Christian
W ogrodzie spędzamy kilka godzin. Emily robi zdjęcia praktycznie każdemu motylowi. Wykorzystujemy to, że wspaniałomyślna Ava włożyła też do walizki statyw i robimy parę wspólnych fotek. Na jednej z nich Emi siedzi mi na baranach i pochylając się do przodu całuje mój nos. Na innym trzymam ją na rękach jak pannę młodą, a ona unosi ręce do góry. Na kolejnym zaś stoimy blisko aparatu, nasze czoła są połączone, a my patrzymy sobie głęboko w oczy. Coś mi się wydaje, że to będzie moje ukochane zdjęcie. Co chwila kradniemy sobie nawzajem całusy albo szukamy kontaktu między naszymi ciałami, kilka razy zbyt mocno zatracamy się w pocałunku. Na szczęście za każdym razem któreś z nas w odpowiednim momencie odzyskuje zdrowy rozsądek i przypomina sobie, że cały czas znajdujemy się w miejscu publicznym. Całe moje zdenerwowanie znikło, a ja ponownie wracam do swobodnej postawy, którą czuję w obecności tej kobiety.
W drodze do mojego mieszkania Emi dobiera się do mojej playlisty i urządza mi koncert. Śpiewa przy mnie głośno bez żadnego skrępowania. Muszę przyznać, że ma bardzo ładny głos. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Co chwila spoglądam na kobietę. Ma zaróżowione policzki, a jej oczy błyszczą. Widać, że w końcu się wyluzowała i zapomniała na chwilę o problemach, i ochronie, która wszędzie za nią jeździ. Nagle kobieta ścisza prawie do zera muzykę i poważnieje.
- Aniołku? Co jest? - pytam zaniepokojony jej nagłą zmianą nastroju.
- Christian kim my teraz dla siebie jesteśmy? - zamieram, bo wypowiada pytanie, nad którym sam się zastanawiałem.
Postanawiam postawić sprawę jasno. Zjeżdżam na pobocze, bo nie jestem w stanie odbywać takiej rozmowy podczas prowadzenia samochodu, nie narażając nas na wypadek. Obracam się do niej przodem i napotykam jej zdziwione spojrzenie. Ignoruję je i łapię ją za dłonie.
- Emily chcę być z tobą szczery... - zaczynam powoli zastanawiając się nad doborem słów - Od samego początku coś mnie do ciebie ciągnęło, jak nigdy dotąd do kogokolwiek. Odkąd tylko zobaczyłem cię w szpitalu. Na początku myślałem, że to tylko fizyczne pociąganie, ale potem to zmieniło się w coś głębszego i ... Chciałbym spróbować... Tak więc czy...
- Tak - nie daje mi dokończyć - Ja też chcę spróbować - mówi z uśmiechem.
Łapie mnie za policzka i przyciąga do siebie obdarzając namiętnym pocałunkiem. Od razu na niego odpowiadam i wciągam ją na swoje kolana. Siada na mnie okrakiem i napiera na mój tors klatką piersiową.
- Czy to znaczy, że od teraz jesteś moją prawdziwą dziewczyną żono? - pytam z zawadiackim uśmiechem odrywając się od niej.
- Tak, a ty jesteś moim prawdziwym chłopakiem mężu - chichocze i przywiera do mnie.
Jej zachłanne usta zamykają moje w namiętnym pocałunku. To ona ma kontrolę nad tym pocałunkiem, co bardzo mi odpowiada. Ssie, liże i przygryza moje usta. Ponownie zaczynają wrzeć we mnie hormony i czuję jak podniecenie zbiera się w dole mojego ciała. Kobieta na moich kolanach to wyczuwa i bezczelnie się o mnie ociera. Odrywam się od niej i zakańczam naszą pieszczotę, póki jestem jeszcze w stanie.
- Powinniśmy przestać - mówię zachrypniętym głosem, spoglądając w zamglone z pożądania oczy Emi - Nie możemy tutaj.
- Oh znowu wszystko psujesz - mówi naburmuszona. Składa na moich ustach ostatni szybki całus i wraca na miejsce pasażera. Próbuję zapanować nad chęcią wyciągnięcia jej z powrotem na kolana i zapomnienia. Tak, o dziwo to ja z naszej dwójki potrafię jeszcze logicznie myśleć i nie dać się ponieść emocjom w miejscu publicznym. Śmieję się, włączam z powrotem do ruchu i łączę nasze dłonie. Głaszczę kciukiem wierzch jej dłoni i czuję jak przez jej ciało przebiega dreszcz.
CZYTASZ
Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONE
Roman d'amourChristian Martin młody biznesmen, właściciel dużej firmy architektoniczno-budowlanej. Wraz ze swoim kotem Sisi prowadzi spokojne życie. Jedyną rzeczą, a raczej osobą, która go męczy, jest jego mama. Kobieta cały czas próbuje znaleźć mu żonę. Nie int...