Bonus

8.9K 259 26
                                    

 10 lat później

Christian

Kiedy wychodzę z firmy i kieruję się na lotnisko z nieba leje się żar. Tegoroczne lato nie jest dla nas łaskawe i mocno daje się we znaki. Dlatego jako osoba nie przepadająca za upałem, uważam, że temu kto wymyślił klimatyzację należy się nagroda Nobla.

Emi nie przyjechała dzisiaj do pracy, bo postanowiła przygotować przyjęcie niespodziankę dla swojej rodziny. Moja żona po długim czasie dała się przekonać i zgodziła na pracę u mnie w firmie i zajęła się naszymi mediami społecznościowymi. Po jeszcze dłuższych próbach przekonania jej, udało mi się również zrobić z niej współwłaścicielkę Martin's Company. Nie ukrywam, że bez pomocy Liv i Stelli nigdy by mi się to nie udało. Liv aktualnie pracuje w Mediolanie. Za sprawą rad Emi została modelką i tak jak zapowiedziała moja żona, odnosi ogromny sukces w tej dziedzinie. Stella z Lucasem przez kilka lat mieszkali w Hiszpanii, gdzie otworzyli kolejną restaurację z imperium, które stworzyła moja siostra i Ryan. Aktualnie przenieśli się z powrotem do Londynu, gdzie mają łatwy dostęp, kiedy potrzebują dziadków do opieki nad dwuletnią Arią.

Dzisiaj w końcu rodzina Aniołka przylatuje do nas. W ciągu ostatnich kilku lat to my lataliśmy do nich do Stanów z wielu różnych powodów, ale największym z nich były problemy zdrowotne taty Benedicta. Kiedy w końcu lekarz dał mu zielone światło na podróżowanie, pierwszym co zrobił po powrocie do domu, było kupienia dla wszystkich biletów do Londynu. Dlatego właśnie jadę na lotnisko, aby odebrać całą zgraję. Przylatują wszyscy tata, mama, Jane, Ace i ich dwójka dzieci Kyle i Liam. Zatrzymają się w hotelu niedaleko naszego domu, a najbliższe dwa tygodnie, które z nami spędzą, mamy w pełni zaplanowane, więc nie będziemy się nudzić. Mama z tatą zostaną z nami dłużej i po wylocie siostry Emi przeniosą się do naszego domu.

- Wujek Christian! - krzyczy Kyle, kiedy dostrzega mnie po wyjściu z hali przylotów. Rusza biegiem w moją stronę, a za nim biegnie jego młodszy braciszek. Kucam, a oboje wpadają w moje ramiona prawie mnie przewracając.

- Cześć krasnale. Ale urośliście. Co ta mama wam daje do jedzenia?

- Pyszne rzeczy - stwierdza Liam.

- Żebyś jeszcze te pyszne rzeczy tak jadł, to będzie dobrze - podchodzi do nas Jane.

- Jak wujek ugotuje to zje ze smakiem, prawda? - mrugam do niego.

- Tak! - krzyczy i wyrzuca ręce w górę, na co wybuchamy śmiechem.

Po ciepłym przywitaniu i odebraniu bagaży pakujemy się do mojego samochodu i drugiego, którego kazałem podstawić z firmy i udajemy się do domu. Ze mną zabrali się rodzice Aniołka i kilka walizek. Kyle próbował jechać z nami, ale udało mi się go przekonać, że wygodniej pojedzie mu się większym pojazdem.

- Jak się czujesz tato? - pytam, kiedy ruszamy spod lotniska.

- Już dobrze. Tak jak lekarze powiedzieli, wszystko poszło zgodnie z ich przewidywaniami. W końcu mogę powiedzieć, że nic mi nie jest - uśmiecha się.

- Nic ci nie jest, ale ile ja w tym czasie z tobą przeszłam? Wiesz Christianie w trakcie choroby z Benedicta wychodzą same najgorsze rzeczy - śmiejemy się.

- No wiesz co? - mężczyzna udaje oburzenie.

- Teraz już przynajmniej wiem, po kim ma to Emily.

W towarzystwie śmiechów i żartów docieramy do hotelu. Pomagam im wszystkim z bagażami i przeniesieniem ich do pokoi. Zostawiam im numery telefonów do kierowców, którzy będą do ich dyspozycji, aby nie musieli płacić za taksówki i zostawiam ich samych, aby chwilę odpoczęli po długiej podróży. Umówiliśmy się, że przyjadą do nas o osiemnastej.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz