Eksploracja

15 3 0
                                    

Lekko podchmielona Ania, leżała na tarasie przykryta poszwą z kołdry, podczas gdy Adam wraz z Moniką układali umyte naczynia w kredensie. Postawa dziewczyny podczas porwania bardzo go zaskoczyła. Popatrywał więc teraz z nieukrywanym podziwem na Monikę, która jakby nigdy nic, zajęła się domowymi obowiązkami.

– Co?! – Nie wytrzymała wreszcie i odłożyła wilgotną ścierkę na blat.

– Przepraszam cię. – odezwał się speszony, że go przyłapano. – Jestem pełen podziwu dla ciebie za to, że byłaś taka dzielna i opanowana.

– Daj spokój. Bałam się jak cholera.

– A jednak otrząsnęłaś się w sekundę...

– Po pierwsze – zamyśliła się Monika – byłam pewna, że mnie znajdziesz i ... Nie mam pojęcia skąd to wiedziałam, ale przestałam panikować, gdy to do mnie dotarło. Zaczęłam się w duchu modlić do Pani i wtedy... – spojrzała przez Adama gdzieś w dal, nieobecnym wzrokiem – spłynął na mnie spokój.

– Któryś raz wspominasz o Pani. Powiesz mi coś więcej na jej temat?

Monika spuściła wzrok i zacisnęła powieki z całej siły. Potem opadła na krzesło i widocznie, tocząc z sobą jakąś walkę powiedziała: – Pani jest obrończynią naszej wioski i wszystkich kobiet w niej mieszkających. Na pewno sam widzisz, że jesteśmy dość hermetycznym społeczeństwem. Podobno, nawet w czasach wojny żaden żołnierz, czy maruder do nas nie zawitał, jakby to miejsce nie istniało na mapie. Nie mieszka tu żaden mężczyzna. No, teraz ty tu mieszkasz... Ale boję się, że to nie potrwa zbyt długo.

Dziewczyna uniosła powieki i popatrzyła Adamowi w oczy.

– Adam... Boję się o ciebie.

Wyzierająca z jej spojrzenia troska, była tak ogromna i autentyczna, że aż nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie.

– Czego mi nie mówisz Moniko?

Przez dłuższy czas nie padło żadne słowo. Długi cień sylwetki Ani rozciągnął się na deskach podłogi, a potem skurczył, gdy dziewczyna usiadła blisko Moniki i objęła ją troskliwie, jak matka.

– Dobra! Pieprzę to! Powiem wam... – z ust Moniki dobiegło tych kilka niewyraźnych słów. – Pani, jest naszą opiekunką – zaczęła – i jej obecność tutaj jest wręcz namacalna. To nie jest tak, jak z tym waszym bogiem. Ona naprawdę słucha naszych modlitw i spełnia nasze prośby. Tylko, że nie za darmo.

– Co to znaczy nie za darmo? Składacie jej jakieś ofiary? – zapytał Adam.

– Tak... – cichutko odparła Monika. – Czasem są to proste placki, miód lub orzechy, ale czasem to nie wystarczy... Bywa, że Pani wymaga od nas znacznie większego poświęcenia. Wtedy kapłan w naszym imieniu składa w ofierze kurę albo cielaka. Niekiedy jednak spełnienie naszej prośby wiąże się z najwyższą ofiarą...

– Tylko mi nie mów, że... – zaczęła Ania.

– Tak! Kurwa! Tak! – przerwała jej Monika. – Jak myślisz? Dlaczego od tylu lat nie ma żadnego mężczyzny we wsi? Znikają bez jakiegokolwiek wytłumaczenia.

– Co się więc z nimi dzieje? – pytanie Ani zawisło w powietrzu jak dym.

– Naprawdę nie wiem. Może wie to któraś ze starszych kobiet, ale mi o tym nic nie wiadomo. Nie jestem dopuszczona do tej tajemnicy.

– A ksiądz będzie wiedział? – zapytał Adam.

– Zapewne...

– Poczekaj... – Nagle Ania poderwała się z krzesła. – Zniknięcie tego chłopca też się z tym wiąże?!

Monika słysząc pytanie Ani, nagle zesztywniała i szeroko otwartymi oczami powiodła po przyjaciołach.

– Cholera! To możliwe... – przyłożyła dłoń do ust, jakby uświadamiając sobie co powiedziała, chciała powstrzymać słowa, które właśnie wybrzmiały. – Ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla złożenia ofiary w tej chwili – dodała po namyśle.

– Jak to uzasadnienia? – Ania zmarszczyła brwi.

Monika westchnęła ciężko zrezygnowana.

– Kiedyś, jak byłam dzieckiem, to podobno ciężko zachorowałam. Ciotka mi raz o tym wspomniała, jak za dużo wypiła. Ponoć cała wieś, trzy noce na kolanach modliła się do Pani, żebym wyzdrowiała. Wtedy pierwszy raz usłyszałam o tym, że poświęcili dla Pani najwyższą ofiarę w mojej intencji. Ja tego oczywiście nie pamiętam, bo byłam malutka, a moja matka nigdy mi nic na ten temat nie powiedziała, ale wiem od ciotki, że dzień po ceremonii, gorączka mi spadła i w kolejnym, otworzyłam oczy.

– A mogłabyś się dowiedzieć, czy w takim razie ktoś we wsi nagle nie zachorował? – zapytała Ania.

– Tak zrobię. Zaraz pójdę do domu i rano powinnam coś wiedzieć. Dam wam znać jak się czegoś dowiem.

– Może cię podwiozę? – zadeklarował Adam.

–Dobrze, ale tylko do mostku. Nie powinniśmy pokazywać się razem we wsi... 

WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz