Część Bez tytułu 14

26 3 0
                                    

– Trzymasz się jakoś? – Adam dopytywał co chwilę, podtrzymywanej dziewczyny.

– Tak... – już bez takiej pewności w głosie jak na początku, po kolejnych epizodach, Ania nie ufała swoim osądom.

– Tam stoi mój samochód – pokazał na srebrne audi.

Błysk odbitego w szybie słońca zaalarmował Adama. Kątem oka obserwował, jak czarne BMW odrywa się od krawężnika i powoli skręca w prostopadłą alejkę, do której zmierzali. Niby zwykły samochód, którego kierowca próbuje znaleźć wolne miejsce parkingowe, a jednak... Nietrudno było połączyć kropki wszystkich zdarzeń z obecnym zachowaniem kierowcy i wyglądem pojazdu.

W głowie Adama natychmiast pojawił się taktyczny problem związany z samą dziewczyną.

Najlepiej by było posadzić ją w aucie i stanąć do walki bez obaw, że coś się jej stanie. W innym przypadku prawdopodobnie nie zdoła ochronić jej i siebie, bo będzie miał zajęte ręce. Dlatego też, nim kierowca beemki zorientował się, do którego samochodu konkretnie zmierzali, Adam zmienił kierunek marszu i przystanął przed losowym samochodem, chwytając za jego klamkę.

Kierowca nie wyczuł podstępu i wjechał we wcześniejszą z alejek. On tymczasem, wykorzystując fakt, że jakaś kobieta usiłowała właśnie wyjechać z ciasnego miejsca postojowego i zablokowała czarne BMW, pospieszył razem z Anią do swojego auta. Mało delikatnie wepchnął bagaż, a później dziewczynę do środka. Była zaskoczona, ale na hasło: – Idą tu! – przestała pieścić się ze sobą i ze zrozumieniem przyjęła gwałtowność jego poczynań.

– Zarygluj drzwi od środka! – krzyknął jeszcze, zanim odwrócił się i ruszył naprzeciw trzech mężczyzn przeciskających się właśnie między samochodami.

Szybka ocena sytuacji i zagrożeń dała mu niemal pewną odpowiedź na pytanie, co się zaraz stanie.

Nie czekał ani chwili. Zwłaszcza, że dwóch z nich wybrało tę samą wąską szczelinę między pojazdami. Adam podbiegł do nich nim wydostali się na szerszą przestrzeń i tego pierwszego, krępego typa, zanim zdołał wyjść spomiędzy samochodów, krótkim ciosem nasady otwartej dłoni, trafił centralnie pod mostek. Nie było to specjalnie silne uderzenie, ale facet zgiął się wpół, blokując przejście chuderlawemu mężczyźnie o długich posklejanych włosach i podkrążonych oczach. Następnie, wycofał się szybko na szerszą przestrzeń widząc, że wytatuowany byczek, którego tak niefortunnie posłał pod wodę, teraz próbuje otworzyć drzwi Audi, szarpiąc za klamkę i uderzając dłonią w boczną szybę. Nie szło mu ewidentnie, więc zamiast ruszyć na pomoc Ani, oszacował ryzyko i poczekał aż ten chudy obejdzie samochód, a potem stanie mu naprzeciw.

Tak szczerze, to Adam zawsze obawiał się tych małych, ruchliwych przeciwników, bo wielokroć częściej używali mózgu niż mięśni. Tym razem jednak nie było takiego zagrożenia. Facet był amatorem. Zamiast zaatakować z zaskoczenia, próbował najwyraźniej przestraszyć, spokojnie czekającego Adama. W tym celu, wydobył zza paska składany nóż i zaczął go składać i rozkładać prezentując równie efektowne, co niepraktyczne sztuczki z błyskającym ostrzem balisong.

– Kosa! Na paski potnij chuja! – dało się słyszeć z ust byczka, bezskutecznie usiłującego wybić szybę w aucie.

– Noże kaleczą... – zauważył spokojnym głosem Adam.

– Potnę cię pizdo! – wydarł się nożownik, jednocześnie atakując.

Mętny wzrok napastnika i zupełny brak precyzji w ruchach, zdradzały Adamowi jeszcze coś innego... Umiejętności prezentowane przez nożownika, rodem z tanich filmów, nadawały się jedynie, by zaimponować jemu podobnym, a nie do walki z wyszkolonym przeciwnikiem. Być może w ciemności, obrona przed takim napastnikiem byłaby problematyczna, bo gwałtownych ruchów ostrza nie sposób byłoby dostrzec. Jednak teraz było południe, słońce prażyło niemiłosiernie, a Adam czuł się wyśmienicie, po w końcu całej przespanej nocy i orzeźwiającej kąpieli.

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz