"Poznaj prawdziwego mnie"

12 0 2
                                    


Nastał ranek chłopcy powoli sie budzą i oczywiście jak zawsze brunet zaczepia blondyna muskając jego szyje pocałunkami.
D: Mmm Filip no weś mnie nie budź.
SV: Nie moge nudzę sie wiesz.
D: To sie pobaw swoimi dzwoneczkami.
SV: Wole pobawić sie tobą. - położyłem mu ręke na tyłku, na co sie wzdrygnoł i położył na plecach.
D: Możesz mnie nie macać zboczeńcu.
SV: Ale ja mam pozwolenie.
D: Tak, a ciekawe niby kto Ci takie zezwolenie wydał.
SV: Twoja mama.
D: Co ty bredzisz hahaha
SV: No co zapytałem ją o to czy zgadza sie byś został mój.
D: Zaraz co?
SV: Ohh, bo zadzwoniłem do niej i poprosiłem ją o Twoją ręke.
D: Serio i co powiedziała ?
SV: Wogle nie ma oczym mówić, zgadzam sie , bierz sobie tego ancymona.
D: Słucham?! - że niby tak powiedziała?
SV: No co i życzyła nam szczęścia.
D: Jesteś nie możliwy wiesz.
SV: Wiesz pomyślałem, że tak wypada zapytać osoby, która wydała Cie na ten świat czy nie ma nic przeciwko, wkońcu jesteś jej jedynym synem.
D: Wsumnie to nawet urocze i serio mniałeś racje mówiąc, że nie raz mnie jeszcze zaskoczysz.
SV: No widzisz. - patrzyłem mu cały czas w oczy smyrając nosem o ten jego i napoczełem pocałunek i wtedy wleciała torpeda skacząc na nas.
A: Fijiiiiiip hahahahah
SV: Mam cie. - zaczołem go łaskotać, a ten sie wczołgał pod koudre.
A: Hahahahaha pzie pzie stań
SV: Co to za wkopywanie sie nam pod koudre co?
A: Bo lubie i tęskniłem zia wami.
D: Ooo słodziak.
SV: A ja to co?
D: A Ty nie bądź zazdrosny. - musnołem go w usta.
A: Eeej no! - odpycha zakochanych od siebie.
SV: Co , też chcesz buziaka?
A: nieee hahaa!
SV: Zjem cie! - dokuczałem antkowi a ten sie odwracał i pokładał na dominika.
D: Aj bo zaraz spadne, spokój mi tu. - złapałem filipa ręce by go uspokoić.
SV: A mam ciebie zjeść.
D: Byś sie zatruł jeszcze.
SV: Myśle, że raczej bym sie zasłodził.
- złapałem antka i wsadziłem na dominika, a potem sam nanich wlazłem i zaczołem sie wygłupiać, że zjadam ich oboje, a Antek sie śmiał.
D: Ała no Filip zmniarzdzysz nas.
SV: Jak dasz całusa to was puszcze.
- chłopak sie namnie spojżał, a ja zrobiłem dziubek i wtedy cmoknoł mnie w usta.
D: Teraz złaź z nas.
SV: Już dobra hahaha
A: Dobiniiik?
D: Słucham?
A: A ci para taka jak wy może mnieć dzieci?
D: No wiesz musielibyśmy adoptować, ale w polsce nie wolno tylko zagranicą takie pary mogą mnieć dzieci.
A: To nie fajnie, że polsce nie moźna.
D: Ale puki co nie planujemy z Twoim bratem dzieci.
A: A jak bym mógł to chciałbym mnieć was jako tatusiów.
D: Ooo to było cute.
SV: Nie bał byś sie, że by Ci dokuczali?
A: Niee bo bym wiedział, ze mi zazdroszczą.
D: Ty to jesteś mądry chłopiec.
A: Ja was kochaaam!
SV: My Ciebie też maluchu.
D: Właśnie. - obieliśmy Antka w spólny uścisk.
