Część Bez tytułu 16

24 2 0
                                    

– Jesteś stąd? – zapytał.

Ania z pełną buzią próbowała odpowiedzieć, jednak gorący ser ciągnął się w nieskończoność.

– Daj mi dokończyć, bo też umieram z głodu. – odparła, gdy zdołała w końcu zaczerpnąć powietrza.

– Jasne, sorry. Pogadamy po jedzeniu.

Na szczęście, ogromny apetyt obojga sprawił, że obie pizze zniknęły w imponującym tempie i dziesięć minut później, na ich ogromnych talerzach pozostały jedynie okruchy ciasta i pojedyncze listki rukoli.

– To jak to z tobą jest? – Ania niespodziewanie zaczęła swój monolog. – Młody, przystojny i rycerski, wskakujesz do pobliskiego basenu, by wyratować z opresji przestraszoną i na wpół otumanioną kobietę, po czym na parkingu wymierzasz sprawiedliwość niegodziwcom, którzy poważyli się zbezcześcić honor białogłowy... Potem, mężnie dotrzymujesz towarzystwa niebodze, by nie zbłądziła w obcym miejscu i by nie czuła się osamotniona jedząc swój posiłek...

– Chciałbym ci przypomnieć, że na ów posiłek zostałem zaproszony przez ową białogłowę – odparł Adam, odstawiając na stół szklankę z colą.

– A tak, mea culpa! – Ania pięścią pacnęła między piersi. – Ale ratowanie w potrzebie, było już wyłącznie twoją inicjatywą.

– Nie przeczę. Jednak każdy podjąłby się tego zadania, gdyby nadarzyła się taka okazja.

– Może i byłam ledwo przytomna, jednak nie czułam, by dziki tłum ruszył mi na pomoc, a okazja była.

Adam uśmiechnął się półgębkiem i odrzekł – No dobrze. Tylko ja zobaczyłem co się działo i być może dlatego tylko ja zareagowałem. Ale cieszę się z tego, że mogłem cię dzięki temu poznać.

– I nie żałujesz? Same kłopoty przez taką babę, nieprawdaż? Wybita szyba, problemy z policją, kto chciałby w ten sposób zawierać jakiekolwiek znajomości? – nie ustępowała.

– Wydaje mi się, że właśnie takie znajomości są najcenniejsze. Jak to się mówi – wykute w ogniu wspólnej walki.

– Ładnie powiedziane, ale ja nie bardzo brałam udziału w jakiejkolwiek walce. Sam wszystko załatwiłeś, pokazując przy tym, że świetnie sobie z tym radzisz i stanowisz, jak widać, jednoosobową armię do zadań specjalnych.

Zimny dreszcz przebiegł Adamowi na dźwięk tego określenia. Czy mogła mieć pojęcie czym naprawdę się zajmował w życiu? Chyba jednak nie. To musiał być strzał w ciemność, z niespodziewanym w konsekwencji rezultatem.

– Można powiedzieć, że w młodości byłem dość niepokorny i nauczyłem się rozwiązywać niektóre problemy w sposób nieparlamentarny.

– Adaś! – Ania przybliżyła się kładąc oba łokcie na stole – Nikt z osób, które znam nie wyraża się w ten sposób, jednocześnie potrafiąc bez najmniejszego trudu poradzić sobie z trzema napastnikami naraz. Ty się nawet nie zawahałeś, a mina z jaką patrzyłeś na tego typa z nożem... Jak się z nim bawiłeś, mimo że sam nie miałeś żadnej broni... - lekko pokręciła głową z grymasem niedowierzania.

O jasna cholera! Co za spostrzegawczość. Kim była ta dziewczyna? – Adam nie mógł wyjść z podziwu.

Na chwilę zamknął oczy, by w skupieniu przypomnieć sobie wszystkie szczegóły zajścia i aż otworzył usta z wrażenia, gdy powróciło wspomnienie spoconej twarzy nacierającego Kosy. Bo tam, w samochodzie, w tle twarzy mężczyzny, nieco niewyraźny obraz przywrócony z pamięci, ukazał mu Anię siedzącą na przednim fotelu Audi. Skoncentrowana na rozgrywającej się akcji, aż do momentu wybicia szyby, zupełnie ignorowała zagrożenie ze strony Mańka.

– To byli amatorzy Aniu.

– Za to ty nim nie jesteś – przerwała mu gwałtownie. – Fakt, iż tak ich określasz mówi, że wiesz jak zawodowcy się zachowują i miałeś z nimi styczność.

– Odpowiedź jest prosta. – Adam zasłonił usta szklanką, by ukryć swoją niepewność. – Odsłużyłem będąc w wojsku, dwie tury w Iraku, a tam uczyli nas jak sobie radzić z takimi zagrożeniami – gładko skłamał.

– Wiedziałam! – Ania rozparła się triumfalnie na krześle, a uśmiech zadowolenia rozlał się pełnią szczęścia na jej buzi.

Późny obiad przedłużył się, aż do wieczora, bo i spieszyć się nie było po co. Wszystkie zakupy były już zrobione i co najwyżej można było pomyśleć o lodach na koniec, jednak w rozmowie o wszystkim i niczym, Adam zupełnie zapomniał o tym drobiazgu.

– Gdzie się zatrzymasz? – zaryzykował z pytaniem dopiero na sam koniec spotkania.

Dotąd, niejasne przeczucie, że samo jego zadanie zepsuje panującą atmosferę i zburzy nadzieję, iż dziewczyna poprosi go o nocleg, nie dawało mu spokoju.

– Jeszcze nie wiem! – lekko i zupełnie bez przejęcia odparła Ania.

W głowie Adama, jakby nastąpiło zwolnienie maszyny losującej. Potok różnorakich myśli przelewał się nieskończoną ilością możliwości, bo uzmysłowił sobie nagle, że w żadnym wypadku nie chciałby, żeby się teraz rozstali. Ten krótki czas, który spędzili razem na rozmowie sprawił, iż ... No właśnie... Co takiego się stało? Dotąd, swoje krótko trwające związki traktował instrumentalnie. Były dla niego albo przykrywką, albo koniecznością. Po pierwszym w życiu miłosnym zawodzie nie szukał miłości, bo uznał, że na takie rozterki nie ma czasu. Co się z nim w takim razie teraz działo?

– Mieszkam niedaleko – zaczął ostrożnie – więc jeśli masz ochotę na... – spojrzał na pusty talerz po pizzy – na piwo pod rozgwieżdżonym niebem, to zapraszam.

– Ooo... Jak poetycko. – Ania zaplotła razem palce obu rąk i zbliżyła do policzka. – A pani Adamowa nie będzie miała nic przeciwko mojej wizycie?

– Oto możesz być spokojna – odrzekł z lekką ulgą. – Mieszkam sam i sam jestem.

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz