Wyszedłem na zewnątrz. Śnieg wciąż leży na ziemi powodując chrupanie kiedy się po nim chodzi. Co prawda jest zimno, ale ani trochę mi to nie przeszkadza.
Nie mam nic lepszego do roboty, więc czemu by nie rozejrzeć się po tym ogródku?
Zacząłem od drzew iglastych, które są wysokości budynku. Jest ich kilkanaście obok siebie.
Postanowiłem sprawdzić czy jest może między nimi jakąś wolna przestrzeń.
Przeciskałem się przez gałęzie obrywając kilka razy w twarz, ale ostatecznie znalazłem całkiem sporo wolnego miejsca.
Jest to wręcz idealne miejsce aby schować się przed wszystkim i wszystkimi.
Następnie kręciłem się po całym ogrodzie. Zrobiłem chyba 3 kółka wokół całego terenu. Aż mi się to znudziło i udałem się do drzewa, pod którym siedzieliśmy razem z Chenle.
Zbadałem całe drzewo i wszystkie gałęzie wzrokiem.
Da się na nie wejść.
Przez chwilę biłem się ze swoimi myślami, ale ostatecznie nie byłem w stanie przezwyciężyć mojego małego hobby.
Na początku ostrożnie i bardzo nie pewnie zacząłem się wspinać uprzednio upewniając się co do stabilności poszczególnych gałęzi. Im wyżej wchodziłem, tym bardziej odważnie piąłem się w górę, co okazało się dla mnie zgubne.
Chwytając jedną z gałęzi i podciągając się z jej pomocą przeliczyłem się, i drewno pękło. Nim zdołałem złapać się czegokolwiek innego to całkowicie straciłem równowagę i runąłem na ziemię.
Spadłem na nogi, nawet nie wiem jakim cudem.
Od razu zacisnąłem zęby przeklinając pod nosem.
Nogi, biodra i ręce bolały mnie jak cholera, ale na szczęście to uczucie po sekundach słabło. Oprócz bólu prawej dolnej kończyny.
-"Cholera"- syknąłem próbując wstać, co mi się udało, ale mój organizm sam z siebie lekko uniósł obolałą nogę. -"Zawsze to samo"- zrobiłem kilka kroków i po chwili zaprzestałem czując tylko większy ból i pulsowanie. -"Hwa Hyung mnie zabije"- zaśmiałem się nerwowo.
Spojrzałem w stronę szpitala.
Drzewa w większości zasłaniają widok, więc może nikt mnie nie widział? Może uda mi się to ukryć..?
Potrząsnąłem głową aby wyrzucić ten pomysł z głowy. Następnie usiadłem i obejrzałem kostkę.
-"Spuchnięta. Super"- westchnąłem. -"No i co ja teraz zrobię?"- zapytałem sam siebie.
Jestem zagubiony. Nie chcę mówić o tym Hyung'owi, bo jak to zabrzmi? 'Słuchaj Hyung, spadłem z drzewa i chyba sobie kostkę skręciłem'. To nie brzmi ani trochę dobrze i zrobi ze mnie tylko jeszcze większego idiotę. Z drugiej strony jednak jeśli nic nie powiem to prędzej czy później to i tak się wyda a wtedy nie będzie już miło.
Niespodziewanie poczułem podmuch wiatru, ale to takiego, który dosłownie zaczął się bawić moimi włosami. Na chwilę zastygłem nie mając pojęcia co się dzieje jednak potem przypomniałem sobie co a raczej kto to może być.
Włączyłem naszyjnik. -"Yuchan Hyung!"- ucieszyłem się widząc czarnowłosego chłopaka lewitującego sobie na siedząco.
-"Cześć Lixie"- duch uśmiechnął się. -"Trochę nieźle się wpakowałeś"- stwierdził.
-"Wiem. Muszę bardziej uważać wspinając się na drzewa"-
-"Słyszałem co mówiłeś i myślałeś"- lekko mnie zdziwiła ta informacja, ale dałem starszemu kontynuować. -"I sądzę, że lepiej abyś powiedział Hwie. Nie jesteśmy pewni czy to nie jest coś poważniejszego niż ci się wydaje. Dlatego lepiej nie ryzykować"- polecił Kang.
CZYTASZ
We must save someone |Chanlix|
FanfictionDruga część 'Please, don't save me again' -"Cierpienie skończy się dopiero jak uratują kogoś razem. W przeciwnym razie może nie być tak kolorowo"- westchnąłem ciężko. Ale przecież nie każdemu możemy pomóc, nawet jeśli bardzo się staramy...