SV: Dobra koniec czułości trzeba jeść śniadanie i sie ogarnoć na pociąg.
A: Jak to jedziemy gdzieś?
D: Tak do Barlinka.
A: A Dobinik z nami?
SV: Tak, no chyba  że niechcesz.
A: Chce! chce! chce!
SV: Antek bo ogłuchniemy.
D: Niech sie cieszy, nie broń mu. - wstałem ubrałem szlafrog.
SV: A Ty gdzie?
D: Ide sie myć, a Ty lepiej zrób coś do jedzenia.
SV: A chciałem iść pierwszy.
D: No to pech. - odp. i wyszedłem.
PovSmav:
Spojżałem sie rozbawiony na Antka i zagadałem.
SV: To co pomożesz mi wymyśleć śniadanie?
A: Mozie zróbmy gofry, albo naleśniki?
SV: A coś co nie jest słodkie?
A: Tosty?
SV: Dobra to zróbmy tosty.
A: Idziemy! - ciągne brata.
SV: Antek bo nas wywrócisz szalony.
- śmniałem sie, ale doszliśmy do kuchni wkońcu i zrobiłem te tosty, zaraz przyszedł blondyn i zaczeliśmy jeść.
D: Ja tu ogarne, a Ty pójdziesz sie umyć.
SV: Jasne, a i telefon ci dzwonił.
D: To Florian znowu.
SV: Chcesz znim porozmawiać?
D: Chciałbym sie znim rozmuwić, bo wczoraj przegioł.
SV: Wrócisz do niego?
D: Nie chce znim być, chce być z Tobą.
SV: Wiem, ale to wszystko tak dziwnie sie dzieje, myślałem że to wszystko zakończysz po campie i że pojedziesz znami, a teraz nie wiem jak to będzie.
D: Nie martw sie na zapas, wszystko jakoś sie ułoży.
SV: Masz racje, a wogle mam niespodzianke.
D: Jaką?
SV: Odebrałem wczoraj. - otworzyłem szkatułke, a w środku były dwie obrączki. - Blondynowi poleciała łaza, którą starłem.
D: One są przepiękne Filip.
SV: Wiem i nasze kochanie.
D: Tak i nie moge sie doczekać kiedy je sobie założymy. - złapałem go za dłoń.
A: A pocio wam obloćki?
SV: Yyy no boo... - zapomniałem, że młody jest z nami.
D: Ponieważ ja i Twój brat postanowiliśmy sie pobrać.
A: Tak jak mama i tata?
D: Tak właśnie tak. - patrzyłem na bruneta i gładziłem jego dłoń.
A: Ale super, moge sypać kwiatki?
SV: Nie, Antek posłuchaj nie możeżesz znami tam być, ale samo to że nas tak wspierasz jest mega kochane.
A: Nie moge. - chłopczyk odpowiedział najsmutniejszym głosem i poleciała mu łza. - to nie fel cemu ja musze być mały, chce umzieć! - krzyknoł i wybiegł do obecnej sypialni.
SV: Antek! - kurde no, to nie tak.
D: Filip, naprawde nie dało by sie go zabrać, widać że jestś dla niego bardzo ważny.
SV: Dobrze wiesz, że wyjazd z dzieckiem za granice nie jest prosty.
D: Wiem, ale nieznaczy że nie jest możliwy. - pozatym zobacz jak łamnie mu to serce.
SV: Pochisteryzuje i zapomnij.
D: Naprawde tak uważasz? - nie sądze by Antuś tak łatwo zapomniał.
SV: To co mam zrobić?
D: Porozmawiaj z nim i uspokój, powiec że zobaczysz co da sie zrobić, ale nie obiecujesz.
SV: Dobrze pójde do niego.
D: Ić tylko spokojnie znim rozmawiaj.
SV: Nie martw sie.

Gdy serce nie wie czego chceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz