Część Bez tytułu 19

30 2 2
                                    

Łoskot pioruna wyrwał Anię ze snu. Smolistą czerń wokoło, co jakiś czas, rozświetlały jaskrawe błyski za oknem. Dziewczyna przez dłuższy czas leżała z otwartymi oczami przyglądając się fantastycznym kształtom cieni na suficie. Jeszcze nie spadła żadna kropla, ale niespokojny wiatr, zaczął wściekle szarpać firanką otwartego na oścież okna. Odrzuciła cienki koc, który okrywał jej nogi i ostrożnie podeszła bliżej okna. Chłód świeżego powietrza sprawił, że zadrżała, ale powstrzymywała się jeszcze przed zamknięciem okiennic. Chciała się pozbyć nieznośnego zaduchu z pomieszczenia. Naraz, zdało jej się, że od ledwo widocznego przed oknem drzewa, oderwał się jakiś cień. Zaintrygowana, nerwowo poprawiła podwiniętą koszulkę i zbliżyła się do samego parapetu. Wtem, jej bosa stopa uderzyła boleśnie o jakiś niewidoczny w ciemności przedmiot, co sprawiło, że z ust wyrwało się jej stłumione przekleństwo. Skulona, zaczęła rozmasowywać stłuczony palec, gdy niepokojący trzask zaraz za oknem zwrócił jej uwagę. Wpatrywała się w bezbrzeżną ciemność wytężając wzrok, gdy odległy błysk ukazał sylwetkę jakiejś postaci, pochylającej się nad nią zza okna. Paniczny krzyk wyrwał się z gardła dziewczyny, a uniesione w obronnym odruchu ręce strąciły z szafki nocnej telefon, który rozbłysł na moment jaskrawym światłem wyświetlacza, po czym zgasł pogrążając pokój w nieprzeniknionej czerni.

Przebudzony wysokim kobiecym krzykiem Adam, w jednej chwili zerwał się z łóżka i po omacku ruszył na odsiecz. Szóstym zmysłem udało mu się trafić do pokoju Ani, w nic nie uderzając. Otworzył na oścież drzwi jej pokoju i macając na oślep znalazł włącznik światła. Przez szum wiatru, wpadającego do sypialni Ani, usłyszał niewyraźne chlipanie. Pstrykanie włącznikiem niestety nic nie dało, więc wyciągnął przed siebie ramiona i zaczął ostrożnie iść w stronę dźwięku.

– Ania? Aniu, jesteś tu?

Cichy płacz dobiegał gdzieś z kąta pomieszczenia.

– Co się stało? – zapytał, gdy jego ręka natrafiła na drżące ciało dziewczyny.

– Ktoś tu był! – powiedziała trzęsącym się głosem.

Adam wyprostował się raptownie i nasłuchując wszelkich odgłosów, zaczął się zbliżać do otwartego okna. Gdy kolejny piorun wykwitł gdzieś za domem, w dwóch krokach dopadł do okna i wychylił się na zewnątrz. Ciężka kropla deszczu rozbiła się na parapecie tuż obok, a po chwili, jej mokre siostry zaczęły bombardować całą okolicę z zajadłością wściekłych os.

– W tych warunkach nikogo już nie znajdę, nawet gdybym bardzo się starał. – zwrócił się do Ani.

Chwycił za rozwarte skrzydła okna i zamknął je, głusząc hałas ulewy.

– Aniu? – zapytał łagodnie, zbliżając się do skulonej dziewczyny. – Jak chcesz, to zostanę tu z tobą albo chodź do mojej sypialni. Położysz się wygodnie, a ja będę czuwał na fotelu.

Dziewczyna uniosła się ostrożnie opierając dłonie o szorstką ścianę. Drżąc bardziej z emocji niż z chłodu, postąpiła w stronę sylwetki mężczyzny. Odnalezienie swoich rąk w ciemności nie było wcale takie łatwe, więc pierwszą rzeczą na jaką trafiła dłoń Adama, była miękka i bardzo okrągła pierś dziewczyny.

Mężczyzna odruchowo cofnął ją, gdy tylko wyobraźnia uzupełniła brakujące szczegóły widoku.

– O! Przepraszam – wyszeptał zmieszany.

Ania jednak, jakby nie zwróciła uwagi na niezręczność i wiedząc już, gdzie stoi jej obrońca, jednym krokiem dopadła do niego i mocno się przytuliła.

– Możemy pójść do twojej sypialni? – zapytała zlękniona. – Nie chcę sama tutaj zostać na noc.

– Jasne – odparł Adam. – Daj rękę. Zaprowadzę cię.

Leżąc na brzegu łóżka, Adam wpatrywał się w cienie sporadycznie tańczące na suficie i ścianach sypialni. Zakopana pod cienką kołdrą Ania, pochrapywała cichutko, nie mając świadomości, że zawładnęła całą dostępną przestrzenią, spychając gospodarza na samiutki jej skraj. Ciepło bijące z zarzuconej na niego nogi pobudzało mężczyznę do dwuznacznych myśli, których ni cholery, nie dało się odpędzić.

– Dzień dobry Aniu.

Adam nachylił się z tacą, zastawioną filiżankami z kawą i biszkoptami na talerzyku. Jego oczom nie umknął fakt, że skulonej na łóżku dziewczynie, nocna koszulka podjechała do biodra, odsłaniając nie okryte bielizną, ślicznie wypięte pośladki.

Głośno chrząknął, kładąc na nocnej szafce tacę i z filiżanką kawy w dłoni, wycofał się do kuchni.

Aromat świeżej kawy, wraz z wijącą smużką pary, rozniósł się po sypialni sprawiając, że nim dziewczyna otworzyła oczy, podrapała się najpierw po nosie, a potem po swędzącym udzie. Jej dłoń, zapamiętale tarła podrażnione miejsce, gdy nagle dotarło do niej, że leżąc na boku z zarzuconą na skłębioną kołdrę nogą, ma zupełnie odkrytą pupę. Poderwała się raptownie, energicznie obciągając skąpą koszulkę. Chwilę trwała w oszołomieniu, aż wydarzenia wczorajszego dnia zalały ją falą wspomnień osadzając twardo w teraźniejszości.

– Siku, siku, siku, siku – popiskując cichutko, zeskoczyła z łóżka i boso, z mocno zaciśniętymi udami pobiegła do toalety. 

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz