Wraz z Chenle 'wybiegliśmy' na ogródek szpitalny.
Jest to ostatni dzień, kiedy jesteśmy tutaj razem, ponieważ czarnowłosego odbierają z samego rana. Chłopak mówił że rodzice zaplanowali mu wycieczkę niespodziankę.
Szczerze to mimo wszystko boję się, że po naszym wyjściu ze szpitala nasz kontakt się urwie. Naprawdę tego nie chcę, bo naprawdę polubiłem Chenle'go i chcę mieć z nim nadał kontakt.
Postanowiliśmy ulepić bałwana, bo wciąż jest pełno śniegu. Nie jest to łatwe kiedy obaj mamy mniej lub bardziej niesprawną nogę.
-"Chenle, nie wiem czy damy radę"- powiedziałem łapiąc powietrze.
Próbujemy wsadzić środkową kulę na tą największą, ale jest to cholernie trudne.
Zhong wyprostował się. -"Może poprosimy kogoś o pomoc?"- zaproponował.
-"Ale kogo? Przecież nie możemy zajmować czasu lekarzą i pielęgniarką. Oni mają przecież swoje obowiązki"- przypomniałem.
-"Dobra, odpocznijmy i spróbujemy jeszcze raz"- zarządził brunet.
Zgodziłem się i po chwili siedzieliśmy pod dębem.
Zhong położył głowę na moim ramieniu. Wpierw trochę mnie to zdziwiło, ale po sekundzie oparłem swoją głowę o tę wyższego.
☆Seonghwa's perspective☆
-"Youngbok-ah, ma-"- przerwałem sam sobie kiedy w pokoju nie zobaczyłem nikogo. -"Jeszcze nie wrócili? Przecież się przeziębią"- westchnąłem kręcąc głową.
Wróciłem do swojego gabinetu, ubrałem kurtkę i wyszedłem na ogródek.
Uśmiechnąłem się widząc jak młodsi śpią pod drzewem leżąc na sobie. Niedaleko nich leżą 3 kule ze śniegu.
Czyżby nie mieli siły ich podnieść?
Chwyciłem średniego rozmiaru bryłę i z lekkim trudem podniosłem ją, i umieściłem na tej największej, a na nich położyłem najmniejszą. Potem udałem się do jedynego miejsca, gdzie znajdują się tutaj kamienie i zebrałem ich kilka. Podniosłem także kilka gałązek.
Wróciłem do chłopaków i obudziłem ich. Zaśmiałem się kiedy młodsi mruknęli nie wiedząc co się dzieje.
-"Dokończcie bałwanka i wracającie do środka"- poddałem im materiały.
Chłopacy promiennie się uśmiechnęli i zabrali się za ozdabianie. Poszło im to gładko i szybko. Wyglądają i zachowują się jak dzieci.
Oglądanie wewnętrznego dziecka innych jest miłe. No chyba że są to Woosan, ale to już inna bajka.
-"Skończone Hyung!"- młodsi stanęli przede mną roześmiani.
Bałwan ma dwie ręce oraz nos z gałęzi a oczy i guziki z kolorowych kamieni.
Zaśmiałem się i pogłaskałem ich po głowach. -"Dobra robota. Może ktoś jeszcze zbuduje drugiego bałwanka"- stwierdziłem. -"A teraz już chodźcie. Jest zimno"- dwójka młodszych bezproblemowo się zgodziła i pognała do środka budynku.
˚✧ ₊˚ʚ♡ɞ ˚₊ ✧˚✧ ₊˚ʚ♡ɞ ˚₊ ✧ ゚
❦Felix's perspective♡
Wręcz rzuciłem się na szpitalne łóżko.
Chenle już paręnaście godzin temu opuścił to miejsce a jestem właśnie po serii badań. Było to cholernie męczące.
Wziąłem jedną z poduszek, usiadłem po turecku i przytuliłem ją mocno. Po sekundzie usłyszałem pukanie. Popatrzyłem błagalnie na jeszcze zamknięte drzwi.
Nie chcę kolejnych badań, błagam.
Zamiast lekarza zobaczyłem Hyunjin'a i Chan'a. Od razu się rozchmurzyłem.
-"Heyy Lixie~"- starsi przywitali się równocześnie i przytulili mnie. Potem Bang cmoknął mnie w usta na co jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.
-"Tak się cieszę że to wy"- przyznałem. -"Bałem się że Hwa Hyung chce znowu mnie na jakieś badanie zabrać"-
-"Męczy ciebie od rana?"- dopytał Hwang.
-"Niestety"- cicho westchnąłem. -"Ale za to zdążyłem się spakować"- dodałem.
Przybrany brat poklepał mnie po głowie. -"Myślę że Hyung już raczej nie ma na jakie badanie ciebie zabrać, bo zadzwonił do nas że możemy przyjść ciebie odebrać, więc oto jesteśmy"-
-"Tak się cieszę, że wreszcie stąd wyjdę"- odparłem szczerze.
-"Wreszcie trochę porządnie pośpisz"- wtrącił Chan.
-"Prpop tego. Chris, myślałem czy może zostaniesz u nas na parę nocy aby Lix w 100% pospał? Co ty na to?"- zaproponował długowłosy.
-"Z chęcią jak Lixie się zgodzi"- odpowiedział patrząc na mnie.
-"I ty masz jeszcze wątpliwości propo tego Hyungie?"- zachichotałem. -"Nie widzę innej opcji"-
˚✧ ₊˚ʚ♡ɞ ˚₊ ✧˚✧ ₊˚ʚ♡ɞ ˚₊ ✧ ゚
CZYTASZ
We must save someone |Chanlix|
FanfictionDruga część 'Please, don't save me again' -"Cierpienie skończy się dopiero jak uratują kogoś razem. W przeciwnym razie może nie być tak kolorowo"- westchnąłem ciężko. Ale przecież nie każdemu możemy pomóc, nawet jeśli bardzo się staramy...