5

1.7K 70 1
                                    

Siedziałam za swoim biurkiem i przeglądałam dokumentację, którą zlecił mi Thomas przygotować na dzisiejszy wieczór. Jak się okazało mieliśmy dziś pójść razem na kolację z potencjalnym inwestorem. Gdyby doszło do podpisania umowy, to ładnych kilkanaście milionów zasiliłoby konto firmy, a moje niezła premia.

- Thomas, ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł, żebym towarzyszyła ci dzisiaj. Po pierwsze mam zbyt mało czasu, żeby zapoznać się ze wszystkimi szczegółami inwestycji, a po drugie...

Nie było mi dane skończyć, bo przerwał moją wypowiedź.

- Przestań wciąż szukać wymówek. Potraktuj to jako kolejne wyzwanie. Poza tym, ja też tam będę i w razie problemów wesprę ciebie. Z resztą, improwizuj.

- Dla ciebie może to bułka z masłem, ale ja nigdy nie brałam udziału w negocjacjach na tak wysokim szczeblu i o taką kasę! A co jeśli wszystko spieprzę i przeze mnie nie uda nam się sfinalizować tej umowy? Stracisz wtedy miliony!

- Jeśli się nie uda, to trudno, będą inni. Jednak myślę, że z tobą u swego boku osiągniemy sukces. Więcej wiary w siebie.

Przerwało nam pukanie do drzwi. Po zaproszeniu gościa, do środka weszła Carrol.
Kiedy mnie zobaczyła za biurkiem, uśmiech zszedł z jej ponaciąganej twarzy. Zastanawiałam się, czy jest w niej jeszcze coś, co nie miało kontaktu z chirurgiem plastycznym.

- Wzywał mnie pan?

- Tak. Proszę usiąść - wskazał jej miejsce naprzeciwko niego.

Odsunęłam się od komputera, rozsiadłam wygodnie w fotelu i odwróciłam w ich stronę, by móc obserwować przebieg spotkania i ich rozmowy.

- Czy wie pani, w jakim celu ją tutaj poprosiłem? - zadał jej pytanie.

- No niekoniecznie - była zmieszana.

Doskonale wiedziała dlaczego ją wezwał. Przecież oznajmił jej to jeszcze na korytarzu. Tylko, głupia myślała, że w innym celu. Zaśmiałam się cicho do swoich myśli, a ona wzrokiem mnie mordowała.

- Czy ona - spojrzała na mnie - musi tutaj być?

- Ona ma imię i radzę pani odnosić się do Lucy z należnym jej szacunkiem. Nie tylko z racji tego, że zasługuje na niego, jako człowiek, kobieta, ale również dlatego, że od dziś jest moją asystentką, głównym architektem firmy i moją prawą ręką - powiedział stanowczo Tom, a jej twarz najpierw pobladła, a później zrobiła się czerwona.

- Co?! Ale jak to?! Przecież pan ją zwolnił! - miotała się w krześle.

- Skąd takie przypuszczenia? Kazałem jej spakować swoje rzeczy, by mogła rozgościć się w swoim nowym biurze, czyli tutaj.

- Prezesie może jednak wyjdę? Muszę znaleźć odpowiedni strój na dzisiejszy wieczór, a nie sądzę, że znajdę coś odpowiedniego w swojej szafie.

- Nie Lucy. Zostaniesz, bo masz do tego prawo. To jest również twój gabinet, a pani Smith od dziś jest twoją podwładną. Co do ubrania, już jest w drodze. Niedługo zostanie dostarczone.

- No ty chyba! ...

- Lucy? Dokończymy tę rozmowę za chwilę, teraz mam coś innego do załatwienia.

Wkurzona usiadłam za swoim biurkiem i odwróciłam się w stronę okna. Nie lubię być stawiana w takich niezręcznych sytuacjach. Poza tym skąd on wie, jaki rozmiar ubrań noszę i czy spodoba mi się, to co wybrał? Do tego Carrol była świadkiem tej rozmowy i jestem pewna, że jeszcze dziś usłyszę niejedną upokarzającą plotkę na swój temat.
Patrzyłam na zatokę, gdy usłyszałam za plecami jego stanowczy i władczy ton, który nie uznawał sprzeciwów. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że Carrol w tej chwili przeżywa zawał, co mnie cieszyło.

Zabójcze przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz