Rytuał

30 3 0
                                    

– Powinniśmy się lepiej przygotować. Jak znajdziemy chłopca, to trzeba mu będzie zapewnić coś do jedzenia, picia i może jakieś ubranie – zastanawiała się głośno Ania. – Może trzeba będzie opatrzyć jakieś rany? Zatrzymajmy się na chwilę w domu. Wezmę swój plecak, co?

– Dobrze skarbie – odparł Adam. – Cieszę się, że powiedziałaś "jak", a nie "jeśli". To bardzo pozytywne nastawienie, wiesz?

– Po prostu nie wątpię w ciebie i wierzę, że masz rację – uśmiechnęła się ciepło.

– Nie boisz się, że ten cały Rajmund czai się gdzieś w tych tunelach pod ziemią?

Adam wyraźnie się stropił, ale spojrzał na Anię i powiedział:

– W tunelach nie ma po nich śladu. Wczoraj jak spałaś, sprawdziłem dalsze odnogi.

– Jak to?! Poszedłeś beze mnie?!

– Aniu... Dobrze wiesz, że potrafię zadbać o siebie. Byłaś wykończona i zasnęłaś jak kamień po sekundzie, od czasu jak przyłożyłaś głowę do poduszki. Nie miałem sumienia cię budzić. Zresztą, gdybym wtedy zasnął, to pewnie nie rozmawialibyśmy dzisiaj.

Napływająca złość Ani nagle zelżała, gdy do jej świadomości dotarło jakie konsekwencje mogłyby mieć skutki przespania zbliżającego się niebezpieczeństwa. Naburmuszyła się jednak, zła bardziej na siebie niż na Adama.

Gdy dojechali do domu, słońce stało w zenicie, paląc bezwzględnie wszystko z największą siłą. Ania natychmiast wzięła się za pakowanie niezbędnych rzeczy, a Adam włożył do plecaka dwie dodatkowe butelki z wodą.

– Gotowa?

– Gotowa! – potwierdziła dziewczyna, próbując zarzucić sobie ciężki plecak na ramię.

Adam nie zaprotestował i nie odważył się nawet zaoferować pomocy w niesieniu ciężaru. Determinacja dziewczyny była w tej chwili tak ogromna, że jakakolwiek próba ingerencji w jej postanowienie, mogła się dla niego skończyć gorzej niż spotkanie z całą armią napastników.

Szli więc w ciszy pod górę, dokładnie tą samą ścieżką, którą Adam pokonywał w nocy. Półmrok zalegający w lesie, stanowił jedyne wytchnienie w ich wędrówce, podczas gdy uparte owady próbowały wedrzeć się w każdą szczelinę odsłoniętego ciała i uszczknąć dla siebie coś soczystego.

– Chyba dziś będzie burza? – zagaił Adam.

– Też tak czuję – odezwała się zasapana Ania.

– Zróbmy sobie postój przy tamtych skałach – wskazał ręką. – To jest chyba to miejsce, w którym kończy się tunel... Tak. – dodał po chwili, rozpoznając miejsce.

Ania usiadła ciężko na pniu zwalonego przed laty drzewa i wyjęła z plecaka wodę.

– Dobrze, że wziąłeś więcej picia, mruknęła pojednawczo do Adama i wyciągnęła w jego stronę rękę z otwartą butelką.

– Dziękuję – skinął głową i przyssał się do szyjki. – Może teraz ja poniosę plecak? – zapytał nieśmiało, próbując wybadać nastrój dziewczyny.

Ulga na jej twarzy była wyraźnym dowodem na to, że o niczym innym teraz nie marzyła.

– Aniu? Mogę cię o coś zapytać?

Dziewczyna ciekawie przekrzywiła głowę i zaczęła rozmasowywać sobie ramiona, w które od dłuższego czasu wbijały się paski uprzęży.

– Pytaj...

– Co czujesz, gdy Pani przejmuje kontrolę nad twoim ciałem?

Ania zamyśliła się chwilę.

– Od momentu, gdy dotknęłam posążka, mam wrażenie, że ktoś stale ze mną jest. Wyraźnie czuję uczucia tej drugiej mnie. Czasem, po prostu wiem co należy zrobić w sytuacjach, w których wahałabym się z podjęciem decyzji. Wiem co mam powiedzieć i rozumiem rzeczy, o których dotąd nie miałam pojęcia. Nie czuję jednak bym była spychana przez tę drugą osobowość gdzieś w głąb, jak to na filmach przedstawiają ludzi z rozdwojeniem jaźni. Wtedy, gdy kochaliśmy się na podłodze przed ołtarzem Pani, byłam pewna, że ona czuje to samo co ja i jej doznania wielokrotnie wzmocniły moje. Ona nie pragnie krwi ofiar, jak mówią tutejsi. To jakieś okropne przekłamanie zrodzone w ciasnym umyśle szaleńca. Pani – jeśli dobrze rozumiem to co mi pokazała, jest stęsknioną pieszczot kobietą. Ciepłą i troskliwą matką, która dba o życie, plony, a w szczególności o szczęście dobrych ludzi. Mnie samą bardzo zaskoczyło, że coś tak prozaicznego jak seks jest dla niej bezcenne. W końcu to bogini...

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz