Rozdział 9

13.1K 370 3
                                    

Emily

Kiedy docieramy na miejsce Josh właśnie kończy spotkanie z klientem. Christian przedstawia nas sobie i siadamy przy czteroosobowym stoliku. Zaskakuje mnie trochę fakt, że mężczyzna wybiera miejsce obok przyjaciela, naprzeciwko mnie. Po tym jak na komendzie tak chętnie mnie dotykał, miałam szczerą nadzieję, że usiądzie obok mnie i kontynuuje te małe pieszczoty. Niestety on nie dotknął mnie, od momentu opuszczenia budynku, co zaskakująco bardzo mnie irytuje. Chociaż nic między nami nie ma, to w jakiś niewytłumaczalny sposób potrzebuję jego dotyku. Chyba rzeczywiście mocno przywaliłam głową w trakcie wypadku.

Kelnerka, której składamy zamówienie, jak na moje oko zbyt, długo wpatruje się w mojego męża nie męża. Było to zdecydowanie za długie, rozmarzone spojrzenie. Kiedy odchodzi od naszego stolika, panowie rozmawiają o jakiejś sprawie, którą w końcu zakończył Josh. Ja w tym czasie rozglądam się oceniając wnętrze. Restauracja jest bardzo przytulna. Wszędzie wokoło stoją różnego rodzaju i wielkości rośliny, sprawiając, że człowiek czuje się jakby siedział w ogrodzie. Z głośników umieszczonych w rogach leci cicha relaksacyjna muzyka. Wyposażenie wykonane jest z jasnego drewna, a na stołach stoją kolorowe wazony z kwiatami. Na środku lokalu znajduje się bar, gdzie można zamówić coś alkoholowego.

Po około piętnastu minutach naszą swobodną rozmowę przerywa kelnerka, która wraca z jedzeniem. Znowu uparcie wpatruje się w Christiana i próbuje zwrócić na siebie jego uwagę. On natomiast jest dla niej zjawiskowo miły, co zaskakująco bardzo mnie irytuje. Rozumiem, że taki jest jego sposób bycia, co zdążyłam już zauważyć po tych kilku dniach spędzonych w jego towarzystwie, ale mógłby chociaż raz nie być dla kogoś taki miły. W szczególności gdy obok niego siedzi jego żona. No dobra nie prawdziwa, ale to tylko drobny szczegół.

Zabieram się w ciszy za moje burrito, które zamówiłam, a panowie kontynuują rozmowę. Po jakimś czasie orientuję się, że Christian przygląda mi się z figlarnym uśmieszkiem. Mrużę oczy.

- Czemu tak na mnie patrzysz?

- Czy mi się wydaje, czy ty znowu mordujesz mnie wzrokiem? Tak jak przed chwilą tą biedną, niczemu winną kelnerkę - śmieje się.

- Słucham? - postanawiam udawać głupka - Nic takiego nie robię - odpowiadam i wracam do jedzenia.

- Nie, nie. Oczywiście i wcale nie jesteś o mnie zazdrosna - otwieram szeroko oczy. Ja? Zazdrosna? O niego? Niedoczekanie.

- Błagam cię, o co mam być niby zazdrosna? O takiego ogra jak ty? Chyba śnisz - może trochę przesadzam z tym ogrem, bo Christiana można porównać do przeróżnych animowanych postaci, ale na pewno nie do ogra. Słyszę parsknięcie przyglądającego się nam Josha. Musi mieć z nas niezły ubaw.

- Dobra, dobra. Niech ci będzie, że nie jesteś zazdrosna Aniołku - mówi z zarozumiałym uśmiechem i puszcza oko do Josha, po którego minie widać, że dobrze się bawi, obserwując naszą wymianę zdań.

Przenoszę wzrok na bar i widzę, że ta młoda kelnereczka dalej uparcie wpatruje się w mojego męża. Robię głęboki wdech, żeby się uspokoić. Spokojnie Em, on nawet nie jest twoim prawdziwym mężem. Nie powinno obchodzić cię z kim się spotyka - uspokajam się w myślach.

Wracam do posiłku. Potem zamawiamy jeszcze deser, a ja cały czas obserwuję podejrzaną kelnerkę. Sądząc po spojrzeniu jakie posyła mi Christian, kiedy dostajemy nasze desery, on doskonale widzi sposób w jaki na nią patrzę. Jestem pewna, że mam mord w oczach, ale szczerze powiedziawszy, mam w dupie, co sobie teraz o mnie myśli.

- Dobra gołąbeczki - zaczyna Josh, a ja patrzę na niego zdezorientowana. Jakie gołąbeczki do jasnej cholery? - Mam dla was dwie wiadomości, dobrą i złą. Od której zacząć?

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz