Rozdział 32

8.2K 233 3
                                    

Emily

Następnego dnia tak jak zapowiadała prognoza pogody, pogoda zdecydowanie się poprawia. Od samego rana świeci piękne słońce, a temperatura wskazuje dwadzieścia pięć stopni w cieniu. Dlatego około południa rozkładam sprzęt, a Liv przygotowuje się w pokoju.

Sesję rozpoczynamy od zrobienia zdjęć nad basenem. Liv ma na sobie ten sam żółty strój kąpielowy co poprzedniego dnia. Robimy zdjęcia na leżaku, w basenie, na dmuchańcu w kształcie jednorożca, a nawet podczas wskakiwania do basenu. Bawimy się cudownie. Mała ma tyle energii i pomysłów, że absorbuje całą moją uwagę. Dzięki jej obecności i pomysłom na ujęcia, nie mam w ogóle czasu na rozmyślanie o moim prześladowcy i jego kolejnym głuchym telefonie.

Po około dwóch godzinach zarządzam przerwę na jakieś małe jedzonko i zmianę outfitu oraz scenerii. Dziewczynka biegnie z powrotem do hotelu, a ja zbieram sprzęt i udaję się do kuchni odebrać od Susanne ciasteczka, które dla nas upiekła. Tak jak podejrzewałam pomieszczenie opuszczam z całym koszem piknikowym, który wepchnęła mi kobieta. Nie wiem skąd w niej taka upartość i siła, ale potrafi tak przestraszyć, że człowiek zrobi wszystko co tylko ona zechce.

Liv wraz z ochroniarzami czeka na mnie w holu. Ubrana w zieloną sukienkę na grubych ramiączkach z rozkloszowanym dołem sięgającym podłogi. We włosy zaplecione w warkocza ma wpięty srebrny diadem wysadzany sztucznymi diamencikami.

- Wyglądasz pięknie - mówię zbliżając się do dziewczynki.

- Dziękuję. A co to? - wskazuje na kosz, który trzymam w jednej ręce.

- To kosz ze smakołykami, który dostałam od pewnej dobrej wróżki. Jak już skończymy sesję kazała mi nakarmić cię pysznościami, które przygotowała. Przegryzłaś coś w pokoju?

- Tak, a czy te smakołyki przygotowała ciocia Susanne?

- Oczywiście, że tak. Znasz może jakąś inną wróżkę w okolicy? Bo ja nie.

- Nieeee - śmieje się - W takim razie chodźmy zrobić szybko tą sesję i przejdźmy już do tej części, w której robimy piknik! - śmieję się z jej entuzjazmu.

- W takim razie chodźmy. Trzymaj - podaję je koszyk, a ona spogląda na mnie zdziwiona – Ja muszę zabrać sprzęt - wskazuję głową na walizkę, którą zawsze zabieram na sesje.

Najpierw udajemy się do ogrodu i skupiamy na zdjęciach wśród kwiatów. Następnie przenosimy się nad strumień i na mostek. Na koniec rozkładamy nasz piknik i pstrykamy jeszcze kilka zdjęć na kocyku. Liv ma wrodzony talent do pozowania. Nie muszę jej udzielać zbyt wielu wskazówek, żeby zdjęcia wychodziły fenomenalne. Dziewczynka przed obiektywem zachowuje się bardzo naturalnie i nieskrępowanie. Widać, że sprawia jej to ogromną przyjemność. Po kolejnych kilku godzinach sesji obie jesteśmy już bardzo zmęczone i głodne, ale usatysfakcjonowane. Liv zmienia szybko sukienkę na spodenki i podkoszulek, i zabieramy się za jedzenie.

- Ciociu? - pyta mała, a ja dostrzegam, że jej buzia brudna jest od czekolady.

- Tak cukiereczku? Poczekaj jesteś brudna - wyciągam mokrą chusteczkę i czyszczę dziewczynkę - Już. Teraz cię słucham.

- A czy ty z wujkiem Christianem będziecie mieć dzieci? - na jej słowa dławię się lemoniadą, którą akurat miałam w buzi. Dziewczynka natychmiast podbiega do minie i klepie po plecach - Wszystko w porządku? - pyta, kiedy przestaje kaszleć.

- Tak, nic mi nie jest. Dziękuję - Liv wraca na swoje miejsce i spogląda wyczekując odpowiedzi - Więc - zaczynam ostrożnie odchrząkując - My z Christianem jeszcze o tym nie rozmawialiśmy i...

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz