Rozdział 8

12.8K 381 11
                                    

Christian

Planowałem spojrzeć tylko na najważniejsze sprawy, które tego popołudnia podesłała mi Su i wrócić do Emily, ale wyszło jak zawsze. Po zamknięciu się w gabinecie wykonuję chyba milion telefonów, związanych z nowymi projektami. Proszę również moją asystentkę, o odwołanie wszystkich spotkań zaplanowanych na następny dzień, bo obiecałem pewnemu Aniołkowi towarzystwo przy składaniu zeznań.

Finalnie spędzam nad papierami zdecydowanie za dużo czasu. Orientuję się dopiero, kiedy spoglądam na zegarek wskazujący północ. Przecieram zmęczoną twarz, a wyrzuty sumienia, że zostawiłem Emi samą cały wieczór, momentalnie mnie dopadają. Postanawiam zakończyć pracę na dzisiaj. Chociaż i tak wiem, że nie mam co liczyć na jej towarzystwo zważywszy na godzinę, bo zapewne smacznie śpi w swojej sypialni. Decyduje również udać się do łóżka. Wkładam wszystkie dokumenty do odpowiednich teczek i wychodzę z gabinetu. Otwierając drzwi napotykam uważne spojrzenie wielkich niebieskich oczu.

- Sisi? Co ty tutaj robisz? - pytam cicho moją kotkę, a ona miauczy w odpowiedzi i kieruje się w stronę salonu. Posłusznie idę za kotem, bo zawsze zachowuje się w ten sposób, kiedy chce mi coś pokazać.

Światła w pomieszczeniu są przygaszone. Świeci się tylko lampa stojąca między kanapami. Na jednej z nich dostrzegam leżącą Emily. Podchodzę do niej po cichu. Kobieta pochłonięta jest snem, co stwierdzam po jej miarowym oddechu. Kucam obok i odgarniam z twarzy zabłąkany kosmyk włosów. Przyglądam się dokładniej jej słodkiej twarzy. Wygląda bardzo niewinnie, kiedy śpi. Kto by pomyślał, że potrafi być taka zadziorna.

Pomijając fakt, że niewyobrażalnie ciągnie mnie do tej kobiety i podniecam się gdy jest obok mnie, to kiedy na nią patrzę czuję wewnętrzną potrzebę ochrony jej przed całym tym brudnym i niebezpiecznym światem. Jest to dla mnie coś nowego. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego, do kogokolwiek spoza moich bliskich, nawet do Aurory i nie ukrywam jest to trochę niepokojące. Zważywszy iż znam tą kobietę raptem od kilkudziesięciu godzin.

Idę do sypialni Emily, przygotowuję jej łóżko, a następnie wracam do salonu. Odrzucam koc, którym się przykryła i delikatnie biorę ją na ręce. Wpasowuje się w moje ramiona, jakby była dla nich stworzona. Ostrożnie przenoszę ją do sypialni. Ciało kobiety jest zziębnięte, choć w mieszkaniu nie jest zimno. Układam ją na łóżku i szczelnie przykrywam. Sisi natychmiast wskakuje na łóżko i mości się obok niej.

- A więc to tak? Pierwsza kobieta, która pojawiła się u nas w domu, a ty już znalazłaś sobie za mnie zastępstwo? Kobieca solidarność mam rozumieć? - mówię, cicho śmiejąc się, a Sisi odpowiada szerokim ziewnięciem i układa pyszczek na nogach Emily.

Wychodząc podkręcam temperaturę w pomieszczeniu i zostawiam włączoną lampkę, żeby nie przestraszyła się gdzie jest, gdyby się przebudziła. Gaszę wszystkie światła w mieszkaniu i udaję się na zasłużony spoczynek. Jutro czeka nas bowiem długi i ciężki dzień.

*******

Rano Emily tak bardzo stresuję się przesłuchaniem, że nie jest w stanie zjeść śniadania. Udaje mi się wmusić w nią tylko trochę smoothie, bo musiała zażyć lekarstwa, a lekarka zaleciła spożywanie ich po posiłku.

Kiedy docieramy na komisariat, policjant prowadzi nas do pomieszczenia, w którym ma odbyć się przesłuchanie. Kierując się do pokoju przesłuchań, cały czas trzymam dłoń w dole pleców kobiety, czego chyba nawet nie zauważa, a zaspokaja to moją potrzebę kontaktu fizycznego z jej ciałem.

Emily prosi mnie o to bym towarzyszył jej również w środku. Policjant wyraża zgodę, gdyż według prawa jesteśmy małżeństwem. Chociaż tyle dobrego z tego całego zamieszania, że Aniołek nie musi być tutaj teraz sam.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz