Rozdział 3

14.3K 443 20
                                    


Christian

- Halo... Proszę pana... Panie Martin! - z zamyślenia wyrywa mnie zirytowany głos kobiety - Jest tam pan?

- Tak, tak jestem, przepraszam - dukam zdziwiony.

- Rozumiem, że jest pan w szoku, w końcu nikt nie chce odebrać telefonu z informacją, że jego żona miała wypadek... - najpierw trzeba ją mieć odpowiadam w myślach - Ale musi się pan uspokoić i pilnie przyjechać do szpitala.

- Tak, oczywiście. Będę za około 30 minut - odpowiadam zdezorientowany i rozłączam się.

Zabieram klucze ze stolika i zjeżdżam windą na podziemny parking. Kim do cholery jasnej jest Emily Martin? Dlaczego ta kobieta tytułuje ją moją żoną, skoro ja nie jestem już żonaty? Co stało się tej kobiecie? Mimo, że nie wiem kim ona jest to mam nadzieję, że to nic poważnego. I dlaczego w ogóle powiadamiają mnie o jej wypadku, a nie kogoś z rodziny? Bo jesteś niby jej mężem odpowiadam sam sobie. Wstukuję adres szpitala w nawigację i wyjeżdżam z parkingu. Nienawidzę szpitali, ale ten telefon jest dla mnie bardzo dziwny i muszę sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi.

Wybieram numer do Josha mojego najlepszego przyjaciela i prawnika w jednym. Muszę dowiedzieć się jak to w ogóle możliwe, że ta cała Emily jest moją żoną, bez mojej wiedzy. Mama byłaby szczęśliwa, gdyby dowiedziała się, że mam żonę, nie ważne, że nigdy nie wziąłem z nią ślubu. Na szczęście nie muszę długo czekać, Josh odbiera po 3 sygnałach.

- No siema stary! Co tam? Nudzisz się w swoim apartamencie? Mam wpaść z chłopakami? - z telefonu odzywa się radosny głos.

- Stary nie uwierzysz co tu się właśnie odpierdala...

- Czy w końcu wyrwałeś jakąś laskę i czeka właśnie na ciebie w samochodzie, żebyście pojechali do ciebie? - przerywa mi ten głąb i domyślam się, że uśmiecha się chytrze.

- Nie, skup się debilu i nie przerywaj mi - warczę poirytowany - Jakieś piętnaście minut temu otrzymałem telefon ze szpitala z informacją, że moja żona miała wypadek i muszę pilnie tam przyjechać.

- Yyyyyy... Kurwa stary nie wiem czy mam ci gratulować, czy cię opierniczyć, że wziąłeś ślub nie informując nikogo - przewracam oczami - Czy znam przynajmniej tę szczęściarę?

- Czy ty, poza pracą, możesz choć przez chwilę być poważny? - Josh, to mój kumpel z dzieciństwa, a dokładnie od momentu kiedy pierwszy raz usiedliśmy razem w szkolnej ławce. Od lat siedzi w prawie, choć nigdy nie powiedziałbym, że tak potoczy się jego życie. Zawsze bowiem był grupowym śmieszkiem i klaunem, a wszystkie dziewczyny jadły mu z ręki. Może dlatego też odnosi sukces jako prawnik, bo umie obchodzić się z innymi ludźmi. Można powiedzieć, że istnieją dwa Joshy: Josh prawnik - spokojny, zdystansowany i dokładny, oraz Josh w życiu prywatnym - wesoły, niepoważny i zwariowany. Ale za to właśnie go lubię i ogromnie cenię - Przecież nigdy nie wziąłbym ślubu bez twojej wiedzy – kontynuuję - Poza tym moja mama zrobiłaby z tego święto narodowe, więc gwarantuję, że wiedziałbyś...

- W takim razie - ponownie wchodzi mi w słowo - Skoro nie wziąłeś ślubu to oświeć mnie proszę, w jaki sposób dorobiłeś się kochanej małżonki, która dodatkowo miała wypadek?

- Jak przestaniesz mi przerywać i dasz dojść do słowa to ci powiem - warczę, zirytowany.

- Dobrze, już dobrze, uspokój się, bo przedwcześnie osiwiejesz. Już się nie odzywam.

- Dziękuję - ignoruję jego kolejną zaczepkę - W takim razie tak, dostałem ten telefon i okazuje się, że mam małżonkę, której, z tego co mi wiadomo, nie powinienem mieć. Jadę właśnie do szpitala dowiedzieć się o co chodzi i czy stało się coś tej kobiecie lub jak kto woli mojej żonie. Stąd nasuwa mi się pytanie: jak to możliwe, że mam żonę, nie biorąc ślubu? - w słuchawce zaskakująco zapada cisza - Josh? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - denerwuję się.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz