Emily
Kiedy budzę się rankiem jestem w sali sama. Wieczorem po zjedzeniu późnej kolacji, którą Christian kupił w szpitalnym sklepiku, położyliśmy się spać. Oboje odpłynęliśmy po pięciu minutach. Ja oczywiście na moim szpitalnym łóżku, a on na wyglądającej nie do końca wygodnie kanapie. Nie byłabym zdziwiona, gdyby dzisiaj bolał go kręgosłup.
Po przebudzeniu rozglądam się i stwierdzam, że wszystkie rzeczy są spakowane do walizek, stojących obok komody, a na kanapie leży kosmetyczka i moje ubrania. Zwykły biały T-shirt, czarne dresy, mój ukochany beżowy płaszcz i moje ulubione białe buty. Nic wielkiego, ale jednak sprawia, że od razu mój dzień robi się milszy.
Odkąd obudziłam się wczoraj, Christian cały czas mi pomaga i jest obok, kiedy go potrzebuję, choć wcale tego nie musi robić. Nie musiał spakować wszystkich moich rzeczy i przygotować mi ubrania do wyjścia, a jednak z jakiegoś powodu to zrobił. Tak samo jak zaoferowanie swojego mieszkania, bym nie została sama pod nieobecność mojej przyjaciółki. Nie ukrywam, że na początku nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Wydawał się dziwny i trochę nieogarnięty, ale z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie, widzę jak bardzo co do niego się pomyliłam.
Zabieram telefon szafki nocnej i chwilę przeglądam social media. Następnie zgarniając z kanapy ubrania i kosmetyczkę powoli udaje się do połączonej z pokojem łazieneczki. Jest mała i praktyczna. Znajduje się tam najmniejszy jaki w życiu widziałam prysznic, umywalka z lustrem i sedes. Odpuszczam sobie prysznic z nadzieją, że w mieszkaniu Christiana znajdę coś co wygląda jak prysznic, a nie jak klatka dla ptaków. Spoglądam w lustro i wzdrygam się. Na połowie mojego czoła widnieje ogromny fioletowy siniak. Teraz już wiem, dlaczego mój fałszywy mąż nie wiedział jak się zachować przy naszym pierwszym spotkaniu. Wyglądam bowiem jak kosmita.
Wykonuję podstawową toaletę, przebieram się w ciuchy przygotowane przez Christiana i wychodzę z łazienki. Zajmuje mi to dużo więcej czasu niż zazwyczaj, bo wszystko mnie boli, dlatego moje ruchy są dużo wolniejsze.
Kiedy wracam do sali na kanapie siedzi Christian. Podnosi wzrok z trzymanego w dłoniach telefonu i posyła mi filmowy uśmiech, przez który uruchamiają się motyle w moim podbrzuszu.
- Dzień dobry. Jak się czujesz?
- Dzień dobry - odpowiadam kierując się w stronę łóżka i starając zachować spokój - Nie najgorzej, ale bywało lepiej.
- Przyniosłem ci śniadanie - podaje mi torebkę, w której znajduję trzy croissanty z czekoladą.
- Dziękuję - zaglądam do środka - O mój Boże! Nie wiem skąd wiedziałeś, ale strzał w dziesiątkę. Uwielbiam croissanty! - słyszę śmiech mężczyzny.
- Powiedzmy, że mam szósty zmysł - puszcza do mnie oczko. Zauważyłam, że dość często to robi. Ciekawa jestem czy jest tego świadomy, czy to tylko taki odruch - Załatwiłem już twój wypis - wskazuje na teczkę leżącą obok niego na kanapie - Możemy wyjść jak tylko zjesz śniadanie. Zadzwoniłem też do Josha powiedzieć, że policja kazała nam się z nimi skontaktować w sprawie wypadku - moje serce dziwnie przyspiesza swój bieg, kiedy słyszę liczbę mnogą. On traktuje sprawę mojego wypadku również jako swoją, chociaż tak naprawdę mnie nie zna i nie jestem dla niego kimś ważnym - Powiedział, żebyśmy dali mu znać co dowiemy się po rozmowie z policją. Jeszcze do nich nie dzwoniłem, ale jeśli czujesz się na siłach to możemy to zrobić po przyjeździe do mieszkania.
- Tak, oczywiście. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz - uśmiecham się z wdzięcznością.
- Już mi dziękowałaś, przestań, bo się do tego przyzwyczaję i dopiero będzie - śmieje się - Jedz i wynośmy się stąd. Nienawidzę szpitali - krzywi się.
CZYTASZ
Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONE
RomanceChristian Martin młody biznesmen, właściciel dużej firmy architektoniczno-budowlanej. Wraz ze swoim kotem Sisi prowadzi spokojne życie. Jedyną rzeczą, a raczej osobą, która go męczy, jest jego mama. Kobieta cały czas próbuje znaleźć mu żonę. Nie int...