Wieczór z Anną

43 2 0
                                    

Nieznośny upał mimo późnej pory napierał z każdej strony. Duszne, pachnące kurzem powietrze wdzierało się do auta przez wybite okno, uniemożliwiając hałasem jakąkolwiek rozmowę. Dopiero gdy skręcili z asfaltówki na wertepy polnych dróg, Adam szeroko otworzył pozostałe okna wpuszczając feerię zapachów z pobliskich pól i łąk.

– Gdzie ty mnie zabierasz? – Ania, urzeczona widokami, posłała mu wdzięczne spojrzenie.

Nie odpowiedział, skupiony na omijaniu wybojów, jednak krótko zerknął na rozradowaną twarz dziewczyny i opalony dekolt kusząco odstającej od ciała bluzki.

– A oto i mój dom...

***

– Możesz tu spać – otwarte drzwi ukazały skromnie urządzony pokój gościnny. – Ja mam swoją sypialnię obok, a jeśli będziesz chciała coś zjeść lub czegoś się napić, to zapraszam do kuchni.

Adam nad wyraz sprawnie wcielił się w rolę gospodarza, chociaż sam nie zdążył poznać jeszcze wszystkich tajemnic swego domu.

– Dziękuję – wyszeptała Ania, gdy minął próg jej pokoju, wnosząc niewielki plecak.

– Nie ma za co – zbył słowa podziękowania machnięciem ręki. – Mam szykować coś do jedzenia, czy zimne piwo nam na razie wystarczy? – pytanie zastygło na jego twarzy.

– W zupełności – odrzekła Ania. – Mam tylko jedną prośbę... chciałabym się odświeżyć, dasz mi chwilę?

– Pewnie. Idź, a ja przygotuję tu wszystko.

Spiekota ustępowała wraz z zachodzącym słońcem, ale w powietrzu czuło się nadciągającą zmianę. Owady brzęczały w wysokich trawach, jakby chciały za wszelką cenę dać znać o swoim istnieniu każde z osobna, tworząc melodię o niezwykle intensywnej i unikalnej kompozycji. Podmuchy wiatru ustały zupełnie i ciężki zaduch zaległ nad okolicą. Przestały się ruszać czubki traw i gałązek na szczytach drzew, a rozwieszone gdzieniegdzie pajęczyny obwisły porzucone przez swoich kosmatych właścicieli.

– Uważaj na wodę! – Adam krzyknął przez zamknięte drzwi do Ani. – Może być na razie bardzo zimna. Dopiero przed chwilą udało mi się włączyć piec.

– Nie ma problemu – przytłumiony głos dziewczyny dobiegł zza matowego szkła drzwi łazienki. – Ja lubię chłodne kąpiele.

Szum odkręconej raptownie wody zagłuszył następne słowa Ani, jednak pisk, jaki rozległ się po sekundzie sprawił, że Adam zatrzymał się w pół kroku na korytarzu.

– Coś się stało?! – krzyknął za siebie, szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu.

– Nie! – odkrzyknęła Ania. – Miałeś rację, jest lodowata, poczekam aż się trochę nagrzeje.

Nim dziewczyna wyszła z łazienki, Adam znalazł i wystawił dwa rozkładane krzesła oraz niewielki stolik na zewnętrzny taras. W zamrażarce lodówki co prawda lodu do napojów nie znalazł, ale nabrana w duży emaliowany garnek zimna woda z kranu, skutecznie powstrzymywała piwo przed szybkim ogrzaniem. Potem, w pośpiechu poupychał po szafkach wyciągnięte z toreb zakupy, zostawiając na wierzchu, jedynie kilka przekąsek na dzisiejszy wieczór.

Mniej więcej po dwudziestu minutach, szum płynącej wody ustał zupełnie i chwilę później szklane drzwi uchyliły się tworząc kilkucentymetrową szczelinę, z której buchnęły kłęby pary.

Dziewczyna strząsnęła z siebie tyle wody, ile tylko mogła. Wykręciła włosy nad brodzikiem i nieśmiało wyjrzała przez szparę, próbując zlokalizować postać Adama.

Był na zewnątrz i rozstawiał jakieś naczynia na stoliku. Postanowiła zaryzykować i przebiec szybko przez kuchnię tak jak stała. Może się nie zorientuje?

Mokre stopy zostawiały wilgotne ślady na starych deskach podłogi, gdy w prostej linii przemierzała dystans do swojego pokoju, jednak stąpała wyprostowana, słusznie zakładając, że jeśli Adam ją dostrzeże, to znacznie lepiej będzie się prezentować w takiej pozycji, niż skulona i przemykająca niczym wystraszona mysz.

Dostrzeże, czy nie dostrzeże? – Szła spokojnym krokiem, nie próbując nawet zerknąć w jego stronę.

Ogromne napięcie kazało jej przygryźć dolną wargę i napiąć wszystkie mięśnie w ramionach. Nim minęła węgieł ściany, nieświadomie zwolniła, czując jak mocno podnieca ją ta sytuacja. Ona sama, naga, z obcym, ale fascynującym ją mężczyzną, pod jednym dachem...

Widział ją, czy nie? – oczami wyobraźni zobaczyła, jak podnosi głowę znad talerzy i zastyga z otwartymi ustami, zaskoczony jej widokiem.

Poczuła rozlewające się ciepło gdzieś w podbrzuszu i mrowienie rozchodzącego się po mokrych plecach dreszczu. Gdy weszła do swojego pokoju, najpierw podbiegła do okna, by zerknąć przez nie, na Adama i sprawdzić swoje podejrzenia.

Niestety, chłopak siedział na krześle tyłem do niej i chyba, zupełnie nie zwrócił uwagi na to co wydarzyło się w domu za jego plecami. Ania przeklinała się bezgłośnie, chodząc przez chwilę z kąta w kąt, jak rozdrażniona kotka. Zebrała się jednak w sobie i wyjętym z torby, basenowym ręcznikiem zaczęła z grubsza wycierać swe ciało.

Co jest w tym chłopaku, a w zasadzie w tym mężczyźnie, że nie mogę powstrzymać się od prowokowania go? – myślała, gryząc palce lewej dłoni.

Otworzyła komin plecaka i zaczęła wytrząsać całą jego zawartość na pościel. Nie było tego wiele. Nie planowała długiego pobytu w jednym miejscu, a wędrówkę z minimalnym obciążeniem. Jak na razie kurtka przeciwdeszczowa i górskie buty nie na wiele się przydały. Nieśmiertelny dwuczęściowy strój, jak dotąd świetnie się sprawdzał w roli codziennej bielizny, jednak po kąpieli w basenie wymagał przynajmniej przepłukania z chloru i teraz wisiał na suszarce w łazience. Kilka koszulek, skarpet do górskich butów, para jeansów, bluza dresowa i dwie pary zwykłych bawełnianych majtek, było wszystkim co ze sobą zabrała. I błogosławiła się teraz za to, że nie wzięła tych najgorszych ubrań. Pospiesznie wciągnęła bieliznę i ulubione krótkie spodenki, których od wyjazdu nie zmieniała. Poczuła, jak robi się jej od razu gorąco w pupę.

Co jest do jasnej cholery? – nie potrafiła się odnaleźć w tym zestawie. – No dobra, jednak jeansy???Bzdura! Usmażę sobie tylko tyłek... – To może... – jakaś pokrętna i rogata myśl przeleciała jej przez głowę sprawiając, że kąciki ust uniosły się na moment o kilka milimetrów w górę, a serce i oddech nagle przyspieszyły. 

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz