Część Bez tytułu 39

11 3 0
                                    

– Myślałam, że pójdziemy w górę do lasu – odezwała się Monika, gdy przed ich oczami ukazał się znajomy potok.

– Znasz Bożenkę, prawda? – Adam obrócił się do tyłu, by zobaczyć reakcję dziewczyny.

– No jasne! – rozpromieniła się Monika. – To w końcu moja młodsza siostra cioteczna. A co?

– Jesteś mi w stanie zdradzić, czy ona potrafi pływać?

– Ale nie rozumiem... Co to za pytanie? – wyraz zaskoczenia, przez dłuższą chwilę nie schodził z twarzy dziewczyny.

– Jeśli to zbyt osobiste pytanie...

– Nie no, skąd! Oczywiście, że potrafi. Może nie jest mistrzynią pływacką, ale dostatecznie radzi sobie w wodzie, by można było powiedzieć, że umie pływać. Z resztą, jako dzieci często w lecie chodziłyśmy na basen. Ale zdradzisz o co ci chodzi?

Adam milczał przez chwilę zbierając myśli. Spojrzał na Anię, a potem zwrócił się do Moniki: – Widzisz, to co mi opowiedziałaś na temat zniknięcia w przeszłości tych chłopców i mężczyzn, przez cały czas nie daje mi spokoju.

– To tylko legenda. – Monika machnęła dłonią, bagatelizując swoje wcześniejsze słowa.

– No właśnie nie!

– Ale że co? Myślisz, że to może być prawda? – zatrzymała się raptownie.

– Myślę, że owszem, zawiera prawdę, ale też, że jest to prawda nie kompletna. Powiedz mi, kiedy następowały zniknięcia? To znaczy, czy zdarzały się w zimie?

– Z tego co kojarzę, jedynie w lecie. Tak. Teraz pamiętam, jak matka użyła określenia, że skwar był niemożliwy. To musiało być lato. Do czego zmierzasz, bo już się pogubiłam w tych wszystkich pytaniach?

– Ja też chciałabym wiedzieć – wtrąciła się Ania.

– Mam pewne podejrzenia, które musiałbym potwierdzić zanim powiem wam o co mi chodzi. Ale... Mam jeszcze jedno pytanie do ciebie – Adam ponownie zwrócił się do Moniki. – Czy ten strumień ma jakieś odnogi, szersze i głębsze miejsca, w których da się pływać?

– Chyba tak. Może za kościołem się rozszerza, ale nie wolno nam tam chodzić. Nigdy tam nie byłam.

– Dlaczego? – Ania znów wyczuła trop i zaangażowała całą swą ciekawość do rozwiązania zagadki.

– Nasz ksiądz uważa, że za granicą poświęconego cmentarza czai się zło, i że każdy, kto tam pójdzie, będzie przeklęty. Nawet ogrodzenie od strony lasu jest zaniedbane i zarośnięte, bo pomimo słońca, nikt z mieszkańców nie chce zbliżać się do lasu.

– Bez jaj! Przecież to jakaś bzdura. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. – Ania pokręciła głową z niedowierzaniem.

Bardzo poważnym i opanowanym głosem Monika odparła – może tam, w tej twojej Warszawie nie ma to znaczenia, ale u nas upływ czasu nie liczy się zupełnie. Na własne oczy widziałam rzeczy, o których ty nawet nie śniłaś i zapewniam cię, zupełnie nie było mi do śmiechu.

– Przepraszam Monia. – Ania, zdezorientowana postawą koleżanki stanęła wpatrując się bezradnie w Adama.

Martwy wzrok Moniki utkwił gdzieś w oddali, podczas gdy przez jej twarz przeszedł grymas strachu. Dłonie dziewczyny zaczęły nagle drżeć, aż zaniepokojona Ania podeszła do niej i objęła ją czule. Stały tak, w nienaturalnych pozycjach, sztywna ze strachu Monika i Ania próbująca ciepłem i bliskością wyrwać dziewczynę z koszmaru wspomnień.

– Widziałam kiedyś – z prawie nieruchomych ust Moniki dobiegł chrapliwy głos – kiedy byłam mała. W święto, nie pamiętam co to było za święto... Razem z mamą, Jankiem i ciociami dekorowaliśmy groby...

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz