Epilog

8.5K 242 28
                                    

4 miesiące później

Emily

Wpadam szybko do mieszkania, bo jak zwykle jestem już spóźniona. Obiecałam Christianowi, że będę w domu najpóźniej o piętnastej, żebyśmy bez problemu wyrobili się na przyjęcie powitalne Chloe, która wróciła do Londynu dzisiaj rano.

- Kochanie już jestem! - krzyczę otwierając drzwi do mieszkanie - Wybacz były straszne korki i... - urywam w połowie zdania, ponieważ całe mieszkanie wypełnione jest bukietami czerwonych róż, a na ziemi z płatków usypana jest droga, która prowadzi w głąb korytarza do naszej sypialni. Pomieszczenie wypełnia piękny zapach kwiatów unoszący się w powietrzu. Nigdzie natomiast nie dostrzegam Christiana.

Odkładam klucze i torebkę na stół, i z uśmiechem idę w kierunku pokoju. Po drodze wącham kwiaty w wazonie. Otwieram drzwi, a w środku znajduję jeszcze większą liczbę kwiatów. Nasz dom praktycznie zamienił się w kwiaciarnię. Wchodzę do pomieszczenia, a drzwi nagle się za mną zamykają. Obracam się przestraszona i dostrzegam Christina ubranego w mój ulubiony szary garnitur.

- Boże - chwytam się za serce - Prawie dostałam zawału! Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie zabić?

- Do zawału ci jeszcze daleko Aniołku - śmieje się.

- Christian co to za kwiaty? Co się tutaj dzieje? - pytam zdezorientowana.

Mężczyzna podchodzi do mnie i klęka przede mną na jedno kolano. Dopiero wtedy dostrzegam co trzyma w dłoniach. Bordowe kwadratowe pudełeczko od jubilera! Zanim mój zdezorientowany mózg przetwarza, co się właśnie dzieje, mężczyzna odzywa się.

- Emily, Emi, mój Aniołku. Spotkaliśmy się w dziwnych i niecodziennych okolicznościach. Okazało się, że jesteśmy małżeństwem, choć wtedy widzieliśmy się pierwszy raz na oczy, ale z biegiem czasu coraz lepiej się poznaliśmy i coś między nami kliknęło - uśmiecham się na te słowa, a mój mózg zalewają wspomnienia z początków naszej znajomości - Zaakceptowałaś mnie takim jaki jestem, a nawet wybaczyłaś największy błąd w historii. Wiem, że chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. Tak naprawdę to już nie wyobrażam go sobie bez ciebie. To małżeństwo, które nas połączyło było przypadkiem, ale czy teraz uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją prawdziwą żoną? - spogląda na mnie z pytaniem w oczach i otwiera pudełko. Dostrzegam piękny pierścionek z białego złota z dużym diamentem i zawijaną obrączką wysadzaną diamencikami. Do oczu napływają mi łzy.

- Tak! - krzyczę - Tak! Tak! Milion razy tak!

Mężczyzna wstaje, wyciąga pierścionek i zakłada mi go na palec. Następnie całuje mnie, bierze w ramiona i obraca się ze mną. Chwytam się jego szyi, aby nie upaść.

- Czekaj, to jeszcze nie wszystko co dla ciebie mam - stawia mnie na ziemi i sięga do szuflady komody. Wyciąga z niej białą kopertę i podaje mi - Proszę, otwórz - mówi podekscytowany, a ja patrzę na niego podejrzliwie.

- Co to takiego? - pytam, przejmując pakunek i otwieram go. Moim oczom ukazują się dwa bilety z Londynu do Nowego Jorku. Spoglądam na mężczyznę po którego minie widać, że jest z siebie bardzo zadowolony i wpadam mu w objęcia - Naprawdę polecimy do moich rodziców?! - krzyczę.

- Naprawdę. Bardzo chcę ich w końcu poznać na żywo. Takie krótkie rozmowy przez kamerkę nie umożliwiają dokładnego poznania się, a biorąc pod uwagę fakt, że od teraz masz narzeczonego... - wskazuje palcem na siebie - Myślę, że oni też tego chcą.

- Oczywiście, że tak. Chcieli cię poznać jeszcze zanim byłeś moim narzeczonym. Matko jak to w ogóle brzmi - spoglądam na pierścionek, który zdobi mój lewy palec serdeczny - W ogóle to kiedy lecimy?

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz