Rozdział 40

7.6K 248 4
                                    

Christian

Moje podejrzenia co do Troya były błędne. Uświadamiam to sobie, kiedy mężczyzna zjawia się na późnym śniadaniu następnego dnia. Towarzyszy mu jedna z koleżanek Stelli, z którą jak się później okazało, zniknął z wesela. Oboje wyglądają na niewyspanych i zmęczonych. Mają podkrążone oczy, a na ich twarzach widać zmęczenie. Nie trudno jest się domyślić co robili w nocy. Z jednej strony cieszę się, że jednak chłopak okazał się prawdziwym przyjacielem, a ja po prostu byłem co do niego uprzedzony i zaślepiła mnie zazdrość, ale z drugiej teraz nie mamy żadnego punktu zaczepienia i ani jednej poszlaki co do osoby, która stoi za porwaniem Emi i tym co działo się przez ostatnie miesiące.

Całą noc razem z Joshem i Vinem na linii próbowaliśmy wymyślić sposób, by odnaleźć Aniołka. Niestety nie udało nam się ustalić jej lokalizacji, ponieważ ma wyłączony telefon, a jej ostatnie logowanie do sieci miało miejsce na terytorium hotelu. Rano skontaktowałem się również z detektywem Brownem, który od razu postawił w gotowości odpowiednie służby, ale im również nic nie udało się wskórać.

Za radą Vincenta udajemy się na dół na śniadanie, choć ze względu na godzinę, bardziej powinno się to nazywać obiadem. Wszyscy od razu zauważają brak Emi i wypytują, co się dzieje, że nie zeszła. Nie mogąc dłużej ukrywać przed nimi prawdy, opowiadam im wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Nie są zadowoleni, że na początku ukryłem przed nimi ten fakt. Nie przemawia do nich nawet argument o tym, że nie chciałem psuć zabawy. Wszyscy zgodnie uważają, że Emi jest ważniejsza niż jakaś tam impreza. Nie ukrywam, że cieszy mnie fakt tak dobrego przyjęcia mojej ukochanej przez rodzinę.

Nie jestem w stanie niczego przełknąć. Siedzę tylko i wpatruję się w talerz. Atmosfera przy stole nie należy do zbyt wesołych. Wszyscy siedzą zmartwieni i pogrążeni we własnych myślach. Aby totalnie nie zepsuć wszystkim dnia proponuję im, aby zrobili sobie dzień nad basenem, a ja dam im znać jeśli czegoś się dowiem. Z niemałym ociąganiem i pomocą ze strony Josha, udaje mi się ich przekonać. Kiedy wszyscy odchodzą od stolika, zostaję tam tylko ja i mój przyjaciel.

Popijamy kawę i siedzimy w przyjemnej ciszy. Spoglądam przez okno i obserwuję ogród. Na zewnątrz wieje wiatr i poruszał liśćmi drzew w różne strony. Obserwuję ptaki siedzące na gałęzi i wiewiórkę, która przebiega z jednego drzewa na drugie. Wszystko wydaje się być bez zmian. Życie toczy się dalej. Tylko ja mam wrażenie jakby się zatrzymało, a ja znajduję się w jakimś zawieszeniu.

- Znajdziemy ją - przerywa ciszę Josh - Obiecuję ci, że nic jej nie będzie.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Po prostu wiem. Zaufaj mi.

- A jak zrobili jej krzywdę? W końcu nie wiemy z kim mamy do czynienia.

- Christian, nie możesz zakładać od razu najgorszego.

- Ale nie mogę też żyć złudną nadzieją. Minęło już tyle czasu od porwania, a my nie mamy nic! Nawet porywacze się z nami nie skontaktowali! Czy to nie jest dziwne?

- Christian...

- Ja już nie mogę Josh. To mnie po przerasta - kładę łokcie na stół, opieram na nich głowę, wzdycham bezsilnie i przymykam oczy. Czuję na sobie spojrzenie wpatrującego się we mnie przyjaciela. Nagle rozdzwania się jego telefon. Unoszę głowę i spoglądam na niego równocześnie zadając nieme pytanie, o to kto dzwoni.

- Vin - odpowiada i natychmiast odbiera - Co jest? - prostuję się na krześle, a mężczyzna przez chwilę uważnie słucha swojego rozmówcy - Dobra już idziemy - rozłącza się i wstaje, a ja podążam za nim - Emily włączyła telefon. Vinowi udało się go namierzyć. Kazał nam jak najszybciej wrócić do pokoju.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz