muszę zastanowić się nad czymś, wpatruje się w widoki za oknem, nie wiem dlaczego ale pomaga mi to myśleć. Dlatego bardzo cieszy mnie widok słońca.

- Oczywiście, czy coś jeszcze panie Martin? - z zamyślenia ponownie wybija mnie głos Su.

- Nie, to wszystko na dziś, dziękuję. Możesz już wracać do domu.

- Oh dziękuję bardzo. Miłego wieczoru proszę pana - odpowiada i szybko, jakby uciekając wychodzi z mojego gabinetu. Kiedy słyszę, że drzwi się zamknęły siadam z powrotem do biurka, zakładam okulary i kontynuuje przeglądanie dokumentów. Jako właściciel i dyrektor generalny lubię trzymać rękę na pulsie, jeśli chodzi o nasze wszystkie projekty, dlatego bardzo często zostaje w biurze dłużej niż wymaga tego moja praca.

W kwestii etyki pracy, według mojej mamy, wdałem się w ojca, który zawsze wiedział wszystko o projektach realizowanych w firmie. Niestety ja nie do końca pamiętam sposób w jaki pracował. Kiedy miałem 11 lat zmarł nagle. Jak się później okazało jego ostatnim życzeniem było, bym również został architektem i przejął jego dzieło. Tak też się stało. Teraz ja stoję na czele Martin's Company i mam nadzieję, że godnie reprezentuje dobytek mojego ojca.

Kiedy odrywam się od dokumentów zegar wskazuje 19:30. Postanawiam zakończyć na dziś pracę, bo mogę tak siedzieć do rana, a nie jest to zbyt dobre dla zdrowia. Zbieram wszystkie papiery do odpowiednich teczek, wszystko chowam do szuflady i zamykam ją na klucz. Ubieram płaszcz i kieruje się na podziemny parking, by w końcu udać się do domu.


********

- Mamo proszę cię... - przerywam jej kolejny wywód, odnośnie mojego stanu cywilnego, mojego mniemanego starzenia się, co jest nieprawdą, bo mam jedynie trzydzieści lat, oraz tego, że jej wnuk bierze ślub wcześniej niż syn.

Moja o dziesięć lat starsza siostra zaszła w ciążę w wieku szesnastu lat, a w swoje osiemnaste urodziny wzięła ślub z miłością jej życia. Między mną, a Lukasem jest tylko sześć lat różnicy. Można powiedzieć, że bliżej nam do braci, niż relacji wujka i siostrzeńca. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i spędzaliśmy razem dużo czasu. Ja go broniłem, a on przychodził do mnie z każdym problemem, z którym wstydził się iść do swoich rodziców.

- Kochanie, doskonale wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej - kontynuuje zawzięcie mama - owszem mam już wnuki, ale chcę jeszcze zobaczyć również ciebie szczęśliwego i zakochanego - według mamy szczęśliwym można być tylko wtedy, kiedy jest się w związku, a jeśli jesteś sam to nie możesz być szczęśliwy. Przez lata próbuje jej wytłumaczyć, że nie szukam miłości na siłę, bo to nie o to chodzi, ale niestety nie wychodzi mi przekonanie jej - Chcę byś w końcu znalazł sobie kogoś, z kim będziesz dzielił życie. Któregoś dnia mnie zabraknie, a wtedy zostaniesz sam. Jennifer ma Ryana, Lucas ma Stellę i za dwa miesiące wezmą ślub, a Liv jest jeszcze za mała na randkowanie, ale mam wrażenie, że i tak znajdzie sobie kogoś szybciej niż ty... - dobrze, że rozmawiam z nią przez telefon i nie widzi jak przewracam oczami, bo dopiero wtedy miałbym problemy. Liv to drugie dziecko mojej siostry, aktualnie ma dziesięć lat, więc nie jest już taka malutka, za jaką mama nadal ją uważa - Powinieneś zacząć randkować, przynajmniej się rozglądać. Może miłość twojego życia czeka, aż ją dostrzeżesz i jest tuż przed twoim nosem. To czas, żeby w końcu być szczęśliwym. Za dwa miesiące mamy imprezę, ślub twojego siostrzeńca. Mógłbyś przyjechać na niego z osobą towarzyszącą. Wszyscy na to bardzo liczą...

- Mamo... - po raz kolejny jestem zmuszony jej przerwać - wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale ja jestem szczęśliwy. Sam. Więc proszę cię, nie staraj się siłą wepchnąć mnie w jakikolwiek związek i nawet nie myśl o umawianiu mnie z jakąś córką twojej koleżanki. A teraz przepraszam, ale muszę kończyć, bo wjeżdżam na podziemny parking. Kocham cię, zadzwonię później.

- Ale kochanie... - rozłączam się.

Nienawidzę tego robić, ale w inny sposób nie łatwo jest zakończyć z nią rozmowę na ten temat. Korzystam z okazji, że rozmawiam z nią przez telefon, a nie w cztery oczy. Wtedy to niemal niemożliwe jest uciec, kiedy złapie mnie w swojej szpony. Wszyscy ją bardzo kochamy, ale czasem trudno jest z nią wytrzymać.

Dawniej nie była taka uparta, zmieniła się po śmierci ojca, którą bardzo mocno przeżyła. Rodzice byli razem od wczesnej młodości. Bardzo się kochali i mało kłócili, co jak dla mnie było bardzo dziwne zważywszy na to, że ich charaktery diametralnie się różniły. Jednak zawsze znajdowali sposób, by było dobrze. Dużo ze sobą rozmawiali i tego nauczyli też nas, że każdy problem da się rozwiązać szczerą i częstą rozmową. Niestety po jego śmierci zaczęła się wszystkim przejmować i chcieć każdego uszczęśliwić, bo życie jest krótkie, za krótkie. Obecnie obrała mnie na celownik.

Kiedy parkuje na swoim miejscu, udaje się do windy i wyjeżdżam na najwyższe piętro, do mojego apartamentu. Jak zwykle, pierwsze co robię po umyciu rąk i ściągnięciu marynarki, jest ubranie mojego fartucha i przygotowanie kolacji. Uwielbiam gotować, a w szczególności, uwielbiam gotować w mojej kuchni, z której rozpościera się cudowny widok na skąpany w ciemnościach Londyn. Włączam playlistę z muzyką do gotowania, którą stworzyłem kilka lat temu i biorę się do roboty. Dzisiaj przygotowuje spaghetti. Sisi, mój kot rasy brytyjskiej, nagle materializuje się na wyspie i przygląda się jak kroję warzywa na sałatkę. Uwielbiam tego kota jest spokojny i opanowany, ale kiedy trzeba pomoże mi pozbierać myśli i zawsze wyczuje, kiedy potrzebuje miłości. Po co komu dziewczyna, jak ma się tak cudownego kota? Kiedy wszystko jest gotowe przenosimy się do jadalni. Ja siadam przy stole, a Sisi je tuńczyka z miski obok mnie. Każdy posiłek spożywamy w taki sposób.

Kiedy akurat kończę zmywać rozdzwania się mój telefon. Na ekranie widnieje nieznany numer.

- Halo - odbieram.

- Dobry wieczór. Czy rozmawiam z panem Christianem Martinem? - odzywa się głos w słuchawce.

- Tak, to ja, słucham.

- Dzwonię ze szpitala The Royal London's Hospital, pańska żona miała wypadek. Musi pan jak najszybciej tutaj przyjechać - nieruchomieje.

- Słucham? - dopytuję - Przepraszam... Kto?

- Pańska żona. Pani Emily Martin...

-------------------------------------

Aby być na bieżąco zapraszam na inne media społecznościowe:

Instagram: _yolka_autorka

Twitter: _yolka_autorka

Tiktok: _yolka_autorka

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz