Rozdział 29

9.4K 270 11
                                    

Christian

Po kolacji z naszymi najbliższymi udajemy się z Emi do naszego pokoju i dzwonimy do detektywa Browna, by poinformować go o głuchym telefonie. Niestety po raz kolejny zostajemy zignorowani. Nie potrafię pojąć dlaczego policja nie bierze naszych słów na poważnie. Przecież w sytuacji Em, głuchy telefon powinien dać im choć coś do myślenia. Z powodu ich obojętności postanawiam wziąć sprawy w swoje ręce, dlatego wraz z Westem udajemy się na spotkanie z szefem ochrony hotelu. Udaje nam się dograć wszystko tak, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim gościom hotelu, ale nie siać przy tym niepotrzebnej paniki. Koniec końców nie jesteśmy w stu procentach pewni, czy to rzeczywiście prześladowca Aniołka.

Po powrocie do pokoju zastaje śpiącą Emi. Nie wyłączyła lampki nocnej, dlatego mam na nią doskonały widok. Jej oddech jest miarowy, a na twarzy widnieje delikatny uśmiech. Włosy w kolorze gorzkiej czekolady leżą rozrzucone na poduszce i okalają jej twarz niczym aureola. Wygląda jak anioł, który zstąpił na ziemię. Opieram się ramieniem o ścianę i stoję przez chwilę wpatrując się w nią urzeczony. Nie wiem czym sobie na nią zasłużyłem po tym do czego doprowadziłem w przeszłości. Odpycham się od ściany, biorę szybki prysznic i kładę się obok kobiety. Jej ciepłe ciało natychmiast wyczuwa moją obecność, przywiera do mojego i idealnie się do niego dopasowuje. Oplatam ją ramieniem w talii i całuję w ramię, na co wzdycha rozmarzona.

- I jak? - pyta zaspanym głosem, nie otwierając oczu.

- Wszystko załatwione. Nie masz się czym martwić.

- Ale co ustaliliście? - dopytuje uparcie - Nie chcę, żeby coś się komuś przeze mnie stało.

- Wiesz, że nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Ani tobie, ani nikomu innemu. Nie musisz znać szczegółów, wiedz tylko tyle, że nawet mysz nie prześlizgnie się przez naszą ochronę. Teraz śpij, jesteś bezpieczna - całuję ją w policzek i przyciągam do siebie jeszcze mocniej. Zamykam oczy, wtulam się w jej szyję zaciągając jej cudownym zapachem, a po chwili smacznie śpię.

*******

- Pomocyyyy! - budzi mnie wrzask Emily. Otwieram oczy, a do mojego zamroczonego snem mózgu dopiero po chwili dociera, że mojej kobiety nie ma obok, a krzyk dobiega z korytarza.

- Emiiii! - wołam i zrywam się na równe nogi. Wybiegam na korytarz i kieruję się za krzykiem Aniołka. Biegnę ile sił w nogach, ale mam wrażenie, że korytarz nie ma końca, albo ja znajduję się cały czas w jednym miejscu. Po chwili w końcu ją dostrzegam. Dwóch facetów szarpie jej ramię i próbuje zmusić, by szła razem z nimi do czego ona nie chce dopuścić i z całych sił trzyma się ściany równocześnie kopiąc napastników.

- Aniołku! - krzyczę zwracając ich uwagę. Kiedy mnie dostrzegają Emo posyła mi pełne nadziei spojrzenie. Nagle uświadamiam sobie swój błąd, bo, kiedy ona spogląda na mnie, mężczyźni uderzają kobietę w głowę - Nie! Zostawcie ją w spokoju! - nie przestając biegnę ile sił w nogach, ale w ogóle się do nich nie zbliżam. Jeden z mężczyzn podnosi bezwiedne ciało Emily, zarzuca sobie na ramię jakby był workiem ziemniaków, a nie żywym człowiekiem i udaje się z nią w stronę wyjścia. Drugi natomiast spogląda na mnie z kpiącym uśmieszkiem.

- Spokojnie zajmiemy się twoją laleczką - mówi z diabelskim uśmiechem - Na pewno będzie jej lepiej niż z tobą i nie spotka jej taki los jak Aurorę. Co z ciebie za mężczyzna? Jak mogłeś pozwolić, żeby coś takiego jej się stało. Teraz chcesz ponownie zniszczyć niewinną kobietę? Jesteś aż tak samolubny? Ale nie martw się my do tego nigdy nie dopuścimy, ochronimy ją przed tobą - zaczyna się śmiać i kieruje w stronę wyjścia, gdzie zniknął jego wspólnik z nieprzytomnym Aniołkiem.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz