Monika

18 3 2
                                    

– Jak policzek? – zapytał Adam.

– Już dobrze. – Monika odruchowo pogłaskała się po twarzy, omijając pękniętą wargę.

– Widzę, że oboje czekacie na wyjaśnienia, chociaż nie pytacie wprost. Myślałam nad tym trochę i chciałabym wam to wyjaśnić. Naprawdę dziękuję, że nie naciskacie. Musicie wiedzieć, że okazaliście mi więcej serdeczności jako nieznajomi, niż doświadczyłam jej dotąd od własnej rodziny. Dlatego nie będę ukrywać, że boję się o was.

Adam z Anią popatrzyli na siebie, wyczuwając w słowach Moniki niewypowiedzianą groźbę.

– Proszę nie dopytujcie mnie o nic więcej. Jestem związana przysięgą. Być może sami wszystkiego się dowiecie prędzej czy później, ale ja nie mogę wam wyjawić nic więcej.

W domu matka i ciotki traktują mnie jak czarną owcę, bo próbuję żyć po swojemu, ale i tu mam pod górkę, czego dowodem jest chociażby to, że nie mogę wrócić do własnego domu.

– Czemu akurat tamten facet? Nie mogę tego zrozumieć – Ania dotknęła dłoni dziewczyny.

– To nie był mój wybór... Proszę, nie wracajmy do tego. Nie jestem święta, ani nawet dobra – tak jakby tego chciała moja matka, ale przecież nie mogę decydować o wszystkim co mnie spotyka w życiu. Prawda? Teraz, bardzo bym chciała o wszystkim zapomnieć. Przepraszam was bardzo, jednak pójdę się wcześniej położyć.

Zostawiając niedopitą puszkę piwa, Monika wstała i obeszła krzesło Adama, po czym cicho jak duch zniknęła za szklanymi drzwiami.

Oboje dłuższy czas trwali bez słowa, podziwiając niezwykłą grę fauny w gąszczu traw.

– Myślę, że ja też powinienem się już położyć... Chcesz jeszcze zostać? – zapytał Adam.

– Nie... Też idę do łóżka.

Ania pociągnęła z puszki długi łyk letniego już piwa i podniosła się, kładąc na pustej tacy brudne naczynia i puste puszki.

– Pomóc ci? – Adam wyciągnął ręce po tacę.

– Dam sobie radę! Idź się kładź.

Chłodna pościel powitała wilgotne ciało Adama niczym najczulsza matka. Jakiś czas później, Ania dołączyła równie mokra po szybkim prysznicu. Jej włosy, zimnymi końcówkami przyjemnie smyrnęły mężczyznę po łopatkach i kręgosłupie. Zamruczał więc przeciągle, gdy gorące usta dziewczyny przywarły do skóry na jego plecach. Rozespany, nie wiedział do końca, gdzie był i co się z nim działo. Czuł tylko setki dotknięć na swoim ciele. Opuszki palców dotykały go wszędzie z lubieżną czułością. W pewnym momencie poczuł nacisk na jednym z boków i niechętnie przekręcił się na plecy. Obce dłonie rozpoczęły od nowa swój taniec, pieszcząc jego pierś krótkimi paznokciami, wplątując się i wyplątując z włosów na jego klatce. Było mu tak dobrze, że na moment zupełnie odpłynął. Przebudziło go dopiero gorąco, pochłaniające nie rozbudzonego jeszcze członka. Delikatne cmoknięcia i odgłosy łapczywego ssania ocuciły go zupełnie, wyrywając z czarnej i miękkiej otchłani.

– Obudziłeś się... – radosny szept Ani zabrzmiał wraz z szelestem odrzucanej kołdry.

Narastający ucisk na biodra i tańcząca nad nimi plama cienia powiedziały mu wszystko co chciał wiedzieć. Podniecenie buchnęło nagle, jak włączony na pełną moc palnik gazowy. Ania, kucając nad Adamem usiłowała wprowadzić penisa pomiędzy swoje uda. Poruszała przy tym biodrami w taki sposób, by koniuszek jego żołędzi jedynie delikatnie drażnił jej łechtaczkę i wejście do pochwy. Trwało to i trwało, aż z ust dziewczyny jęły wydobywać się nieartykułowane dźwięki rozkoszy. Mężczyzna sięgnął w ciemność rękami, by uchwycić kołyszące się piersi. Jęknęła wtedy głośno i z całym impetem opadła nabijając się na twardego członka.

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz