Część Bez tytułu 24

20 3 1
                                    

Wieczór zapadał bardzo powoli. Nieskalane najmniejszym obłokiem niebo nad lasem, zrobiło się idealnie różowe. Ustało brzęczenie much i bąków, za to cykanie świerszczy i koników polnych prawie ogłuszało swą intensywnością. Pojedyncze nietoperze ruszyły na łowy, kreśląc nieprawdopodobne spirale i figury o ostrych kątach, w pogoni za niewidzialnymi dla ludzkiego oka owadami. Czuło się, jak umęczona upałem ziemia nareszcie oddycha. Jak oddaje nagromadzone ciepło i intensywnie pachnie.

Adam zanurzył z zadowoleniem rękę w ciepłej wodzie.

– I jak tam? – Ania podeszła z tacą wyładowaną po brzegi przekąskami szykowanymi przez resztę popołudnia, specjalnie na ten wieczór.

– Moim zdaniem jest wyśmienita, ale zapomniałem jeszcze o jednej rzeczy...

Mężczyzna ruszył biegiem w stronę domu.

Dziewczyna ustawiła tacę na płaskim kamieniu wmurowanym w cembrowinę zbiornika, a na przyniesione wcześniej krzesło położyła kąpielowe ręczniki. Rozejrzała się niepewnie po okolicy, jakby dopiero teraz do niej dotarło, że przecież tu nie ma żadnego ogrodzenia i każdy, kto odważy się podejść, może ją zobaczyć.

– A niech tam!

Zagryzła wargi i zdecydowanym ruchem zdjęła przez głowę, pożyczoną od Adama koszulkę. Calutki dzień spędziła nago na tarasie, a teraz nie wiadomo skąd takie dylematy. Otrzepała z resztek trawy stopę i biorąc szeroki zamach nogą, przesadziła murek wskakując do gorącej wody.

Rozpalone w pobliżu ognisko samoistnie przygasało, pykając drobnymi iskierkami z pozostałego żaru. Niewielka smużka dymu ostatkiem sił wzbijała się w górę, znacząc ciemniejące niebo, a cichy plusk wody z pobliskiego zbiornika, wyraźnie odbijał się echem od ściany budynku przy bezwietrznej pogodzie. Gdy Adam w końcu wyłonił się z domu, na niebie lśniły już pierwsze gwiazdy.

– I jak tam? – zapytał zanurzonej po szyję w parującej wodzie kobiety.

– Wejdź i sam sprawdź. Tu jest bosko... Gdzieżeś mi zginął na tak długo? – Ania zapytała z lekkim wyrzutem.

– Nie byłoby sensu siedzieć na dworze, gdyby ciemności pochłonęły nas tak od razu – odrzekł wyciągając z koszyka, który dopiero teraz dostrzegła, kilka świec.

Migotliwe płomyczki zalśniły wokoło podsycając refleksy rzucane na dziewczynę.

– To jeszcze nie koniec moja droga... – Adam znowu pochylił się nad koszykiem. – Jako, że jesteś moim pierwszym gościem, uznałem, że mi nie odmówisz i wzniesiesz ze mną toast za pomyślność tego domu i jego przyszłych mieszkańców, a co za tym idzie i siebie jako gościa nocującego pod moim dachem.

Obrócił się teatralnie, wyciągając przed siebie dwa kieliszki i butelkę szampana.

Dziewczyna z zachwytem przyjęła musujący alkohol, po czym odsunęła się w głąb zbiornika robiąc miejsce Adamowi. Ten nie zastanawiając się wiele, zdjął koszulkę oraz spodenki i jednym krokiem przesadził cembrowinę.

– Uff... Ale tu ciepło – sapnął z gorąca. – Brakuje tylko bąbelków i mielibyśmy jacuzzi.

Sięgająca do pasa woda pachniała intensywnie ziołami, bo w przebłysku geniuszu, Adam zerwał i wrzucił do zbiornika, rosnącą nieopodal dziką miętę oraz gałązki lawendy.

– No to wypijmy! – Ania uniosła kieliszek do góry – Za domowników!

– Za gości! – odpowiedział Adam i wychylił kieliszek do dna.

Zmęczenie szybko ustępowało pod wpływem ciepłej wody i już po chwili zdał sobie sprawę, że wraca mu wigor i ochota...

– Mogę? – zapytał, kładąc dłonie na ramionach dziewczyny.

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz